Wczorajszy mecz. Polska – Czechy 3:1

Może niezbyt pięknie, ale skutecznie nasi piłkarze zakończyli jakże udany dla siebie rok. Oby tak we Francji!

Przed ostatnim tegorocznym meczem kadry wszyscy zadawali sobie pytanie: czy istnieje życie kadry bez Grzegorz Krychowiaka i Roberta Lewandowskiego? Trener Adam Nawałka zdecydował, że pomocnik Sevilli i napastnik Bayernu pojadą wcześniej do domu, a reszta kadrowiczów pokaże, że bez dwóch kluczowych zawodników nie przypomina dzieci zagubionych we mgle, tylko drużynę godną miana finalisty Mistrzostw Europy.

Dwa szybkie ciosy
Początek meczu z Czechami? Marzenie! Prowadzenie objęliśmy po niespełna 180 sekundach Bartosz Kapustka przewidział podanie do prawego pomocnika, zgarnął mu piłkę sprzed nosa i pomknął lewą stroną. Dośrodkowanie było idealne na przedpole bramki Petra Cecha. Tam głowę dołożył Arkadiusz Milik i objęliśmy prowadzenie. Dla snajpera Ajaxu był to dziesiąty gol w kadrze. A ma dopiero 21 lat…

a3109169-b2ed-4e63-bd40-36fb196b4a3f

Potem nieźle centrował Kamil Grosicki, ale do tej piłki nie doszedł ani Milik, ani zamykający akcję Kapustka. Czesi powoli zaczęli dochodzić do siebie po ciosie na początku i opanowywać środek pola. W obronie dwie świetne interwencje zanotował Michał Pazdan, który uprzedzał Milana Skodę. Gdy goście budzili się z początkowego letargu, dostali… drugi cios. W prawym narożniku boiska korner wywalczył Grosicki. Do rzutu rożnego podszedł Milik i zacentrował na dalszy słupek. Tam akcję zamykał Tomasz Jodłowiec, który precyzyjnym strzałem głową podwyższył na 2:0. Po dwunastu minutach podopieczni Pavla Vrby musieli już odrabiać dwa gole różnicy!

Czeska dominacja
Czesi widząc, że to nie przelewki, zabrali się do roboty. Nasi środkowi pomocnicy (Jodłowiec, Krzysztof Mączyński i Karol Linetty) bez zbędnego naporu ogłosili kapitulację. Aż strach pomyśleć, co by się działo, gdyby w czeskich szeregach grali Tomas Rosicky i Vladimir Darida. W 15. minucie mnóstwo miejsca przed polem karnym miał Martin Pospisil. Pomocnik FK Jablonec przyjął, podciągnął i uderzył, na nasze szczęście nad bramką. Chwilę później po dośrodkowaniu Jaroslava Plasila, Tomas Kalas przeskoczył Kapustkę i dograł głową do Skody, lecz napastnik Slavii umiejętnie naciskany przez Pazdana nie trafił w bramkę.

Goście rozkręcali się z każdą minutą, a każda ich akcja niosła zalążek bramki. Nie dość, że opanowali środek pola, to jeszcze ochoczo zaczęli stosować pressing. A nasi piłkarze gubili się przy takim sposobie gry jak nieopierzeni juniorzy, zagrywając pod nogi rywali. Robił tak Grosicki, Kapustka, Pazdan… W 27. minucie po krzyżowym podaniu Vaclava Prochazki najsprytniejszy w polu karnym okazał się Ondrej Zahustel, ale spudłował. Chwilę później pięknym prostopadłym podaniem błysnął pomocnik Piasta Gliwice, Kamil Vacek, lecz Zahustel wychodzący sam na sam źle przyjął piłkę.

Vacek rządził
Pod koniec pierwszej połowy to właśnie Vacek wziął na siebie ciężar gry Czechów, a u nas brakowało człowieka, który spróbowałby chociaż rozegrać piłkę, czy ją przetrzymać. Z przodu bezradny był Milik, bowiem jak cień podążał za nim obrońca FC Basel, Marek Suchy, który kasował wszelkie próby przedostania się Polaków pod czeską bramkę. Goście poczynali sobie coraz śmielej. Z prawej strony pohasał Pospisil, którego centrę w porę wybił Rybus. Potem znów główkował Skoda i znów nad bramką.

Wreszcie w 41. minucie rzadko spotykaną „konsekwencją” popisał się Jodłowiec. Pomocnik Legii najpierw w narożniku boiska dostał podanie od Rybusa, który odebrał piłkę rywalowi, by za moment… idealnie wyłożyć ją Ladislavowi Krejciemu. Skrzydłowy Sparty przyjął piłkę i przymierzył w dalszy róg. Futbolówka zatrzepotała w okienku bramki Artura Boruca. Piękny był to gol, będący pokłosiem beztroskiego zagrywania pod nogi przeciwnika. W końcówce pierwszej połowy zaczęliśmy się bronić dość desperacko, ale jak to śpiewał Kazik – „Wrocław od zawsze poddaje się ostatni”. Choć nasza defensywa trzeszczała w szwach, to do przerwy już nie pękła. Mogło być inaczej, ale w 45. minucie Boruc odważnie rzucił się pod nogi Skody, który bez kłopotu wymienił przed szesnastką piłkę z Zahustelem.

736ac61434b6a62d2f15880324f7_base_optimal

Polskie odpowiedzi
Początek drugiej połowy był niemal taki sam, jak początek pierwszej. Polacy zaatakowali, lecz najpierw Milikowi zabrakło centymetrów, by dojść do podania Grosickiego, a chwilę później znów odbiorem na połowie Czechów popisał się Kapustka, podał do Linettego, który wypatrzył Grosickiego. „Grosika” zablokowali jednak obrońcy. W 49. minucie pomocnik Rennes mocno zacentrował, lecz składający się do efektownych nożyc Milik nie trafił w piłkę. Chcieć pokonać samego Cecha w taki sposób – pewność siebie napastnika Ajaxu jest godna podziwu…

Nasi południowi sąsiedzi ponownie płynniej rozgrywali piłkę, przeważali w drugiej linii, ale nie była to już tak przygniatająca przewaga jak w pierwszej połowie. Biało-czerwoni dalej mieli kłopot ze swobodną wymianą podań w drugiej linii. Lepiej wychodziły nam błyskawiczne kontry, którymi odgryzaliśmy się po celnych strzałach Czechów. Tak było w 54. minucie, gdy Kapustka odpowiedział celnym strzałem na niecelną główkę Skody, oraz 66. minucie, gdy Skoda z 14 metrów uderzył płasko obok słupka, a nasi za sprawą Mączyńskiego i Linetty’ego wyprowadzili błyskawiczną kontrę, po której Cech zablokował strzelającego z 10 metrów Milika.

Podręcznikowa kontra
W końcu Polacy dopięli swego. W 70. minucie Czesi bili korner. Piłkę przejął Pazdan i zagrał do Mączyńskiego. Pomocnik Wisły popędził lewą stroną. Wychodziliśmy trzech na jednego. Mączyński podał do Milika. Napastnik Ajaxu mógł strzelać, ale kątem oka dostrzegł na prawej stronie Grosickiego, który pilnował spalonego wyznaczonego przez linię piłki. „Grosik” otrzymał podanie i uderzył obok interweniującego Cecha.

Na gości trzeba było uważać do końca, Josef Sural trafił w boczną siatkę. Pod koniec meczu trochę ożywienia w nasze szeregi wprowadził Sławomir Peszko. W 85. minucie szansę na gola mieli rezerwowi. Po sprytnym podaniu Sebastiana Mili z rzutu wolnego Peszko zagrywał (strzelał?) wzdłuż bramki, a zaskoczony takim obrotem sprawy Artur Sobiech właściwie potknął się na piłce stojąc 6 metrów od czeskiej bramki. Przy tej okazji otrzymaliśmy odpowiedź na pytanie, czy kandydaturę atakującego Hannoveru poważnie rozważać w kontekście Euro.

Miła wiadomość dla Maćka Słomińskiego – po raz pierwszy w meczu reprezentacji na boisku wystąpiło trzech piłkarzy Lechii: Ariel Borysiuk, Mila i Peszko. Futbol na Wybrzeżu wyraźnie rośnie w siłę!

***

17 listopada 2015, Stadion Miejski we Wrocławiu
Mecz towarzyski
Polska – Czechy 3:1 (2:1)
Gole: Milik 3., Jodłowiec 12., Grosicki 70. – Krejci 41.
Polska: Artur Boruc – Artur Jędrzejczyk, Kamil Glik (46. Thiago Cionek), Michał Pazdan (87. Paweł Dawidowicz), Maciej Rybus – Kamil Grosicki (73. Sławomir Peszko), Tomasz Jodłowiec (78. Ariel Borysiuk), Krzysztof Mączyński, Karol Linetty (77. Sebastian Mila), Bartosz Kapustka (83. Artur Sobiech) – Arkadiusz Milik.
Czechy: Petr Cech – Tomas Kalas (76. Daniel Pudil), Marek Suchy, Vaclav Prochazka, Lukas Bartosak (76. Pavel Kaderabek) – Ondrej Zahustel (58. Jiri Skalak), Jaroslav Plasil, Martin Pospisil (84. Vladimir Darida), Ladislav Krejci (58. Josef Sural) – Milan Skoda (67. Tomas Necid).
Żółte kartki: Jędrzejczyk, Grosicki/Suchy.
Sędziował: Sandor Andro-Sabo (Węgry)
Widzów: 40.793

Grzegorz Ziarkowski