Wczorajszy mecz. Real Madryt – Córdoba CF 2:0

Królewscy rozczarowali. Nie rozczarował Leszek Orłowski.

Jeżeli wierzyć Rodrigo Silvie z „El País”, budżet Córdoba Club de Fútbol wynosi 20 mln euro. Sam Toni Kroos, choć kupiono go w okazyjnej cenie, kosztował więcej. No więc z jednej strony grający u siebie zdobywcy Pucharu Europy, z drugiej – drużyna, która cudem awansowała do La Liga.

Gwiazdy szukają formy
Gospodarze grali nieźle w pierwszej połowie. Przez ładnych parę minut pokazali, że jak siądą na przeciwniku, to z tego przeciwnika prawdopodobnie nie będzie czego zbierać. Problem w tym, że żaden z ofensywnych zawodników Carlo Ancelottiego nie znajduje się w wysokiej formie, więc za intensywnymi atakami nie szla dokładność, a za nią bramki.

Cristiano Ronaldo nie jest chyba w pełni sił (więc po co wystawiać go na tak słabą drużynę? Inna sprawa, że Portugalczyk zagrał cały mecz i zdobył bardzo ładną bramkę). Gareth Bale na razie robi wszystko, by zaprzeczyć tezie, że po przepracowanym całym okresie przygotowawczym, będzie wymiatał jak nigdy. Karim Benzema, mimo zdobytej bramki (przedostatnio w lidze trafił 23 marca w meczu z Barceloną), znów nie zachwycił; nie jest tak aktywny w rozgrywaniu piłki, jak wtedy, gdy znajduje się w optymalnej dyspozycji. Luka Modrić szuka formy, którą czarował w ubiegłym sezonie (przeciwko Córdobie zagrał na pewno lepiej niż przeciwko Atlético w Superpucharze), a James Rodríguez wciąż wdraża się w grę nowej drużyny.

Czy Kolumbijczykowi uda się zastąpić Angela Di Marię? Ci, którzy płaczą po Argentyńczyku, jak po Mesucie Özilu, być może za rok stwierdzą, że wymiana jednego pomocnika na drugiego wyszła na zdrowie Realowi. Myślę, że były zawodnik Monaco ma potencjał, by szybko stać się kluczowym zawodnikiem Królewskich. Di Maríi wypada życzyć owocnej współpracy z Tomem Cleverleyem i Ashleyem Youngiem.

Na tę chwilę ofensywa Królewskich prezentuje się przeciętnie. Dlatego nie było goleady, a „marne” 2:0.

1
„As” ma rację: dopiero CR7 (255 bramek w 250 meczach w białych barwach) zakończył cierpienia Realu w spotkaniu z Córdobą

Licząc na kolejny cud
Goście, dowodzeni przez byłego obrońcę Barcelony Alberta „Chapiego” Ferrera, zaprezentowali się nieźle w defensywie, ale trzeba przyznać, że w akcjach ofensywnych pomógł im fatalnie dysponowany Sergio Ramos. „Cesarz” gra tak, że mógłby mieć problem, żeby załapać się do obrony Cracovii. Dobrze dla kibiców Realu, że Pepe naprawia błędy bohatera finału Ligi Mistrzów. Niespodziewanie grający od pierwszej minuty Álvaro Arbeloa też wypadł słabo.

Obrona gospodarzy grała nie najlepiej, ale Córdoba nie pokazała zbyt wielu atutów z przodu. Niby miała swoje szanse, ale takie mają w ciągu 90 minut niemal zawsze rownież słabe drużyny, nawet na Santiago Bernabéu i Camp Nou. Nieporadnie wyglądał prawie dwumetrowy napastnik gości Mike Havenaar – Holender urodzony w Japonii. Raz nawet próbował przyjąć piłkę ręką. Wiadomo, nogą trudniej.

Jeżeli ktoś śledził losy Crystal Palace w ubiegłym sezonie Premier League, wie, że nie powinno się nikogo skazywać na spadek, gdy zaczyna się sezon, ale drużyna Chapiego Ferrera, która awansowała do Primera División dzięki bramce zdobytej w ostatnich sekundach meczu barażowego, by się utrzymać, będzie potrzebowała kolejnego cudu.

cordoba
Kibicki Córdoby potrafią ładnie się uśmiechać

Leszek Orłowski w formie gorszej niż Sergio Ramos
Gwiazdą meczu był komentator Canal Plus Leszek Orłowski. To, że niemal przez całą drugą połowę myliła mu się Córdoba z Elche (w końcu w sobotę Barcelona, ukochana drużyna pana Leszka, pokonała 3:0 Los Franjiverdes), można było do pewnego momentu uznać za zabawne (potem już jedynie za żenujące). Ale sprzedanie gawiedzi newsa o tym, że dziennikarz „Asa” Tomás Roncero w swym felietonie napisał o tym, że Angel Di María musiał odejść, bo koszulki Jamesa Rodrigueza lepiej się sprzedają (340 tys. sztuk według Orłowskiego), to już był pokaz kompletnej niewiedzy komentatora. No ale wiadomość poszła w świat i teraz każdy janusz, który oglądał mecz, poda ją dalej.

Ignorancję dziennikarza pokazano na fejsbukowym (anty)fanpejdżu „Odsunąć Leszka Orłowskiego od komentowania meczów Realu Madryt”. Po pierwsze: nie Roncero, a Alfredo Relaño, dyrektor „Asa”. Po drugie: koszulek sprzedało się pierwszego dnia nie 340 tys., a 900 (nie 900 tys., po prostu 900), więc powtarzanie takiej bzdury nie przystoi. Po trzecie: jeżeli ktoś interesuje się tym, co dzieje się w Realu Madryt, wie, że „Asowi” niekoniecznie po drodze z Florentino Pérezem, a raczej nieskory do głoszenia radykalnych opinii prezes Królewskich, z wyraźnym niesmakiem wykazywał swego czasu hipokryzję Roncero.

Orłowski? Facet uchodzi za eksperta od ligi hiszpańskiej, a nie nadaje się do tego, by czytać w Kauflandzie ogłoszenia o promocjach. Gdy swego czasu pisałem o koszmarnych błędach popełnianych przez to indywiduum i jego stronniczości, inny znany dziennikarz zarzucił mi „hejt”. Cóż, ręka rękę myje.

Co dalej?
Real Madryt zaimponował w meczu o Superpuchar Europy, nie dając szans Sevilli (2:0 i niemal pełna kontrola na boisku). Potem słabo wypadł w dwumeczu przeciwko Atlético, teraz męczył się z beniaminkiem. Za tydzień wyjazd do San Sebastian, później kolejna walka na noże z Rojiblancos na Santiago Bernabéu.

Przewidywania? Można by napisać, że jeśli Królewscy nie poprawią gry, znów dostana w łeb od Atleti. Ale piłkarze Diego Simeone (spędzi osiem meczów poza ławką rezerwowych za, powiedzmy, pewną nadekspresję podczas ostatniego meczu przeciwko Blancos – kara przegięta) stracili przecież punkty w meczu z Rayo Vallecano, które do potentatów nie należy. Bądź tu mądry. Jeżeli chodzi o Córdobę trudno przewidywać, by walczyła o coś więcej niż utrzymanie (będzie potrzebny kolejny cud?). Real Madryt poprzedni sezon zaczął od wymęczonego 2:1 z Betisem, a na do widzenia zdobył Décimę. Może i teraz ślamazarna gra jest zapowiedzią kolejnych triumfów?

Nowy sezon La Liga zaczął się bez fajerwerków (tylko 20 zdobytych bramek). Oby następne kolejki były ciekawsze i oby nC+ wprowadziło opcję „wyłącz komentatora”.

***

25 sierpnia 2014, Estadio Santiago Bernabéu (Madryt)

Real Madryt – Cordoba CF 2:0 (1:0)
1:0 Karim Benzema 30′
2:0 Cristiano Ronaldo 89′

Sędziował: Jesús Gil Manzano.

Widzów: 70 356.

Real Madryt: Iker Casillas, Álvaro Arbeloa (71′ Dani Carvajal), Sergio Ramos, Pepe, Marcelo, Toni Kroos, Luka Modrić, James Rodríguez (71′ Isco), Gareth Bale, Cristiano Ronaldo, Karim Benzema (76′ Sami Khedira). Trener: Carlo Ancelotti.

Córdoba CF: Juan Carlos, Adrian Gunino, Aleksandar Pantić, Íñigo López, José Crespo, Fausto Rossi, Aritz López Garai, Ryder Matos (62′ Fidel), José López Silva, Dani Pinillos (46′ Federico Cartabia), Mike Havenaar (67′ Xisco Jiménez). Trener: Albert Ferrer.

Marcin Wandzel