Wczorajszy mecz. Manchester City – Arsenal 6:3
Armaty z Płn. Londynu nie zostały wczoraj dostatecznie nabite…
Spotkanie okrzyknięte jako „hit kolejki”, faktycznie okazało się zacnym widowiskiem. Wynik w pełni oddaje to, co działo się na boisku, choć kilka razy sędzia liniowy swoimi decyzjami skrzywdził „Kanonierów”. Gdyby jednak się nie pomylił, nie zmieniłoby to zbyt wiele…
City byli wczoraj nie do zatrzymania i opanowali środek pola w sposób bezdyskusyjny – Fernandinho pukający do wrót kadry „Canarinhos”; Nasri który robił wszystko, by trafić do bramki swojej byłej drużyny; David Silva, dyrygent, który dwoił się i troił (jak to on) oraz znakomity, silny i szybki Yaya Toure (jak to on). Generalnie rzecz ujmując – działo się sporo.
Arsenal miał słaby tydzień i widać było wczoraj, że zespół złapał zadyszkę. W środę przegrali w Neapolu 0:2, wczoraj polegli na błękitnym stadionie w Manchesterze.
W drugiej fazie LM ekipa Wengera ostatecznie zagra, nadal jest też liderem Premiership, widać jednak że coś w tej maszynie nie trybi.
Chelsea wygrywając wczoraj z Crystal Palace zbliżyli się do lidera i tracą do Arsenalu już tylko dwa punkty. Teraz obie ekipy odpoczną ponad tydzień, bowiem następny mecz zagrają 23 grudnia. Arsenal podejmie u siebie… Chelsea.
Wracamy do meczu – obie ekipy stworzyły ładne dla oka widowisko. Było to, co w futbolu najlepsze – ofensywnie, technicznie i mądrze. Nic zresztą dziwnego, spotkały się bowiem dwie najbardziej bramkostrzelne drużyny Premier League…
Nic nie wskazywało na początku meczu, że tak się to wszystko potoczy… Widać było, że Arsenal przyjechał po trzy punkty (jak zwykle zresztą) i od razu zaatakował. Wprawdzie pierwszy gola zdobył Agüero, ale już kwadrans później wyrównał Walcott. Przed przerwą trafił jeszcze Negredo i do szatni obie ekipy schodziły przy stanie 2:1.
Zaraz po przerwie strzelił świetny wczoraj Fernandinho i mimo drugiego gola Walcotta w 63. min widać było, że w drużynie gości coś jest nie tak…
Zawodził Özil, który już przyzwyczaił wszystkich, że potrafi zagrać, jakby go nie było na boisku. Niby miał asystę, ale to trochę za mało, jak na grajka, za którego płaci się 50 mln funtów.
Na domiar złego, po meczu Özil nie podszedł do sektora kibiców Arsenalu, za co dostał ostrą reprymendę od innego Niemca – Pera Mertesackera:
Podobno winowajca przeprosił już swoich fanów. Myślę, że jak się spręży i zagra na całego z Chelsea, to wszystkie winy zostaną mu zapomniane. To jeden z tych piłkarzy, których się lubi i wiele wybacza.
Po drugim golu dla Arsenalu, Silva i Fernandinho trafili dla gospodarzy i na tablicy widniał wynik 5:2. Gdy wydawało się, że jest już po meczu, w doliczonym czasie gry wpadły jeszcze dwie bramki – po jednej dla obu drużyn dorzucili Mertesacker i Toure.
W sześciu ostatnich meczach między City a Arsenalem padło łącznie siedem bramek, wczoraj – dziewięć!
Oprócz tego, że Arsenal stracił sześć goli (lekcja pokory i zimny prysznic dla pana gwiazdora Szczęsnego), stracił jeszcze Koscielny’ego, który jest w szpitalu po groźnej kontuzji. Kibice czekają na diagnozę…
14.XII.2013, Manchester, Etihad Stadium
Manchester City – Arsenal 6:3 (2:1)
Manchester City: Costel Pantilimon; Pablo Zabaleta, Vincent Kompany, Martin Demichelis, Gael Clichy; Fernandinho, Yaya Toure; Samir Nasri (Javi Garcia 90′), Sergio Aguero (Jesus Navas 50′), David Silva (James Milner 71′); Alvaro Negredo.
Arsenal: Wojciech Szczęsny; Bacary Sagna, Per Mertesacker, Laurent Koscielny (Thomas Vermaelen 41′), Ignacio Monreal; Mathieu Flamini (Serge Gnabry 71′), Aaron Ramsey, Jack Wilshere; Mesut Özil, Olivier Giroud (Nicklas Bendtner 76′), Theo Walcott.
Bramki: Aguero 14′, Negredo 38′, Fernandinho 50′ 88′, Silva 66′, Yaya Toure 90′ (k) – Walcott 32′ 63′, Mertesacker 90′.
Sędziował: Martin Atkinson
Widzów: 47.229
Dariusz Kimla