Wczorajszy mecz. Polska – Niemcy 2:0

Mecz stulecia? Mecz tysiąclecia? Nieważne. Grunt, że tego dożyliśmy…

Niemcom nie dała rady reprezentacja Polski z genialnym Wilimowskim, a potem z Cieślikiem, Deyną, Lubańskim, Latą, Szarmachem, Bońkiem, Janasem, Dziekanowskim, Warzychą, Żurawskim, Krzynówkiem, Bąkiem… Za to zwycięstwo nad naszymi sąsiadami mają na koncie Szukała, Wawrzyniak, Jodłowiec czy Mila. Rechot historii? Może. Na pewno piękno i nieprzewidywalność futbolu.

Za mojego żywota drugi raz pokonaliśmy mistrzów świata. Pierwszego nie pamiętam, bo miałem wtedy trochę ponad półtora roku. 16 listopada 1985 roku na Stadionie Śląskim pokonaliśmy Włochów 1:0, po pięknym golu Dariusza Dziekanowskiego.

Profesor Glik i holownik Jodłowiec
Polacy rozpoczęli mecz bez respektu dla utytułowanych rywali. Już po kilkunastu sekundach Jakub Wawrzyniak miał na koncie faul na Karimie Bellarabim. Znając jego płytkie zasoby farta, zaczęliśmy się zastanawiać czy obrońca Amkaru Perm dogra mecz do końca. Z przeciwnej strony dwa razy szarpnął Kamil Grosicki, zwłaszcza mogła się podobać akcja, w której „nawinął” Erika Durma, lecz wystarczyło, że nogę wystawił Mats Hummels i zlikwidował zagrożenie.

Goście spokojnie i cierpliwie budowali przewagę długo wymieniając piłkę. Do akcji ofensywnych chętnie włączał się po prawej stronie Antonio Ruediger. Pierwszy celny strzał na bramkę Wojciecha Szczęsnego oddał Thomas Mueller w 10. minucie. Potem Kamil Glik zablokował uderzenie Hummelsa. Glik… Man of the match. Obrońca Torino był szefem defensywy z prawdziwego zdarzenia, może niezbyt zwrotny, ale bezbłędnie przewidujący zamiary rywali, ofiarnie blokujący, spychający do boku szarżujących Niemców. W 31. minucie wślizgiem w ostatniej chwili powstrzymał Bellarabiego. Niemcy uzyskali już momentami przygniatającą przewagę. Gdyby Robert Lewandowski w 35. minucie lepiej trafił w piłkę po zagraniu Macieja Rybusa mogło być pięknie… Ale nie było.

Polacy irytowali holowaniem piłki w środku pola. Taki Tomasz Jodłowiec biegał z nią dotąd, dopóki nie odebrali mu jej przeciwnicy. A czynili to z dziecinną łatwością. Podobnie Wawrzyniak. W końcówce gra Polaków przypominała obronę Częstochowy. W rolę ojca Kordeckiego co chwilę wcielali się Szczęsny lub Glik. Minimalnie niecelnie strzelał Bellarabi, Glik w ostatniej chwili zablokował Muellera, nikt nie zamknął dośrodkowania Schuerrle, wreszcie Szczęsny fantastycznie złapał strzał Bellarabiego, który poradził sobie z trójką polskich obrońców. W 45. minucie szansę na gola do szatni miał Mats Hummels, lecz po rzucie rożnym huknął nad bramką, mimo, że miał obok siebie trzech naszych defensorów. Na szczęście ten festiwal przerwał gwizdek Pedro Proency, który zaprosił piłkarzy na przerwę.

Neuer jak… „Woźny”
Wydawało się, że po zmianie stron kwestią czasu będzie, gdy rozwiąże się worek z bramkami dla reprezentacji Niemiec. I rozwiązał się, ale… dla Polaków! W 51. minucie z prawej strony dośrodkowywał Łukasz Piszczek (lepszy w ofensywie niż w defensywie), a Arkadiusz Milik wyskoczył wyżej niż Manuel Neuer i głową pokonał golkipera Bayernu! Neuer miał na Stadionie Narodowym swoje Wembley, tak jak 18 lat temu Andrzej Woźniak.

Stracony gol podziałał na mistrzów świata jak płachta na byka. Pod bramką Szczęsnego niemal co chwilę dochodziło do dantejskich scen. Tuż po bramce Milika na bramkę Polaków nacierał Goetze, powstrzymany przez bramkarza Arsenalu. Potem próbowali Toni Kroos, Schuerrle i Durm, który nie wykorzystał fantastycznej sytuacji. W 67. minucie sam na bramkę pędził Bellarabi, lecz Glik mądrze zepchnął go do boku i przyblokował strzał, a Szczęsny nie miał kłopotów ze złapaniem piłki. Niemal od razu po wejściu na murawę uderzał Julian Draxler, lecz został zablokowany.

Koncert gry w defensywie dawał Kamil Glik. Obrońca Torino rządził i dzielił we własnym polu karnym. Goście na wszelkie możliwe sposoby usiłowali wyrównać. W 79. minucie sprzed pola karnego huknął Bellarabi, lecz Szczęsny zdołał odbić piłkę. Niemcy wprowadzili na boisko swoją tajną broń – Lukasa Podolskiego. I „Poldi” był naprawdę blisko celu. W 81. minucie przejął bezpańską piłkę w polu karnym, miał mnóstwo miejsca by strzelić z woleja. Na nasze szczęście uratowała nas poprzeczka, bo Szczęsny nawet nie drgnął.

Milowy krok
Skoro nawet piłka po strzale Podolskiego nie chciała wpaść do naszej bramki, trzeba było Niemców dobić. Tak też zrobiliśmy! W 88. minucie z autu wrzucił piłkę Piszczek. Lewandowski pokazał jak silnym jest piłkarzem wypychając niemieckiego defensora i zagrywając w pole karne do wbiegającego Sebastiana Mili. Pomocnik Śląska precyzyjnie uderzył, łapiąc Neuera na wykroku. Niesamowite, prowadziliśmy 2:0, oddając bodaj trzeci celny strzał w meczu!

W doliczonym czasie gry znów Glik stanął na drodze Niemców do polskiej bramki (tym razem próbował Podolski), a Kroos minimalnie chybił nad poprzeczką. Ostatni gwizdek i… oczy przecierane ze zdumienia. Wygraliśmy z mistrzami świata, choć przed meczem niewielu postawiłoby na to złamany grosz. Może wreszcie, z wielkich bólów narodziła nam się reprezentacja godna Europy? Może wreszcie mamy po swojej stronie nie tylko Szczęsnego, ale i szczęście? Może trener Adam Nawałka jednak nie jest prowincjonalnym szkoleniowcem z Zabrza, ale fachowcem pełną gębą? Może wreszcie polscy piłkarze zaczęli poważnie traktować grę w koszulce z białym orłem? I wreszcie nie trzeba nam obrażalskich, wypinających zad na nasz kraj Polanskich i Obraniaków, po to by ogrywać mistrzów świata.

JS48452864

11 października, Stadion Narodowy w Warszawie
Eliminacje Mistrzostw Europy 2016
Grupa D
Polska – Niemcy 2:0 (0:0)
Gole: Milik 51., Mila 88.
Polska: Wojciech Szczęsny – Łukasz Piszczek, Łukasz Szukała, Kamil Glik, Jakub Wawrzyniak (84. Artur Jędrzejczyk) – Kamil Grosicki (73. Waldemar Sobota), Grzegorz Krychowiak, Tomasz Jodłowiec, Robert Lewandowski, Maciej Rybus – Arkadiusz Milik (77. Sebastian Mila).
Niemcy: Manuel Neuer – Antonio Ruediger (83. Max Kruse), Mats Hummels, Jerome Boateng, Erik Durm – Karim Bellarabi, Christoph Kramer (71. Julian Draxler), Toni Kroos, Mario Goetze, Andre Schuerrle (77. Lukas Podolski) – Thomas Mueller.
Żółte kartki: Szukała, Lewandowski, Piszczek/Bellarabi. Boateng.
Sędziował: Pedro Proenca (Portugalia)
Widzów: 56.934

Grzegorz Ziarkowski