Wczorajszy mecz. Górnik Zabrze – Lech Poznań 1:3

Raczej o przegranych niż o zwycięzcach.

Gdy na ścianach panoszy się grzyb, a z sufitu kapie woda, nie zaczynasz remontu od kupna 60-calowego telewizora. Można odnieść wrażenie, że inne zdanie ma szefostwo 14-krotnego mistrza Polski.

Oczywiście, jak była okazja zakontraktować Lukasa Podolskiego, trudno było z niej nie skorzystać. Marketingowo to pewnie strzał w dziesiątkę. No i piłkarsko 36-letni gliwiczanin, jeśli tylko będzie w dobrej formie fizycznej i zechce mu się zaangażować w te nasze czasem komiczne rozgrywki, może dać wiele Górnikowi, co zresztą pokazał wczoraj.

Co z tego, skoro na niemal każdej innej pozycji panuje w Zabrzu bieda. Już poprzednia runda pokazała, że Górnik wymaga wzmocnień, że jego bodaj największym atutem jest słowacki bramkarz Martin Chudý. 32-latka nie ma dziś przy Roosevelta. Tzw. doniesienia prasowe mówiły o tym, że nie podobał się nowemu trenerowi Janowi Urbanowi, albo że szło o kasę.

No właśnie, Urban. Czy polska piłka musi się kręcić wokół tych samych nazwisk tych samych szkoleniowców? Wiadomo, piłka jest nieprzewidywalna i będę pierwszym, który ucieszy się, jeśli były trener Kolejorza wykona świetną pracę w Zabrzu, ale wierzę w to mniej więcej tak samo, jak w to, że Grzegorz Sandomierski okaże się lepszy od Chudego.

W Lechu do wczoraj nastroje były ponure, bo przecież klub chce prześcignąć Legię, a ostatnio nie idzie mu ani na boisku, ani na rynku transferowym. Mistrzostwo Polski na stulecie to cel niewątpliwie ambitny. Tylko kto w jego osiągnięcie wierzy? Na pewno bramkarz Filip Bednarek, który w jednym z wywiadów podzielił się swą wiarą. Ta ponoć góry przenosi. Może jednak Piotr Rutkowski powinien do realizacji celu nająć kogoś innego niż trener, który od dawna niczego nie wygrał?

Jan Urban kontra Maciej Skorża. Naprawdę mamy lato 2021 roku?


Na soccerway.com mają swój pomysł na trenowanie Górnika

Obie drużyny źle weszły w sezon. Górnik po kiepskiej grze przegrał 0:2 w Szczecinie. Lech zremisował u siebie bezbramkowo z beniaminkiem z Radomia. To dopiero początek rozgrywek, ale kolejna wtopa byłaby poważnym ciosem dla obu klubów, bo i tu, i tu są nadzieje na coś więcej niż bycie jednym z wielu szaraków w ligowej szarzyźnie. W Zabrzu te nadzieje opiera się naiwnie na jednej osobie – Poldim oczywiście.

***

Dla gospodarzy zaczęło się świetnie: Ľubomír Šatka zagrał ręką w polu karnym i po chwili Jesús Jiménez pewnie trafił z jedenastu metrów. Był to pierwszy gol zabrzan w tym sezonie. I miłe złego początki. Zanim Górnik zaczął się pięknie przedstawiać jako kandydat do spadku, okazję miał jeszcze Mateusz Cholewiak. Mickey van der Hart pokazał jednak, że Skorża ma rację, stawiając na niego kosztem wspomnianego Bednarka.

Pechowiec Šatka mógł wyrównać, lecz bodaj pierwszy, ale nie ostatni raz dobrze interweniował Sandomierski. No właśnie, nowy bramkarz drużyny Urbana – chwalić czy nie? Na linii grał dobrze. Co z tego, skoro można było odnieść wrażenie, że nogą nie byłby w stanie celnie podać do kolegi z drużyny nawet wtedy, gdyby ten stał pół metra od niego. Ostatnio tak źle grającego dolnymi kończynami bramkarza widziałem na… Euro 2020, gdy Turcja grała z Włochami. Uğurcan Çakır podawał wszystkim tylko nie zawodnikom znad Bosforu.

***

Mnie naprawdę więcej przyjemności sprawia chwalenie niż krytykowanie, ale trzeba zadać to pytanie: co musi zrobić Przemysław Wiśniewski, żeby usiąść na ławce rezerwowych? Pięć razy pokonać Sandomierskiego? Wiem, że Górnik nie cierpi na nadmiar stoperów, ale Wiśnia jeszcze za kadencji Marcina Brosza zaczął walczyć o miano najgorszego obrońcy w lidze, i gdy trenerem jest Urban, nie ma zamiaru się poddać w tej walce. Grał źle w ustawieniu z trójką defensorów, nic się nie zmieniło, gdy obecnie próbuje coś zdziałać w parze z Rafałem Janickim.

To po jego błędzie wyrównał Jakub Kamiński i było to jedno z wielu fatalnych zagrań obrońcy zabrzan. Szczytem wszystkiego było to, jak dał się przestawić w drugiej połowie sięgającemu mu do pasa João Amaralowi. Zero szybkości, zero zwrotności, fatalne wyprowadzanie futbolówki… Mam wrażenie, że ostatnio Wiśniewski grał dobrze w piłkę, gdy w drużynie z Roosevelta występował Paweł Bochniewicz, od września 2020 r. zawodnik Heerenveen.

Trzeba jednak pamiętać, że za kiepską grę z tyłu nie odpowiada wyłącznie syn słynnego Jacka. To, co robi Erik Janža, kiedyś być może najlepszy lewy obrońca czy wahadłowy w lidze, również woła o pomstę do nieba. Jakie atuty ma prawy obrońca Kacper Michalski? Zdaje się, że te same, co grający przed nim Robert Dadok. Prawa strona Górnika Zabrze to żart.

***

Po przerwie miało miejsce to, na co wszyscy czekali: na boisku pojawił się Podolski (a wraz z nim 18-letni Adrian Dziedzic). Mistrz świata kilka razy pokazał, że lewą nogą może wiązać krawaty i… że sam nic nie wskóra. Tak jak nic by nie wskórał Messi, Ronaldo, Benzema, De Bruyne czy Bóg wie kto jeszcze, mając obok siebie Filipa Bainovicia czy Ishmaela Baidoo. O nędzy kadry zabrzan świadczy m.in. właśnie fakt, że kolejną szansę dostali wracający z wypożyczeń Serb i Ghańczyk.

Ledwo Podolski pojawił się na boisku i… bardzo ładną akcję Lecha wykończył Mikael Ishak. Naprawdę świetna kombinacja. Na marginesie, Szwed jest kapitanem Kolejorza, a ja chyba nigdy nie przyzwyczaję się do tego, że możesz sprawować tę funkcję, nie umiejąc się porozumiewać w języku kraju, w którym zarabiasz kopaniem piłki.

***

W 69. minucie Michał Skóraś trafił na 3:1 (rykoszet, Sandomierski bez szans) i było wiadomo, że Skorża za 20 minut będzie mógł odetchnąć z ulgą. Nie wiem, może we wstępie potraktowałem go za ostro. Może chłop wrócił do gry. Ciekawe, czy po następnej kolejce będzie mógł się wyluzować Urban. Ze Stalą Mielec Górnik po prostu musi wygrać, inaczej nic nie pomoże fakt, że 59-letni trener jest legendą klubu, w którym aktualnie pracuje. Wystarczy poczytać, co sądzą o jego zatrudnieniu i tym, co pokazuje jego drużyna, kibice.

Wiem, że ocenianie szkoleniowca po dwóch meczach jest ryzykowne, może nawet niezbyt mądre, ale Urban to akurat gość, po którym mało kto spodziewał się czegoś dobrego. Nie chcę się nad nim znęcać, ale na tę chwilę jedyną nadzieją dla Górnika wydaje się być to, że zwiększono liczbę drużyn w tzw. ekstraklasie. Więcej beznadziejnych ekip to relatywnie większa szansa na utrzymanie. Bardzo bym chciał też dowiedzieć się od byłego zawodnika Osasuny, jaką taktykę wymyślił na wczorajszy mecz.

Tak jak chciałbym, żeby komentator Marcin Baszczyński spróbował choć raz w życiu „czytać” grę, zamiast wyłącznie cieszyć się z tego, że ma taką fajną robotę. Kazimierz Węgrzyn i tak cieszy się lepiej od niego. I przy okazji analizuje błędy zawodników oraz ustawienie drużyn.

***

A Lech? Grał nieźle; widać, że drużyna wiedziała, co ma robić. Kilku graczy można wyróżnić, np. – co cieszy szczególnie – młodego Kamińskiego. Najlepszy był jednak prawy obrońca Joel Pereira.

Szkoda tylko, że jego asysta i generalnie dobra gra zostały przyćmione koszmarnym faulem na Baidoo. Beznadziejnie głupie i wyjątkowo niebezpieczne zagranie. Bardzo dobrze sędziujący to ciekawe spotkanie Szymon Marciniak pokazał Portugalczykowi czerwoną kartkę.

Na koniec mało odkrywcza refleksja. Mając w pamięci ubiegły, pandemiczny sezon, skupiałem się dziś na żywo dopingujących kibicach 14-krotnego mistrza Polski. I co chwilę myślałem o tym, jak wielki wpływ na odbiór tego, co się dzieje na boisku, ma obecność fanów na trybunach. Oczywista rzecz, ale ostatnio nie mogę uwolnić się od myślenia o tym, jak dane spotkanie wyglądałoby bez kibiców albo z dopingiem z taśmy. Przeciętny mecz z prawdziwym dopingiem wygląda lepiej niż kapitalny szpil, który oglądają co najwyżej rezerwowi obu drużyn.

Górnik, mając takie wsparcie (19 tys. luda), nie może grać tak fatalnie, jak w piątkowy wieczór. Pytanie, czy stać go na dużo więcej niż pokazał. Oby. Ale śmiem wątpić.

Być może władze klubu były już zmęczone Broszem, człowiekiem niezbyt łatwym w obejściu. Na pewno sam trener miał dość ciągłego braku stabilizacji, wiecznego łatania dziur w kadrze po kolejnych transferach z drużyny. Oby za chwilę nie trzeba go było prosić na kolanach o powrót.

Natomiast kibice Kolejorza, którym od dłuższego czasu miłość ich życia głównie gra na nerwach, mogli po ostatnim gwizdku sędziego poczuć satysfakcję. I pewnie po chwili przyszła refleksja, że to jednak był tylko Górnik. Drużyna obecnie, przykro to pisać, beznadziejna.

***

2. kolejka PKO Ekstraklasy

30 lipca 2021, 20:30, Arena Zabrze

Górnik Zabrze – Lech Poznań 1:3 (1:1)
1:0 Jesús Jiménez (k.) 8′ – 1:1 Jakub Kamiński 38′, 1:2 Mikael Ishak 49′, 1:3 Michał Skóraś 69′

Marcin Wandzel

PS Przed meczem delegacja Lecha Poznań (Kuba to Jakub Kamiński, kibic Górnika) odwiedziła grób niedawno zmarłego wielkiego kibica Górnika, Sławomira „Leona” Sętkowskiego. Piękny gest poznaniaków.