Wczorajszy mecz. Western Sydney Wanderers FC – Sydney FC 1:1
Przez cały sezon myślałem o tym, żeby zobaczyć mecz jakiejś „egzotycznej” ligi.
Miesiące mijały i nic z tego. Pewnie wpływ miało na to ogólne, lekkie zniechęcenie do piłki. Co prawda ktoś tam pukał się w czoło, że oglądam 2. Bundesligę niemiecką, ale co to za egzotyka.
Szalejący po świecie koronawirus sprawił, że w końcu liznąłem ligi, o której wiem tyle, że występowali tam Alex Del Piero i Adrian Mierzejewski – australijskiej Hyundai A-League, która gra mimo pandemii. Oczywiście bez kibiców na trybunach.
A gra ponoć dlatego, że jeśli przestanie, grozi jej nawet bankructwo. Tak stwierdził jeden z komentatorów meczu (leciał na Eleven Sports). Właśnie, komentatorzy: Julian Kowalski i Sebastian Chabiniak. Dzięki Bogu dwóch normalnych gości, żadnych nawiedzonych wirtuozów mikrofonu, napierdalających dwudziestoma anegdotkami na minutę i kwiecistymi porównaniami.
***
Z czym kojarzy mi się Australia?
Z jednym z najdziwniejszych zwierząt świata:
Z moim chyba ulubionym zawodnikiem w historii Premier League:
No i ze świetnymi zespołami:
Tak więc w Australii wciąż grają, a mecze pokazuje Eleven Sports. Wypadałoby więc jakiś zobaczyć. Tym razem udało się nie zaspać.
Sobota, 9:30, Bankwest Stadium, Western Sydney Wanderers Football Club kontra Sydney Football Club – czyli średniak (ale raczej bliżej mu do słabeuszy niż silnych ekip) i niemal mistrz kraju.
Ostatnio oba kluby grały ze sobą 28 lutego. WSW wygrali na wyjeździe 1:0.
Szukałem w obu ekipach znanych mi nazwisk, ale nie skojarzyłem żadnego. Warto zauważyć, że kadry i gospodarzy, i gości składają się niemal wyłącznie z Australijczyków.
W WSW obcokrajowcy to: 34-letni bramkarz Daniel Lopar (przez 13 lat grał w St. Gallen), niemiecki środkowy obrońca Patrick Ziegler, macedoński lewy obrońca Danieł Georgiewski oraz irlandzki napastnik Simon Cox, który trafił w tym roku do Wanderers z grającego w angielskiej League One Southend United.
Jeżeli chodzi o The Sky Blues, przyjezdnych jest trzech: skrzydłowy lub ofensywny pomocnik z Niemiec Alexander Baumjohann (dekadę temu trzy mecze w pierwszej drużynie Bayernu), grający w pomocy Serb Miloš Ninković i Anglik Adam le Fondre, kiedyś wiecznie wypożyczany napastnik. Trenerzy – Jean-Paul de Marigny i Steve Corica – to Australijczycy.
Wspomniany le Fondre, zdobywca jedynej bramki dla gości, walczy o tytuł króla strzelców z z Jamiem MacLarenem z Melboure City (16:18).
To tyle ciekawostek (na dodatek niezbyt ciekawych). Czymś trzeba nudę zabijać.
soccerway.com
Pierwsza połowa była dość dobra. WSW grali nieźle, lecz zacinali się w okolicach pola karnego drużyny Coricy. Wyglądało to trochę, jakby ambitny bokser atakował mistrza, który spokojnie się broni, czekając na odpowiedni moment, by konkretnie przywalić natrętnemu rywalowi.
No i tak się stało. Gospodarze częściej atakowali, ale to goście byli groźniejsi. W końcu padł gol: Lopar co prawda podręcznikowo odbił jeden z nielicznych strzałów rywali, ale pod nogi niekrytego le Fondre’a. Były gracz Wanderers, ale tych z Boltonu, nie mógł nie trafić.
Do przerwy 0:1, a po przerwie – raczej nuda. Jeden z komentatorów zauważył, że Sydney FC gra jak Juventus – zdobyć bramkę i nie dać sobie strzelić. Drugi dodał, że do bycia Starą Damą brakuje jeszcze gola na 2:1 w końcówce.
Gospodarze wyrównali (szczęśliwe trafienie Kwamego Yeboaha), ale gościom nie udało się trafić na 2:1. Powtórzę: pierwsza połowa jak najbardziej OK, druga – do zapomnienia.
Trudno wyróżnić jakiegoś zawodnika. Komentatorom podobał się lewy wahadłowy Wanderers, wspomniany Georgiewski. Mnie akurat irytował niedokładnymi zagraniami.
Warto pochwalić arbitra, Shauna Evansa. Pozwalał grać, nie gwizdał byle czego.
Nie było to najlepsze półtorej godziny w moim życiu, ale na kolejny mecz A-League pewnie się skuszę. O ile się odbędzie. Niedzielne (Newcastle Jets – Wellington Phoenix, Melbourne Vitory – Brisbane Roar) zostały przełożone. Trener Wellington, Ufuk Talay, powiedział, że najważniejsze jest bezpieczeństwo jego zawodników i współpracowników, wezwał też do kierowania się zdrowym rozsądkiem. Wellington wszak leży w Nowej Zelandii, więc każdy obcokrajowiec przybyły do Australii musi zostać odizolowany na 14 dni. Jeżeli chodzi o drugi mecz, na przeszkodzie stoi cyklon tropikalny.
soccerway.com
„Obyś żył w ciekawych czasach”. To złowrogie życzenie pochodzi, jak wiemy, z Chin – kraju, w którym zaczęła się pandemia COVID-19.
Marcin Wandzel