Wczorajszy mecz. Real Sociedad – Real Madryt 0:3

Jednym ze znaków firmowych drużyny Zinédine’a Zidane’a w poprzednim sezonie były męczarnie na wyjazdach. Teraz – mimo osłabień – Królewscy nie dali szans drużynie z San Sebastián na jej stadionie.

***

Gdy przypomnę sobie, że przez wiele lat musiałem się męczyć w Canal+ z Leszkiem Orłowskim, stwierdzam, że grzechem jest narzekać na komentatorów Eleven Sports, choć słuchanie Patryka Mirosławskiego to atrakcja na miarę oglądania naszej ekstraklasy. Miłość własna i te jego wtręty o mediach społecznościowych są męczące. Mam nadzieję, że to odgórny prikaz, nie inicjatywa dziennikarza. Chciałbym dożyć czasów, gdy komentatorzy będą mniej gadać, ale przekazywać więcej sensownych treści.

***

Real Madryt daleki od once de gala. Keylor Navas, Pepe, Cristiano Ronaldo i Karim Benzema leczą urazy, a Luka Modrić pauzował za kartki. W imienniku z San Sebastián też nie wszyscy zdrowi: zabrakło chociażby Imanola Agirretxe, który w poprzednim sezonie zdobył 13 goli. Mnie najbardziej szkoda Sergio Canalesa, który uchodził za wielki talent (kilka lat temu trafił przecież na Santiago Bernabéu), a więcej czasu spędza w pokojach zabiegowych niż na boiskach Primera División. Trzeci kontuzjowany to Jon Gaztañaga (powrót z wypożyczenia do Numancii).

Wracając do kontuzjowanych w drużynie gości: zapomniałem na śmierć o Fábio Coentrão. Portugalski pechowiec wróci (?) do gry w październiku.

zz

Poprzedni sezon Txuriurdin skończyli na dziewiątym miejscu. Chyba pozycja w sam raz, biorąc pod uwagę obecne znaczenie tego klubu w Hiszpanii. Królewscy znów musieli uznać wyższość FC Barcelona. Trzeba jednak przyznać, że we wspaniałym stylu gonili drużynę Luisa Enrique, zaczynając od wygrania w kwietniu Klasyku na Camp Nou.

***

Ani Królewscy z San Sebastián, ani Królewscy z Madrytu nie szaleli na rynku transferowym. Jeżeli chodzi o drużynę Florentino Péreza, jest to cud na miarę awansu polskiej drużyny do Ligi Mistrzów. Z drugiej strony, na której pozycji zwycięzcę Champions League można wzmocnić?

***

W poprzednim sezonie na Anoeta lepsi byli goście. Jedyną bramkę zdobył Gareth Bale, który trafiał zresztą w każdej ze swych trzech gier w San Sebastian.

***

OK, można bawić się w przewidywania, zastanawiać, czy osłabiony Real Madryt poradzi sobie na trudnym terenie. Można. Tyle że ledwo usiądziesz w fotelu, a Sergio Ramos poda idealnie na kilkadziesiąt metrów do Daniego Carvajala, ten dośrodkuje tak, że żaden inny piłkarz nie potrafiłby zrobić tego lepiej, a wspomniany Bale wyskoczy do główki w taki sposób, jakby pole karne nie było chronione przez profesjonalnych piłkarzy, a przez obrońców Legii Warszawa. 1:0 po naprawdę imponującej akcji. Tylko dwóch zawodników w historii Królewskich szybciej trafiło do siatki w otwarciu sezonu: Iván Zamorano (gol w 13. sekundzie w sezonie 1994/1995) i Ramón Tejada (40 sekunda, 1960/1961). Walijczyk potrzebował minuty i trzynastu sekund.

Niby gospodarze mogli wyrównać, bo Marcelo myślami był poza boiskiem, ale można też było odnieść wrażenie, że prędzej Canal+ odzyska prawa do ligi hiszpańskiej, niż podopieczni Zidane’a zawalą ten mecz. Fantastyczne podanie Raphaëla Varane’a do Marco Asensio i wychowanek Mallorki „robi Raúla”. 0:2.

asensio
Schodzi Asensio, wchodzi Lucas Vázquez

Real Sociedad niby nie grał źle, niby nie dał się zmiażdżyć gościom, ale tak naprawdę niewiele z tego wynikało, o czym świadczy fakt, że Kiko Casilla miał wyjątkowo spokojny wieczór. Jego najtrudniejszą interwencją było przerwanie akcji drużyny Eusebio Sacristána niemal w środku boiska. Nie rozumiem, czemu komentatorzy zastanawiali się, jak Zidane zareaguje na to zagranie. Pojawiło się również wielce oryginalne nawiązanie do Manuela Neuera, autorstwa Tomasza Ćwiąkały, który jednak wypada lepiej niż Mirosławski.

Wszystko szło dobrze dla gości, choć druga połowa nie była w ich wykonaniu tak dobra, jak pierwsza. Szło dobrze, ale gdy Bale nagle poczuł ból w nodze, zapewne trzy czwarte kibiców Realu Madryt pomyślało, że znów nie będzie można patrzeć na grę rewelacyjnego Walijczyka przez kilka tygodni. Stało się inaczej, bowiem były gracz Tottenhamu na zakończenie dobił Gerónimo Rullego i jego kolegów (asystował przeciętnie grający James Rodríguez).

***

To, czy Real Madryt ma swój styl, pozostaje kwestią dyskusyjną. Ja go nie widzę, choć doceniam pracę Zizou, w tym fakt, że Francuz nie patrzy na nazwiska, a na to, jak kto pracuje. Mateo Kovačić zagrał 90 minut, bo skrócił urlop i ma za sobą udaną pretemporadę. No i nie mógł zagrać Luka Modrić, ktoś dopowie. Podobnie ma się sytuacja z Marco Asensio. Być może drużyna Zidane’a rodzi się powoli i jeszcze chwilę potrwa cały proces. Wydaje się jednak, że Florentino Pérez ostatecznie zaufał kiedyś najlepszemu piłkarzowi świata.

Co do gospodarzy, to ponoć mają ambicje, by awansować do pucharów. Nie z taką grą. Wystarczy zobaczyć, jak wielki popłoch siał w ich szeregach Álvaro Morata (fakt, że grający świetnie). Hiszpan szarżuje na bramkę Rullego, a kilku zawodników biało-niebieskich zachowuje się, jakby były gracz Juventusu torował sobie drogę siekierą. Panika, potykanie o własne nogi, wpadanie na siebie…

Dziwić też może fakt, że skreślony został Esteban Granero, skoro Sacristán stawia chociażby na Asiera Illarramendiego. Podejrzewam, że Bask jeszcze jakiś czas pojedzie na nagrodzie dla najlepszego pomocnika La Ligi, otrzymanej w 2013 roku.

***

Zmienił się sponsor tytularny ligi hiszpańskiej, ale realizacja meczów wciąż pozostawia wiele do życzenia. Najlepsza liga świata, a powtórki jak z okręgówki. Niby bardziej bajeranckie, gdy idzie o pokazywanie goli, ale gdy trzeba stwierdzić na przykład, czy był karny – mamy starą biedę. Ale to może najmniejszy problem; ważne, że jest co oglądać. Barcelona miażdżąca Betis, szalony mecz Sevilli Jorge Sampaolego i Espanyolu Quique Floresa; Deportivo Alavés oddające jedyny strzał w 95. minucie i takim sposobem zabierające punkty Atlético…

Nie wchodźcie na Twitter w czasie meczów, bo wiele przegapicie.

***

Ale po meczach warto. Oto film pokazujący, ile znaczy dla Realu Madryt Casemiro.

***

21 sierpnia 2016, 1. kolejka LaLiga Santander

Real Sociedad – Real Madryt 0:3 (0:2)
0:1 Gareth Bale 2′
0:2 Marco Asensio 40′
0:3 Gareth Bale 90’+4′

Sędziował: Juan Martínez.

Stadion: Anoeta.

Widzów: 27 720.

Real Sociedad: Gerónimo Rulli; Joseba Zaldúa, Íñigo Martínez, Mikel González (79′ Carlos Vela), Yuri Berciche; Markel Bergara, Asier Illarramendi, David Concha (56; Willian José), David Zurutuza; Mikel Oyarzabal, Juanmi (72′ Xabi Prieto). Trener: Eusebio Sacristán.

Real Madryt: Kiko Casilla; Daniel Carvajal, Raphaël Varane, Sergio Ramos, Marcelo; Casemiro, Toni Kroos (72′ Isco), Mateo Kovačić; Gareth Bale, Álvaro Morata (77′ James Rodríguez), Marco Asensio (66′ Lucas Vázquez). Trener: Zinédine Zidane.

Marcin Wandzel