Wczorajszy mecz. Zawisza Bydgoszcz – Legia Warszawa 1:2

W starciu dwóch ostatnich zdobywców krajowego pucharu, podopieczni Stanisława Czerczesowa wygrali w dwumeczu 6:1 i zapewnili sobie awans do finału.

Tak efektowny wynik legioniści w dużej mierze zawdzięczają pierwszemu meczowi przy Łazienkowskiej, który wygrali 4:0. Hat-trickiem popisał się wówczas Nemanja Nikolić, czwartą bramkę dołożył Łukasz Broź.

Tymczasem z obozu Zawiszy napłynęły niepokojące i mało piłkarskie wieści. Dzień przed meczem w Bydgoszczy, kierująca samochodem osobowym kobieta potrąciła na terenie klubu Jakuba Łukowskiego i Macieja Konę, którzy szli na parking po treningu. Na szczęście nic poważnego młodym zawodnikom się nie stało, ale nie mogli wystąpić w środowym spotkaniu.

Nemanja zabił emocje
Od początku przeważała Legia, która zamknęła gospodarzy we własnym polu karnym. Legioniści chcieli jednak wjechać z piłką do bramki, toteż ich akcje, choć groźne, nie przynosiły efektu.
W 11. minucie wicemistrzowie Polski dość oryginalnie rozegrali rzut wolny. Przy piłce byli Bułgar Michaił Aleksandrow i Tomasz Brzyski. Gdy Brzyski zbiegł na skrzydło, a legioniści ruszyli do przodu, Aleksandrow… zatrzymał się przed piłką, po czym kopnął ją wprost na głowy obrońców Zawiszy.
Chwilę później zbyt lekko uderzał Węgier Nikolić.

W kolejnej akcji warszawski snajper już się nie pomylił. Przemysław Bereszyński odebrał piłkę Kamilowi Drygasowi i podał ją do Nikolicia. Napastnik Legii na linii pola karnego minął bramkarza i posłał piłkę do pustej bramki. W dwumeczu było już 0:5, co oznaczało koniec marzeń Zawiszy o odrobieniu jakichkolwiek strat.

W 21. minucie w zamieszaniu pod bramką bydgoszczan, powstałym po centrze Bereszyńskiego, niecelnie strzelał Aleksandrow.

Na kolejną akcję warszawian zakończoną strzałem musieliśmy czekać do 32. minuty. Wówczas Marek Saganowski prostopadłym podaniem wypuścił w bój Nikolicia. Węgier miał szansę na drugą bramkę, uderzył jednak zbyt lekko i choć golkiper Zawiszy miał kłopoty ze złapaniem piłki, obrońcy zażegnali niebezpieczeństwo, wybijając piłkę na rzut rożny. Po dośrodkowaniu z kornera niecelnie strzelał Jakub Rzeźniczak.

Po 33 minutach gry przebudzili się miejscowi, lecz Igor Lewczuk w decydującym momencie zatrzymał Drygasa i skończyło się na strachu. W rewanżu próbę przelobowania bramkarza podjął Broź, lecz pomylił się o metr. Z dystansu huknął także Bereszyński, ale Dominik Kowalski nie dał się zaskoczyć. W pierwszej połowie Zawisza nie oddał ani jednego strzału na bramkę Arkadiusza Malarza.

3162582735095aababf4c8d39d56823e

Joker ożywił mecz
Po zmianie stron znów aktywniej zaatakowali goście, ale ładna wymiana piłki między Saganowskim i Aleksandrowem zakończyła się na obrońcach Zawiszy, a potem Kowalski dalekim wyjściem zażegnał niebezpieczeństwo, gdy piłki nie sięgnął Piotr Stawarczyk.

W 54. minucie po faulu na Drygasie japoński sędzia Hiroyuki Kimura odgwizdał rzut wolny dla Zawiszy w odległości 21 metrów od bramki Malarza. Z wolnego uderzał Mica, ale piłka poszybowała na wysokości drugiego piętra.

Coś niesamowitego stało się w 60. minucie. O podstawowym grzechu, jakim jest rozgrywanie piłki przez środek zapomniał Brazylijczyk Guilherme, który zagrywał do Rzeźniczaka. Piłkę przejął Karol Danielak i efektownym sprintem pobiegł na bramkę Legii. Minął Malarza i choć Rzeźniczak wykonał rozpaczliwy wślizg, wypożyczony z Pogoni Szczecin zawodnik skierował piłkę do siatki. Pomocnik okazał się prawdziwym jokerem w talii Zbigniewa Smółki.

W 62. minucie kolejną bezmyślną stratą „popisał się” Rzeźniczak. Danielak przejął futbolówkę i popędził na bramkę. Przełożył sobie obrońcę i huknął sprzed szesnastki. Piłka odbiła się od słupka i spadła pod nogi Arkadiusza Gajewskiego. Bydgoszczanin mógł zapytać Malarza, w którą część bramki ma posłać piłkę. Jednak rezerwowy napastnik gospodarzy „podpalił się” – strzelił z pierwszej piłki obok słupka. To była dwustuprocentowa sytuacja! Jeśli się takich nie wykorzystuje, to mści się potem okrutnie.

W 79. minucie Legia wykonywała rzut rożny. Obrońca Zawiszy zbyt krótko wybił piłkę, na którą już czyhał Guilherme. Brazylijczyk oddał soczysty strzał, po którym futbolówka zatrzepotała w siatce. Szansę na rehabilitację miał też Rzeźniczak, lecz jej nie wykorzystał.
W 87. minucie z daleka uderzał Arkadiusz Widelski, lecz Malarz sparował piłkę na róg.

Zatem w finale mamy powtórkę z ubiegłego roku. Na Stadionie Narodowym zmierzą się poznański Lech i warszawska Legia.

***

6 kwietnia 2016, kompleks sportowy im. Zdzisława Krzyszkowiaka
Półfinał Pucharu Polski (rewanż)
Zawisza Bydgoszcz – Legia Warszawa 1:2 (0:1)
Gole: Danielak 60. – Nikolić 16., Guilherme 79.
Zawisza: Dominik Kowalski – Sebastian Kamiński, Toni Markić, Piotr Stawarczyk, Blażo Igumanović – Jakub Smektała, Wasil Panajotow, Kamil Drygas, Mica (67. Arkadiusz Widelski), Sylwester Patejuk (46. Karol Danielak) – Szymon Lewicki (46. Arkadiusz Gajewski).
Legia: Arkadiusz Malarz – Łukasz Broź, Igor Lewczuk (52. Guilherme), Jakub Rzeźniczak, Tomasz Brzyski – Bartosz Bereszyński (68. Michał Kucharczyk), Michał Kopczyński, Michał Pazdan, Marek Saganowski, Michaił Aleksandrow – Nemanja Nikolić (72. Aleksandar Prijović).
Żółte kartki: Drygas/Lewczuk, Kopczyński.
Sędziował: Hiroyuki Kimura (Japonia)
Widzów: 2.343

Grzegorz Ziarkowski