Wczorajszy mecz. Sunderland AFC – Everton FC 0:3

Co można sensownego robić w poniedziałek o 21? Włączyć Premier League. Choć konkurencja była poważna: jeździectwo w TVP Sport.

Ronald Koeman to jedyny człowiek, który pracował w wielkiej trójce holenderskiej piłki – Ajaksie, Feyenoordzie oraz PSV – i jako piłkarz, i jako trener. To także gość, o którym można było usłyszeć, że jest mistrzem świata, gdy wszystko idzie dobrze, i mendą, gdy zaczyna się dziać źle. A wiadomo, jak jest w trenerce: nie każdy dzień to niedziela.

Kariera trenerska byłego gracza to sukcesy i porażki, ale trzeba przyznać, że mimo dość młodego (53 lata) – jak na menedżera – wieku, się nie obijał. Obok holenderskich potentatów ma też w CV chociażby Benficę, Valencię i Southampton.

No właśnie. Świętych objął po Mauricio Pochettino, który na St Mary’s Stadium wykonał wspaniałą robotę. A jak jest na St Mary’s? Tak, że po każdym sezonie odchodzą najlepsi gracze (zazwyczaj do Liverpool FC). Koeman jednak podołał zadaniu. W sezonie 2015/1016 Święci zajęli najwyższą pozycję w swej historii gry w Premier League – szóstą. Dzięki temu wspaniałemu wynikowi Holender trafił do Evertonu, w którym zastąpił Roberto Martíneza. Teraz Southampton dołuje, ale to aktualnie problem Claude’a Puela. A Everton mógł wczoraj awansować nawet na drugie miejsce.

Co prawda musiał wygrać aż 4:0, ale za rywala miał Sunderland, który – jak co roku – pewnie będzie bronił się przed spadkiem. Trzy mecze, a w nich dwie porażki i jeden remis (z Southampton swoją drogą). Obecny menedżer Czarnych Kotów, David Moyes, raczej nie znajduje się na krzywej wznoszącej. Próbuje odbudować swą pozycję po nieudanej pracy w Manchester United i Realu Sociedad. Gdyby była udana, nie wylądowałby na Stadium of Light.

koeman-sunderland-1
Ronald Koeman nie ma obecnie na co narzekać

Jeśli ktoś dał radę obejrzeć pierwsza połowę nie ziewając, musi kochać albo Sunderland, albo Everton. Ja jedynie lubię te kluby. Widzieliśmy całe dwie ciekawe akcje: strzał głową Romelu Lukaku i ładną obronę Jordana Pickforda oraz zaskakującą próbę przelobowania Martena Stekelenburga autorstwa Lyndena Goocha. Idealnym podsumowaniem połówki było zamykające ją dośrodkowanie Rossa Barkleya. Tragiczne.

No właśnie. Gdy Anglik z fantazją wszedł do Premier League, prorokowałem, że za chwilę będzie wielką gwiazdą. Sezony mijają, a Barkley jest zaledwie dobry. Strzela, asystuje, ale jeśli ktoś pamięta, jak grał w sezonie 2013/2014, to chyba musi czuć rozczarowanie. Na drugą połowę meczu wychowanek The Toffees nie wyszedł. Zastąpił go Gerard Delofeu (jak zwykle trochę za dużo „wiatru”, za mało spokoju, ale zmiana na plus).

Wydawało się po pierwszej połowie, że goście mogą mieć problem z wywiezieniem trzech punktów. Sunderland sprawiał wrażenie drużyny może nudnej, ale nieźle zorganizowanej, która – jeśli zagra odważniej – może sprawić problemy Evertonowi.

bradley750
Zawodników SAFC wyprowadził na boisko poważnie chory chłopiec, Bradley Lowery. Everton przekazał 200 tys. funtów na jego leczenie

Nic z tego, gdyż obudził się pewien rosły Belg, mający prasę nieadekwatnie dobrą do swych umiejętności. Odnoszę wrażenie, że Lukaku jest traktowany przez niektórych dziennikarzy i kibiców, jakby był napastnikiem wybitnym. Jest bardzo dobry, owszem, ale czy jest to gracz na miarę największych (w sensie możliwości, nie tradycji) klubów w Anglii? Nie jest i obawiam się, że nie będzie. Everton, może oczko wyżej: Tottenham lub Arsenal, ale Manchester City czy Chelsea? Chyba jednak nie.

Moje marudzenie jest pewnie tyle warte, ile robienie trzy lata temu z Barkleya nowego Franka Lamparda. Zapewne Lukaku za rok będzie szalał w drużynie będącej półkę wyżej niż Everton.

Na razie zaszalał na Stadium of Light, bowiem druga połowa po prostu odzwierciedliła różnicę między obiema drużynami: było widać, że gospodarze to drużyna, która będzie bronić się przed spadkiem, a goście – walczyć o puchary. No i dodajmy też, że Everton na 18 poniedziałkowych meczów przegrał zaledwie jeden, a Sunderland w szóstym sezonie z rzędu nie wygrał żadnego z czterech pierwszych meczów.

Wspaniałe dośrodkowania Idrissy Gueye’a i Yanicka Bolasiego, dwa wyskoki do piłki à la Cristiano Ronaldo Lukaku i było po herbacie. Potem jeszcze precyzyjne podanie Kevina Mirallasa (bardzo dobrze wypadł w środku pomocy, gdzie zastąpił Barkleya) i znów bohater wieczoru nie dał szans biednemu Pickfordowi. I pomyśleć, że były napastnik Anderlechtu po raz ostatni trafił do siatki piątego marca.

Zmartwiona mina i szeroko otwarte oczy Davida Moyesa mówiły wszystko. Inna sprawa, że Szkot zawsze ma taką minę. Odniosłem też niemiłe wrażenie, że jego drużynie zabrakło odwagi. Kiedyś Moyes zrobił z Evertonu drużynę zabijaków potrafiących zrobić krzywdę silniejszemu rywalowi, a jak wyglądał Sunderland? Chwilami, jakby na Stadium of Light przyjechał Real albo Bayern. Na nic zdało się zachęcanie do walki – fakt, że raczej niemrawe – przez chyba najbardziej filigranowego zawodnika, Adnana Januzaja.

moyes

Ronald Koeman może w tym sezonie awansować do czołówki europejskich menedżerów, gdyż kadra Evertonu wygląda tak dobrze, jak chyba nigdy: od bramkarza po środkowego napastnika. A i sam Holender robi wrażenie gościa, który wie, czego chce.

Jeżeli chodzi o Davida Moyesa, to na pocieszenie trzeba pokazać mu przykład Sama Allardyce’a. Big Sam uratował Sunderland od spadku i gdzie wylądował? Na najważniejszym stanowisku w kraju.

Szkotowi prowadzenie The Three Lions pewnie nie grozi, ale dobrze wiedzieć, że dobra praca – nawet jeśli to praca w klubie, którego co roku wielu widzi w drugiej lidze – może dać… jeszcze lepszą.

***

Ciekawa druga połowa, trzy gole Lukaku. Nie przełączyłem na jeździectwo.

***

13 września 2016 roku, 4. kolejka Premier League 2015/2016

Sunderland AFC – Everton FC 0:3 (0:0)
0:1 Romelu Lukaku 60.
0:2 Romelu Lukaku 68.
0:3 Romelu Lukaku 71.

Stadion: Stadium of Light.

Sędziował (dobrze, co nie jest oczywiste w tym sezonie): Michael Jones.

Widzów: 42 406.

I jeszcze składy buchnięte z bbc.co.uk…

sklady

…oraz link do tabeli Premier League.

Żeby awansować na drugą pozycję, drużynie Koemana zabrakło jednej bramki. Wszystko przed nią, gdyż Chelsea czeka mecz z Liverpoolem, a Everton powalczy z Middlesbrough.

Marcin Wandzel