Wędrówka bez ślimaka. Jarocin

Najbardziej podobała mi się ucieczka miejscowego księdza, zbierającego na tacę…

W tym roku jakoś człowiek się zasiedział na tyłku. Ślimak także chciał się dokądś wybrać i choć całą wędrówkę przesiedział grzecznie w kieszeni, pewnie też był zadowolony. Bo Jarocin, choć mały, to ładny i zadbany. I tego wrażenia nie zburzył nawet remont rynku, wszechobecne koparki, trochę błota i bałaganu. Zaś Święto Niepodległości było idealną okazją, by coś pozwiedzać i odwiedzić dawno niewidzianych przyjaciół.

Pierwsze wzmianki o Jarocinie pochodzą z połowy XIII wieku. Miasto położone historycznie w Wielkopolsce należało do Polski do 1793 roku. W wyniku jej II rozbioru Jarocin znalazł się w zaborze pruskim. Do II Rzeczpospolitej przyłączono go 1 stycznia 1919 roku, po powstaniu wielkopolskim. W czasie II wojny światowej z Jarocina i okolicznych miejscowości wysiedlano Polaków, a w ramach akcji „Heim ins Reich” przesiedlano tam ludność pochodzenia niemieckiego. Zbyt długo Niemcy nie nacieszyli się pobytem w tych rejonach. W styczniu 1945 roku miasto „wyzwolili” czerwonoarmiści.

Ratusz, pałac i… glan
Co warto zobaczyć w Jarocinie? Jeśli zdecydujecie się na podróż koleją, zwiedzanie można rozpocząć już od dworca wybudowanego w drugiej połowie XIX wieku. Dzięki kolejnym połączeniom kolejowym Jarocin rozpoczął szybki rozwój. Nietynkowany budynek dworcowy z czerwonej cegły to ostatni zachowany wielki pruski dworzec węzłowy na terenie Wielkopolski.

Centrum miasta ma zachowany układ z III wieku. Na środku remontowanego rynku stoi budynek ratusza z przełomu XVII i XIX wieku. Do dziś znajduje się tam siedziba władz miasta. W narożniku rynku usytuowany jest kościół św. Marcina, ponoć z 1610 roku; wnętrza zachowały elementy wyposażenia z XVII wieku. Akurat w trakcie naszej wizyty w kościele trwała msza i miejscowy ksiądz wyszedł z tacą do wiernych stojących przed kościołem. Na widok telefonu z wycelowanym aparatem (absolutnie nie interesował mnie duchowny – no, chyba że David – ale budynek kościoła) wykonał szybki odwrót na pięcie i salwował się ucieczką do środka. Ciekawe dlaczego…

Tuż obok stoi budynek dawnego hotelu Polonia, który dziś jest siedzibą banku. Kilkaset kroków od rynku znajduje się park z zespołem pałacowym. Centralnym punktem jest Pałac Radolińskich z połowy XIX wieku. W parku znajduje się także skarbczyk z końca tego samego wieku, będący pozostałością po średniowiecznym zamku, oraz ruiny kościoła świętego Ducha z 1516 roku. W Jarocinie można zobaczyć także m.in. synagogę (XIX w.) oraz pamiątki po słynnym festiwalu muzyki rockowej: XIX-wieczny spichlerz, będący Spichlerzem Polskiego Rocka, oraz pomnik glana.

Lepsi niż Raków
Futbol w Jarocinie to miejscowa Jarota. Miałem wątpliwości, czy Jarota, tak jak Zawisza i Boruta, nie jest rodzaju męskiego, ale według internetowej wersji słownika języka polskiego zwyczaj językowy wskazuje na rodzaj żeński. Szczytowym osiągnięciem ekipy z Jarocina jest gra przez sześć sezonów w grupie zachodniej II ligi w latach 2008 – 2014.

W 2012 roku Jarota zajęła 4. miejsce w rozgrywkach, będąc słabsza jedynie od Miedzi Legnica, GKS-u Tychy oraz Bytovii, a wyprzedzając w tabeli m.in. Zagłębie Sosnowiec i… Raków Częstochowa! Wówczas w ekipie prowadzonej przez Janusza Niedźwiedzia (dziś Widzew Łódź) grali choćby Bartosz Kieliba (dziś Warta Poznań), Karol Danielak (teraz Widzew), Sebastian Kamiński (później Zawisza Bydgoszcz) czy Bartłomiej Pawłowski (obecnie Śląsk Wrocław). Wówczas najbardziej rozpoznawalnym zawodnikiem Jaroty był Damian Nawrocik (w przeszłości Lech Poznań).

Z Jarocina w szeroki świat wyfrunęli także m.in. Jakub Kiełb (dziś kapitan poznańskiej Warty), Bartosz Rymaniak (później prawie 300 spotkań w ekstraklasie), Jakub Smektała (niezły skrzydłowy Piasta Gliwice i Ruchu Chorzów), a jeden z ostatnich przystanków w karierze zaliczył tutaj Michał Goliński (dwa puchary i superpuchary Polski z Lechem i Groclinem).

Obecnie Jarota zajmuje 16. miejsce w grupie drugiej III ligi. Najlepszym strzelcem tej ekipy jest pamiętający świetny sezon 2011/12 Krzysztof Bartoszak, który strzelił osiem bramek. Drużyna gra na ładnym, niewielkim obiekcie. Główny stadion z trybuną krytą może pomieścić 2500 kibiców. Wszystkie miejsca są siedzące. Za wschodnią bramką znajduje się pełnowymiarowe boisko ze sztuczną nawierzchnią (podczas wizyty grały tam zespoły młodzieżowe) i funkcjonalną trybunką z krzesełkami oraz treningowe boisko trawiaste.

Grzegorz Ziarkowski