Wczorajszy mecz. Legia Warszawa – Lech Poznań 1:0

Czemu spotkania drużyn ze stolicy i z Poznania nazywane są Derbami Polski?

Jakie jest uzasadnienie pojęcia „Derby Polski” – tego nie wie nikt. Czy chodzi o to, że grają ze sobą przedstawiciele dwóch od zawsze konkurujących ze sobą regionów: Mazowsza i Wielkopolski? Jeśli wziąć pod uwagę aspekt historii kraju, to gdzie w tym wszystkim Małopolska? A czemu „Derbami Polski” nie nazwać meczów Wisły z Legią, Lecha z Wisłą czy – co bardziej zasadne biorąc pod uwagę osiągnięcia piłkarskie – Górnika Zabrze z Legią? Albo sięgając do zamierzchłej historii naszej ligi, Cracovii z Polonią Warszawa?

Kto i dlaczego nazwał mecze Legii z Lechem „Derbami Polski”, nie wiadomo. Jednak każdy ma takie derby, na jakie zasługuje. Gdy Lech lub Legia zacznie dołować, określenie „Derby Polski” zostanie zapewne przeniesione na inną potyczkę. Ale to już nie nasze zmartwienie…

fyfhdayf

Klasyk kulawy
Tak się akurat złożyło, że oglądałem większe fragmenty ostatnich meczów Legii: z Wisłą (2:2) i z Piastem (2:1, po golu w ostatnich sekundach Władmiera Dwaliszwilego) oraz mecz Lecha z Widzewem (2:2). Nie chce się rozpisywać na temat tych spotkań, bo Internet co prawda zniesie wszystko, ale Szanowny Czytelnik już niekoniecznie. Jeśli miałbym wybrać piłkarza, który bez kompleksów mógłby rywalizować na arenie europejskiej, to wskazałbym na obrońcę Legii, Dossę Juniora. To taki Manuel Arboleda sprzed lat. Szkoda, że Dossa to pewniak w reprezentacji Cypru, bowiem szybko znaleźliby się zwolennicy naturalizacji stopera mistrzów Polski.

Obie ekipy wyszły w identycznych ustawieniach, jak w ostatniej kolejce. Pierwszą groźną sytuację już po 240 sekundach stworzyli legioniści. Po dośrodkowaniu z kornera Tomasza Brzyskiego, Tomasz Jodłowiec w dziecinny wręcz sposób uwolnił się spod opieki Marcina Kamińskiego i doszedł do piłki, jednak uderzenie głową chybiło celu. Kamiński potwierdził, że na mecze o dużą stawkę wychodzi wyjątkowo usztywniony. Syndrom Arkadiusza Głowackiego?

Lechici odpowiedzieli w 15. minucie, gdy Dusan Kuciak piąstkował piłkę pod nogi Szymona Pawłowskiego, lecz bomba aktywnego pomocnika Lecha była minimalnie niecelna. Obie drużyny próbowały coś skonstruować, w Lechu starał się Łukasz Teodorczyk, wśród legionistów szarpał Słowak Ondrej Duda. Gra toczyła się na tyle jednostajnie, że z błogostanu wyrwał mnie dopiero komentujący mecz dla TVP1 Tomasz Jasina, informując, że zegar wskazuje 32. minutę. Przypomniało mi się jak pijany facet siedział w knajpie i patrzył na wiatrak. Bełkocze do barmana:
– Patrz pan, jak ten czas zapier…

Na kłopoty Radović
Gdy ostatnio nie idzie Legii, zawsze poderwie ją Miroslav Radović. Serbski pomocnik jest wiosną – obok Dudy i Dossy – zdecydowanie najjaśniejszą postacią warszawskiego zespołu. W 38. minucie Jodłowiec, niczym klasyczny skrzydłowy, pociągnął lewą stroną. W dośrodkowaniu próbował mu przeszkodzić Łukasz Trałka, ale pomocnik Lecha defensywnym jest tylko z nazwy. Ponieważ jak na destrukcyjnego pomocnika przystało – Trałka ma kłopoty z odbiorem piłki, odbił się od Jodłowca jak od ściany, a pomocnik Legii zacentrował. Futbolówka minęła Kamińskiego i dotarła na głowę Radovicia, który szczupakiem skierował ją do siatki.

Lechici próbowali wyrównać jeszcze przed przerwą, lecz Pawłowskiemu i Teodorczykowi zabrakło szczęścia i umiejętności, by pokonać Kuciaka.

Było ich dwóch
Dziennikarze „Przeglądu Sportowego” poinformowali, że na meczu obecnych jest ponad 20 skautów z zachodnich klubów. Ilu dokładnie, nie określili. Nie tak dawno ich koledzy z korporacji Axel Springer wyliczyli na łamach „Faktu”, że Edyta Górniak w swoim życiu miała około sześciu facetów. Lepszych matematyków mają w tym „Fakcie” czy jak?

Do notesów wspomnianych skautów z pewnością trafiły dwa nazwiska: Pawłowskiego i Teodorczyka. Tych dwóch ludzi maczało palce (te u nóg, oczywiście) we wszystkich groźnych akcjach poznaniaków po przerwie. Niestety dla Lecha, zabrakło im odrobiny szczęścia.

teodorczyk_legia_lech_wiosna2014_650

Szkoda, że w poznańskiej ekipie brakowało tego trzeciego, ponoć piekielnie zdolnego nastolatka, Dawida Kownackiego, który przebywa na turnieju kadry U-17. Nie pierwszy i nie ostatni to raz, gdy na linii kluby-kadry młodzieżowe występuje konflikt interesów…

W 62. minucie Pawłowski ładnie przymierzył zza linii pola karnego i Kuciak z najwyższym trudem wybił piłkę na róg. 120 sekund później Teodorczyk główkował z kilku metrów i pomylił się o milimetry. Pepsi Arena odetchnęła z ulgą. Później Pawłowski z Teodorczykiem próbowali jeszcze kilka razy, lecz czynili to wyjątkowo nieskutecznie. Najbliżej szczęścia był Pawłowski, który w 80. minucie z ostrego kąta strzelił niecelnie, mając przed sobą pustą bramkę.

Legioniści z każdą minutą słabli coraz bardziej. Niewiele dało wprowadzenie Jakuba Koseckiego i Dwaliszwilego. W 85. minucie ni to strzał, ni dośrodkowanie Barry’ego Douglasa o centymetry minęło warszawską bramkę. Fura ze szczęściem, która zaparkowała tego dnia przy Łazienkowskiej 3 w Warszawie odjechała dopiero po ostatnim gwizdku arbitra.

Legia człapie po mistrzowski tytuł. Tytuł zdobyty dzięki temu, że rywal się spóźni, pomyli, nie trafi w piłkę, zbaranieje na moment i zagra ręką we własnym polu karnym. W tym sezonie najważniejszym czynnikiem przesądzającym o wygranych Legii jest fart. Piłkarze ze stolicy nie muszą się zbytnio wysilać, by sięgać po ligowe punkty. Mój profesor od fizyki mawiał w liceum: „Przyjdzie walec i wyrówna”. Jesienią po Legii przejechały się walce z Rumunii, Cypru, Włoch i Turcji. Kto przejedzie się po warszawiakach w przyszłym sezonie?

29 marca 2014, Pepsi Arena w Warszawie
28. kolejka T-Mobile Ekstraklasy
Legia Warszawa – Lech Poznań 1:0 (1:0)
Gol: Radović 38.
Legia: Dusan Kuciak – Łukasz Broź, Jakub Rzeźniczak, Dossa Junior, Tomasz Brzyski – Michał Żyro (56. Jakub Kosecki), Ivica Vrdoljak, Tomasz Jodłowiec, Ondrej Duda (75. Władimer Dwaliszwili), Henrik Ojamaa (90. Raphael Augusto) – Miroslav Radović.
Lech: Maciej Gostomski – Mateusz Możdżeń, Marcin Kamiński, Hubert Wołąkiewicz, Barry Douglas – Szymon Pawłowski, Łukasz Trałka, Karol Linetty (77. Daylon Classen), Kasper Hamalainen, Grego Lovrencsics – Łukasz Teodorczyk.
Żółte kartki: Teodorczyk, Linetty, Trałka.
Sędziował: Paweł Gil (Lublin)
Widzów: 28.238

Grzegorz Ziarkowski