Wczorajszy mecz. Paris Saint-Germain – Real Madryt 0:0

Spotkanie czołowych drużyn grupy A Ligi Mistrzów rozegrane na Parc des Princes nie oczarowało.

Zabrakło chyba większej dramaturgii i rozpalających widzów emocji. A już na pewno goli, bo nikt z piłkarzy przebywających na boisku drogi do bramki nie znalazł. Czy więc ten mecz rozczarował? Mógł pozostawić niedosyt…

Od początku ataki gospodarzy były prowadzone rozważnie i raczej w spokojnym tempie. Gracze PSG sprawiali wrażenie próbujących wciągnąć na własną połowę przeciwników. Tylko że Real nie zamierzał im tego zadania ułatwiać. Poszczególni jego zawodnicy konsekwentnie trzymali się swoich pozycji i nie dawali się wciągnąć paryżanom, by ci przy próbie powodzenia mogli wyjść z akcją, w której będzie uczestniczyło więcej zawodników w granatowych strojach a mniej tych w białych trykotach. Krótko mówiąc: podopieczni Laurenta Blanca nie potrafili rozluźnić szyków „Królewskich”. Grali może i odpowiedzialnie, ale głównie bez podjęcia akcji zaskakującej i często wszerz boiska. To im, należy przynać, wychodziło.

Upływający czas w 1. połowie nie przynosił zmian w sposobie gry obu drużyn. Drużyna prowadzona przez Rafaela Beniteza sprawiała jednak wrażenie bardziej klasowej ekipy (a była tego dnia nieco osłabiona przez absencje niektórych ważnych graczy). Mogła bowiem imponować ich gra na jeden i dwa kontakty, bez długiego i zbędnego przetrzymywania piłki. A jeśli jej akurat w posiadaniu Real nie miał, to przeważnie szybko za chwilę potrafił ją odzyskać. Organizacja gry była wzorowa.

Wśród gospodarzy wielkie chęci przejawiał od początku Serge Aurier. Ten prawy obrońca z Wybrzeża Kości Słoniowej bardzo aktywnie raz po raz mknął prawą flanką, rozpędzał się i czekał na zagrania od kolegów. Nie zawsze pozostali wykorzystywali jego obecność i to, że się do tej gry pokazuje. Był to jednakże silny i jasny punkt tego wieczoru, bo nie zaniedbywał też swoich podstawowych zadań obronnych. Jego zaangażowanie w mecz wyraźnie podobało się zgromadzonym na stadionie fanom.

Najlepszą okazję przed przerwą mieli piłkarze z Madrytu. Była to jedna z nielicznych w ogóle akcji, po której istniało duże prawdopodobieństwo na to, że piłka zatrzepocze w siatce. Z prawej strony przed polem karnym PSG piłkę miał przy nodze Toni Kroos. Niemiecki pomocnik zamarkował uderzenie na bramkę, czym zaskoczył obrońców gospodarzy, by za moment wykonać dokładne podanie omijające każdego z broniących zawodników z Paryża. Piłka dotarła w ten sposób do Jese, który ładnie ją opanował. Z bramki wyszedł golkiper Kevin Trapp, żeby skrócić kąt. Napastnik gości oddał strzał, ale jego uderzenie potrafił zablokować nogą sprowadzony przed sezonem z Eintrachtu Frankfurt bramkarz.
Gol więc nie padł, a zespoły zeszły na przerwę bez zysków i strat.

Po przerwie gracze PSG próbowali częściej zagrywać piłkę do przodu i przedzierać się środkiem boiska. Do jednej szansy doszedł wreszcie bezproduktywny dotychczas Edinson Cavani, lecz jego uderzenie prawą nogą minęło bramkę strzeżoną przez Keylora Navasa. To nie był również dzień Zlatana Ibrahimovicia, który przeważnie wycofywał się przed pole karne i próbował rozgrywać akcje. Nie wychodziło mu to najlepiej. Generalnie zresztą wydawał się ociężały. Za wszystko zabierał się jakoś powolnie i bez większej wiary w powodzenie. W drugiej połowie poprawili grę z kolei środkowi pomocnicy ze stolicy Francji: Thiago Motta i Marco Verratti. Ten drugi szybko, na początku meczu, otrzymał żółtą kartę. To jednak nie przeszkadzało mu w odważnej i ofiarnej grze. Poza tym zaczął regularniej uczestniczyć w akcjach ofensywnych swojej drużyny. Próbował inicjować ataki środkiem, chociaż później przeważnie większość z nich się urywała. Generalnie tego dnia atak jednej i drugiej ekipy pozostawiał sporo do życzenia…

PSG-Real-un-spectateur-enlace-Cristiano-Ronaldo

To samo można powiedzieć o Cristiano Ronaldo. On sam po końcowym gwizdku miał zresztą kwaśną minę. Widać było, że nie był zadowolony ze swojej postawy i jakoś tak niechętnie garnął się do wywiadu, o który został poproszony. Ale to właśnie Portugalczyk miał dość wyborną okazję, żeby to Real mógł się cieszyć z kompletu punktów. Co prawda kąt był spory – sytuacja miała miejsce trochę z lewej strony pola karnego – jednak nie z takich pozycji potrafił Ronaldo trafiać do bramki. Tym razem uderzył obok słupka – piłka nie podkręciła się odpowiednio i ku wyraźnej uldze graczy PSG wynik pozostał bez zmian.

Tak już zostało do ostatniego gwizdka włoskiego arbitra, którym był Nicola Rizzoli. Mały zawód pozostał, nie należy jednak przesadzać. Piłkarze notowali niewiele strat. Może dlatego że brakowało tego ryzyka, które niekiedy się opłaca, a na które przede wszystkim gospodarze się raczej nie zdobyli. Wyglądali jakby obawiali się tego, co może się stać, jeśli zaatakują Real odważniej i w sposób zdecydowany. Trudno również kogokolwiek wyróżnić – wydaje mi się, że większość zawodników zagrała całkiem przyzwoite i równe zawody. Komentatorzy meczu, Rafał Dębiński i Kazimierz Węgrzyn, nie mogli się nachwalić Kroosa oraz „ekspresu z WKS” – Auriera. Sam wolałbym jednak wyróżnić tutaj obrońcę paryżan, bo Kroos – tak sądzę – zagrał swoje i wiele już zdążył w piłce osiągnąć…

6a00d83451575069e201bb0884e53c970d-800wi

W równolegle rozgrywanym meczu w tej grupie Malmoe pokonało 1:0 Szachtar Donieck po golu Markusa Rosenberga. Liderem jest Real, który ma tyle samo punktów co PSG – 7.

Paweł Król