Wczorajszy mecz. Podbeskidzie Bielsko–Biała – Widzew Łódź 1:0

Skandal na początek wiosny w T-Mobile Ekstraklasie. Wynik meczu ustalił sędzia Szymon Marciniak.

Pojedynek na dnie polskiej ekstraklasy nie budził wielkich emocji, bowiem nikt nie spodziewał się, że w ciągu krótszej niż zwykle zimowej przerwy obie drużyny zrobią niebywały postęp i zachwycą publiczność nad Klimczokiem poziomem więcej niż solidnym.

Obie drużyny zimą dokonały wzmocnień, ciężko jednak powiedzieć, która wzmocniła się bardziej. „Górale” pozyskali siedmiu nowych piłkarzy, pięciu pojawiło się w Łodzi (Widzew czeka jeszcze na certyfikat rosyjskiego bramkarza Aleksieja Bieriezina z Rubina Kazań). W piątkowym starciu w wyjściowych składach trenerzy wystawili łącznie siedmiu nowych zawodników. Jak wypadli w pierwszym wiosennym meczu?

Maciej Iwański – nie zaprezentował niczego godnego uwagi, co uczyniłoby go liderem walczącego o utrzymanie Podbeskidzia. Najczęściej walczył z Marcinem Kaczmarkiem. Boiskowe wygi nie szczędziły sobie razów i obaj solidarnie zwijali się z bólu na murawie. Jedyny wart odnotowania wyczyn „Pączka” to mocny strzał z rzutu wolnego w pierwszej połowie, po którym piłka w niewielkiej odległości minęła spojenie słupka z poprzeczką bramki Widzewa.

Charles Nwaogu – były król strzelców pierwszej ligi też pokazał niewiele. Jeśli już znajdował się w niezłej sytuacji albo symulował faul, albo przegrywał pojedynki z obrońcami rywala. W kilku sytuacjach zaprezentował niezłą szybkość, parę razy potrafił też dobrze się zastawić. Zaraz, zaraz, ale to przecież środkowy napastnik rozliczany z goli. Coś mi podpowiada że nad Klimczokiem jego rozliczanie nie będzie skomplikowaną matematyką…

Marcin Kikut – przez pół roku w Ruchu Chorzów kasował okrągłą sumkę za nicnierobienie. Niby przepracował okres przygotowawczy, ale koło 75. minuty na jego twarzy pojawił się grymas twarzy sugerujący… skurcze. Szkoda gadać. Dopóki miał siły nie grał źle, raz nawet się wyróżnił, ale zamiast podawać do lepiej ustawionego Eduardsa Visnjakovsa, huknął wprost w Richarda Zajaca.

Marek Wasiluk – także ostatnie pół roku stracone. Górujący nad resztą piłkarzy stoper był najlepszy w szeregach Widzewa jeśli chodzi o poczynania defensywne. Interweniował pewnie, spokojnie, właściwie zapora nie do przejścia. Za to w ofensywie spartolił najlepszą okazję dla Widzewa. W pierwszej połowie znalazł się sam dwanaście metrów od bramki i kopnął gdzieś w okolice rzutu rożnego. Mógł być herosem, a stał się antybohaterem. W 80. minucie po jego starciu z Tomaszem Górkiewiczem w polu karnym sędzia Marciniak podyktował rzut karny. Zaskoczony był sam Górkiewicz, któremu przez myśl nie przeszło, że po takim pojedynku mógłby się domagać „jedenastki”…

Yani Urdinov – Macedończyk urodzony w Belgii miał być lekiem na całe zło po lewej stronie obrony Widzewa. Na początku zagubiony, z każdą minutą nabierał pewności siebie. Raził niedokładnością, gdy przez nikogo nie naciskany podawał piłkę pod nogi przeciwników. W 73. minucie przesadził z ostrością, gdy w niegroźnej sytuacji z całym impetem władował się w nogi Marka Sokołowskiego. Dostał za to czerwoną kartkę, wpisując się tym samym w nową filozofię Widzewa polegającą na zbieraniu idiotycznych czerwonych kartoników. Kartka Urdinowa to siódme takie „wyróżnienie” dla piłkarza Widzewa w tym sezonie.

urdinov

Mateusz Cetnarski – w klubach z województwa łódzkiego (UKS SMS Łódź, GKS Bełchatów) rozgrywał naprawdę dobre mecze, dzięki czemu został okrzykniety jednym z najbardziej obiecujących środkowych pomocników naszej ligi. Miał być kreatorem ofensywnych poczynań Widzewa, powierzono mu funkcję kapitana drużyny. Z kreatora przeistoczył się w kreaturę – na stałe fragmenty gry w jego wykonaniu nie dało się patrzeć.

Xhevdet Gela – Fin rodem z Albanii to kolejny oryginał ściągnięty do Łodzi. Jego rajdy po prawym skrzydle miały siać spustoszenie w szeregach przeciwników. Tymczasem już na „dzień dobry” wystraszył się Błażeja Telichowskiego do spółki z Damianem Chmielem. A propos Albanii. Przypomina mi się historia jak po półfinale MŚ 1998 Francja – Chorwacja kilkunastu Albańczyków nadało swoim synom imię Thuram, na cześć Liliana Thurama, strzelca dwóch goli dla Francuzów. Po piątkowym meczu żaden łodzianin raczej nie nazwie swojego syna „Szewdet” czy „Dżewdet”.

Niestety, głównym bohaterem meczu okazał się arbiter Marciniak. Karał piłkarzy Widzewa kartkami za błahe przewinienia, które z pewnością na kartki się nie kwalifikowały. To dzięki niemu w następnej kolejce w drużynie z Łodzi nie zagra Haitańczyk Kevin Lafrance ukarany w piątek czwartą żółtą kartką. A już szczytem nieudolności Marciniaka był rzut karny „z kapelusza”, podyktowany w 80. minucie. Gola dającego trzy punkty gospodarzom zdobył Dariusz Kołodziej.

Kto wie, czy Marciniak w najbliższym tygodniu nie zostanie ukarany, bądź odsunięty od prowadzenia kilku ligowych spotkań. Zasłużonego punktu, który zapewne wywalczyliby w Bielsku, łodzianom to jednak nie zwróci…

14 lutego 2014, Stadion Miejski w Bielsku-Białej
22. kolejka T-Mobile Ekstraklasy
Podbeskidzie Bielsko-Biała –Widzew Łódź 1:0 (0:0)
Gol: Kołodziej 81., karny
Podbeskidzie: Richard Zajac – Tomasz Górkiewicz, Dariusz Pietrasiak, Bartłomiej Konieczny (53. Frank Adu Kwame), Błażej Telichowski – Marek Sokołowski, Dariusz Łatka, Maciej Iwański, Sebastian Bartlewski (46. Dariusz Kołodziej), Damian Chmiel – Charles Nwaogu (63. Piotr Malinowski).
Widzew: Patryk Wolański – Marcin Kikut (85. Veljko Batrović), Krystian Nowak, Marek Wasiluk, Yani Urdinov -. Xhevdet Gela (73. Aleksejs Visņjakovs), Kevin Lafrance, Piotr Mroziński, Mateusz Cetnarski, Marcin Kaczmarek (57. Mariusz Rybicki) – Eduards Visņjakovs.
Żółte kartki: Iwański, Górkiewicz, Łatka, Chmiel/Lafrance, E.Visņjakovs, Rybicki, Wasiluk, Nowak.
Czerwona kartka: Urdinov (73.)
Sędziował: Szymon Marciniak (Płock)
Widzów: 3.000

Grzegorz Ziarkowski