Wczorajszy mecz. Crystal Palace – Arsenal 0:2

Zauważyłem, że od niedawna futbol zaczął mi lekko zwisać. Przykładowo, najpierw nie wiedziałem, co wybrać: Roma – Napoli czy Górnik – Śląsk, a skończyło się na tym, że nie obejrzałem żadnego z tych spotkań. Potem włączyłem mecz West Hamu z Manchester City i przestałem oglądać przy stanie 0:1. Nawet hit Real Madryt – Juventus wzbudził we mnie umiarkowane emocje.

Niespecjalnie mam też ochotę czytać o futbolu, ale zdarzają się wyjątki: chociażby teksty Pawła Wilkowicza (choć po transferze z „Rzeczpospolitej” do sport.pl, mam wrażenie, nieco spuścił z tonu), Michała Kołodziejczyka oraz, oczywiście, kawałki całej ekipy slowfoot.pl. 😉

Wszedłem ostatnio na konto twitterowe Popularnego Dziennikarza Piłkarskiego i przypomniałem sobie, że trudno mi lubić wielu z Popularnych Dziennikarzy Piłkarskich. Goście nie są przecież… nie wiem – strażakami czy chirurgami, nie robią niczego istotnego, a tu proszę: ego jak u paniska, nie podoba ci się, co piszę, to sp… idź spać u mamy w nogach.

Jak tak patrzę na niektórych dziennikarzy, którym odbiła mniejsza czy większa sodówa, to stwierdzam, że za cholerę nie chciałbym zdobyć jakiejkolwiek popularności, jeśli ceną miałoby być zadęcie à la Tomasz Lis czy inny Kuźniar. Nawet jeśli ta cholera zostałaby ożeniona z jakimś konkretnym pieniądzem. Lepiej spać u mamy w nogach siedzieć na Slow Foot z Darkiem Kimlą i Maćkiem Słomińskim.

Państwo wybaczą ten wstęp nieco od czapy. Pora na mecz.

Nie mogłem, niestety, zobaczyć spotkania Arsenalu z Borussią Dortmund w LM. Choć kibicuję Tottenhamowi, to trudno powiedzieć, żebym odczuwał jakąś wielką niechęć do Kanonierów. Lubię w sumie Arsène’a Wengera za to, jak mówi o futbolu (gorąco polecam wszystkim film „Futbol od A do Z”), śledzę rozwój talentu Jacka Wilshere’a (już dziś powinien chyba grać w pierwszym składzie reprezentacji), bardzo ciekawi mnie, jak da sobie radę w Anglii Mesut Özil, który w Madrycie irytował chimerycznością, a w Londynie zachwycał (do meczu z BVB, ale wpływ na jego postawę mogła mieć choroba). No i chciałbym, żeby Olivier Giroud potwierdził moją tezę, że nie jest snajperem zbyt słabym na Arsenal (tak naprawdę uważam inaczej – po prostu w dyskusji z innym fanem Premier League wyskoczyłem z takim stwierdzeniem, żeby coś się działo).

Crystal Palace kojarzy mi się głównie z Ianem Hollowayem, trenerem, który wprowadził londyńczyków do Premier League. Sentymentów jednak nie ma: w obecnym sezonie drużyna z Selhurst Park wygrała jedynie z koszmarnie grającym Sunderlandem, więc 50-latek stracił robotę. No cóż, biorąc pod uwagę kadrę Orłów, trzeba by cudu, żeby te nie spadły do The Championship.

holloway we both look better

W meczu z Arsenalem Hollowaya zastąpił jego dotychczasowy współpracownik Keith Millen. Ponoć nowym menedżerem ma zostać Tony Pulis (ostatnio w Stoke City). To chyba rozsądny wybór.

Crystal Palace okłada każdy (oprócz Sunderlandu), Arsenal natomiast bije każdego (oprócz Borussii Dortmund i… West Bromwich Albion). Wskazanie faworyta tego meczu to nie było zadanie na miarę znalezienia pracy w III RP.

Transmisja zaczęła się od rewelacyjnego wstępu Andrzeja Twarowskiego. Ten gość to zdecydowanie najbardziej inteligentny i dowcipny z polskich komentatorów. Potem było gorzej, bowiem pierwsze 20 minut londyńskich derbów było nudniejsze niż Real Madryt Carlo Ancelottiego.

Następnie jednak pazury pokazali wcześniej nieco wystraszeni gospodarze. Goście też się odgryźli, ale – jak mówią eksperci – bez efektu bramkowego. 0:0 i gdyby pierwsza połowa się nie odbyła, to nikt by nie płakał, może poza kibicami gospodarzy szczęśliwymi z każdej chwili spędzonej na stadionach Premier League. Wiedzą, że w kolejnym sezonie raczej się to nie powtórzy.

Druga połowa zaczęła się od frajerskiego faulu dobrze grającego Adlène’a Guédioury. Rzut karny i pewne trafienie Mikela Artety.

Potem mieliśmy sytuację, którą można zinterpretować na jakieś 15 sposobów (sędziowie nie mają łatwej fuchy). Fatalnie grający Marouane Chamakh walczy o piłkę z Artetą, źle ją przyjmuje, ale sprytnie „wbija się” w Hiszpana. Gwizdek, czerwona kartka, były zawodnik Evertonu może iść do szatni. Ja nakazałbym kontynuowanie gry (piszę to, oczywiście, z punktu widzenia mądrali, który miał możliwość zobaczyć powtórkę akcji), Chris Foy podziękował Artecie za udział w meczu. Problem w tym, że ta sytuacja była na tyle złożona, że równie dobrze mógłbym przyznać arbitrowi rację.

1

Gdy sprawdzałem w googlach, czy i jakie akcenty trzeba postawić w imieniu i nazwisku wspomnianego Adlène’a Guédioury, przypomniało mi się, jak komentatorzy TVP kiedyś na siłę szukali tzw. polskich akcentów. Nasza reprezentacja nie gra w mistrzostwach świata bądź Europy, ale mamy polski akcent: prababcia tego włoskiego obrońcy, który właśnie udaje, że urwało mu nogę, na łożu śmierci wymówiła słowo „pierogi”.

Gdyby nie Wojciech Szczęsny, i tak mielibyśmy polski akcent, bowiem wpisując w wyszukiwarce „Guedioura”, widzimy coś takiego:

Clipboard02

Na szczęście nie musimy uciekać się do takich działań. Mający ego niczym Popularny Futbolowy Dziennikarz Wojtek był najlepszym zawodnikiem Kanonierów. Raz źle wyszedł do dośrodkowania, ale o tym nikt nie będzie pamiętał. Za to o fenomenalnej obronie strzału Mile’a Jedinaka – każdy, kto oglądał te w sumie ciekawe derby.

szczesny jedinak

A jak się skończyły? Słabo grający Aaron Ramsey pięknie podał do słabo grającego Oliviera Giroud, a Francuz ustalił wynik meczu. Co ciekawe, tak naprawdę trudno wyróżnić, oprócz Szczęsnego, jakiegoś grajka gości. Nawet Özil wypadł przeciętnie. No, może warto zwrócić uwagę na to, że Bacary Sagna nauczył się dośrodkowywać.

Nie było to spotkanie, o którym chciałbym napisać powieść, być może najlepszy w nim był komentarz Andrzeja Twarowskiego i Rafała Nahornego. Ale i tak pojedynek pomiędzy Crystal Palace Football Club a Arsenal Football Club był ciekawszy od Gran Derbi.

27.10.2013, Selhurst Park (Londyn)

Crystal Palace – Arsenal 0:2 (0:0)

0:1 Arteta (k.) ’47
0:2 Giroud ’87

Czerwona kartka: Arteta ’65.

Sędziował: Chris Foy.

Widzów: 20 050.

Crystal Palace: Julián Speroni – Joel Ward, Danny Gabbidon, Damien Delaney, Dean Moxey – Kagisho Dikgacoi, Mile Jedinak – Barry Bannan (77′ Dwight Gayle), Adlène Guédioura (71′ Jimmy Kébé), Jerome Thomas (57′ Yannick Bolasie), Marouane Chamakh. Trener: Keith Millen.

Arsenal: Wojciech Szczęsny – Bacary Sagna, Per Mertesacker, Laurent Koscielny, Kieran Gibbs – Mathieu Flamini (8′ Serge Gnabry; 69′ Jack Wilshere), Mikel Arteta – Aaron Ramsey, Santi Cazorla (72′ Nacho Monreal), Mesut Özil – Olivier Giroud. Trener: Arsène Wenger.

Popisała się interia.pl. Przekręcanie nazw klubów to prawdziwa zaraza w polskim dziennikarstwie:

interia cp -ars

Marcin Wandzel