Wczorajszy mecz. Borussia Dortmund – Real Madryt 2:2

Świetny mecz na Signal Iduna Park. Ale pewnie i tak wszyscy oglądali Legię

mickey

Gdyby bohater fantastycznego serialu „Ray Donovan”, Mickey, interesował się piłką nożną, mógłby po długiej odsiadce powiedzieć, że ten świat poważne pojebało, bowiem krytykuje się trenera, który po raz ostatni przegrał w kwietniu oraz piłkarza, który strzela kilkadziesiąt goli w roku i przy okazji wciąga za uszy swoją reprezentację do finału mistrzostw Europy. Gdyby ktoś powiedział przed sezonem, że Real Madryt będzie po sześciu kolejkach La Ligi liderem bez porażki na koncie, a mimo to będzie go się krytykować… nie zdziwiłbym się. Takie rzeczy tylko w Madrycie.

Inna sprawa, że ostatnio Królewscy nie zachwycali (dwa remisy w Primera División, wygrana rzutem na taśmę ze świetnym Sportingiem, który na Santiago Bernabéu czuł się niemal jak na Estádio José Alvalade), więc bukmacherzy za faworyta uznali grającą u siebie Borussię, która w pierwszej kolejce zmiażdżyła Legię (co nie jest wyznacznikiem czegokolwiek) i dobrze radzi sobie w Bundeslidze.

***

Zidane wybrał na wczorajszy mecz tak ofensywną „jedenastkę”, że gdyby poszedł o krok dalej, oznaczałoby to, że stracił poczytalność. W ataku Cristiano Ronaldo, Karim Benzema i Gareth Bale, w pomocy Toni Kroos, Luka Modrić i James. Na jedenastu zawodników tylko pięciu dobrze czujących się w defensywie, wliczając bramkarza i przymykając oko na formę Sergio Ramosa.

Legia Warszawa v Borussia Dortmund - UEFA Champions League


Squawka.com wystawiła Łukaszowi Piszczkowi ocenę 5/10, według mnie zbyt niską. Zresztą na tej popularnej stronie jest więcej kwiatków. Żeby dać taką samą notę Varane’owi i Benzemie (6), trzeba było oglądać BVB – Real po co najmniej dziesięciu piwach

Od razu widać było skutek. Świetnie poukładana w ofensywie Borussia grała wysokim pressingiem i była stroną dominującą. Ale Real, nie licząc złego podania Daniego Carvajala do Keylora Navasa (wrócił po długiej kontuzji i bronił bardzo dobrze), nie wpadał w panikę, lecz próbował kontratakować. I pewnie gdyby nie złe decyzje personalne Zidane’a – fatalny Benzema i słaby James, którzy zepsuli kontry – pierwsza połowa skończyłaby się większą liczbą bramek dla gości.

Wydaje się, że gra Realu w tym meczu (porównywana przez niektórych do… Atlético Diego Simeone) nie była oznaką słabości, lecz taktycznej konieczności, będącej pochodną braku Casemiro. Modrić (wspaniały występ) czy Kroos to wielcy piłkarze, ale zdecydowanie nie defensywni pomocnicy. Gdyby zamiast Jamesa zagrał Mateo Kovacić, pewnie środek pola Realu byłby bardziej zrównoważony. A gdyby w miejsce Benzemy Zidane wstawił Álvaro Moratę, zapewne i atak lepiej by funkcjonował.

Chwaląc Borussię, trzeba zauważyć, że goście jednak łatwo przedostawali się pod jej bramkę. Podobne wrażenie miałem, oglądając mecz BVB z Wolfsburgiem. Imponujące 5:1 dortmundczyków na wyjeździe, jednak drużyna Dietera Heckinga stworzyła sobie wiele sytuacji.

Jedyna bramka Realu w pierwszej połowie była bardzo efektowna. Składna akcja, Gareth Bale piętą zakłada siatkę obrońcy i Ronaldo nie daje szans Romanowi Bürkiemu. Szczęśliwe zagranie Walijczyka, ale nie zmienia to faktu, że gol był prima sort.

Świetnie grająca Borussia odpowiedziała golem farfoclem. Rzut wolny Raphaëla Guerreiro, złe piąstkowanie Navasa, piłka odbita od Varane’a (może to akurat nieodpowiedni moment, by o tym napisać, ale Francuz zagrał kapitalnie) i Pierre-Emerick Aubameyang zdobywa być może najłatwiejszą bramkę w karierze. Podopieczni Thomasa Tuchela zasłużyli na ładniejsze trafienie.

Druga połowa też musiała się podobać. Królewscy grali lepiej niż w pierwszej, Borussia przestała dominować, ale też trudno powiedzieć, by dała się stłamsić. No i odwróciły się role, jeżeli chodzi o bramki: Real wyszedł na prowadzenie dzięki temu, że Varane wpakował piłkę do siatki z bliskiej odległości, a gospodarze wyrównali po efektownym strzale André Schürrlego, który znów zaczął mecz na ławce. Niemiec jest mistrzem świata, grał w Chelsea, Wolfsburgu, z którego trafił na Signal Iduna Park za ponoć 25 mln euro, a wciąż robi za luksusowego rezerwowego. Dziwne to trochę. Wiem, że 25-latek wrócił po kontuzji, ale takie odnoszę wrażenie, myśląc o jego karierze: wejść z ławki i pozamiatać? Jasne. Zachwycać, grając od pierwszej minuty? Niekoniecznie. Nie jest to piłkarz, od którego trenerzy zaczynają ustalanie składu.

real

bbc.com

W Dortmundzie spotkały się dwie rewelacyjne drużyny. Co ciekawe, ta w kadrze której zaszło więcej zmian, pozostawiła wrażenie bardziej zorganizowanej. Napisałbym, że obie zasługują na wyjście z grupy, ale trzeba pamiętać, że Sporting chyba też nie jest ekipą, która powinna się męczyć w Lidze Europy. Walka o awans będzie fascynująca. Może komuś plany pokrzyżuje Legia? (Nie śmiać się).

***

Słówko o komentatorach. Wiecznie rozemocjonowany Adam Marchliński zaczął od tekstu: „Nacho Monreala nie ma nawet wśród rezerwowych Realu”, ale spisał się nieźle. Można powiedzieć, że jego zaangażowanie, brak luzu pasują do szlagierów Ligi Mistrzów. Kazimierz Węgrzyn, który – trzeba uczciwie zauważyć – ma swoich fanów, znów wypadł jak pobudzony naturszczyk. To zdziwienie à propos szybkości Varane’a… Równie dobrze popularny Kazek mógłby szeroko otwierać oczy, że na Signal Iduna Park jest tak zajebiście żółto.

***

Druga kolejka fazy grupowej Ligi Mistrzów 2016/2017, grupa F
27 września 2016, Signal Iduna Park w Dortmundzie

Borussia Dortmund – Real Madryt 2:2 (1:1)
0:1 Cristiano Ronaldo 17.
1:1 Pierre-Emerick Aubemeyang 43.
1:2 Raphaël Varane 68.
2:2 André Schürrle 87.

real


bbc.com

real


soccerway.com

Marcin Wandzel