Wędrówka bez ślimaka. Widzew Łódź – Puszcza Niepołomice
Byliśmy świadkami historycznego debiutu ekipy „Żubrów” w ekstraklasie.
Puszcza była prawdziwą rewelacją ubiegłego sezonu Fortuna I ligi. Na koniec sezonu zajęła 5. miejsce, a przed nią były tylko ŁKS Łódź, Ruch Chorzów, Bruk-Bet Termalica Nieciecza oraz krakowska Wisła. Drużyna z Niepołomic wywalczyła awans do ekstraklasy w barażach – najpierw rozbijając przy Reymonta w Krakowie Wisłę 4:1, a później zwyciężając po dogrywce ekipę z Niecieczy 3:2.
![](http://slowfoot.pl/wp-content/uploads/2023/07/widzew-puszcza-1.jpg)
Los Tułacza
Głównym architektem sukcesów Puszczy jest Tomasz Tułacz. W sierpniu minie osiem lat, odkąd został szkoleniowcem teamu z Niepołomic. To najdłużej pracujący trener na szczeblu centralnym. 53-latek zapowiadał się na niezłego napastnika: jako młodzieżowiec grał w mieleckiej Stali, dość regularnie dostawał też powołania do olimpijskiej reprezentacji Janusza Wójcika. W pewnym momencie jednak „Wójt” zeń zrezygnował, a i Tułacz osiadł na laurach, nie ruszając się z Podkarpacia. Stal Mielec, Stal Stalowa Wola, Stal Rzeszów i Tłoki Gorzyce – w tych zespołach grał. Pracował także w Mielcu, w Tłokach, w Resovii i tarnobrzeskiej Siarce. W 2015 roku objął Puszczę Niepołomice.
Na historyczny, pierwszy mecz w ekstraklasie Tułacz wystawił pięciu zawodników, którzy nie zagrali w niej nawet minuty (Kewin Komar, Łukasz Sołowiej, Mołdawianin Artur Crăciun, Ukrainiec Roman Jakuba i Słoweniec Rok Kidrič). Poza tym Artur Siemaszko miał na koncie trzy spotkania, Jakub Serafin osiem, a Wojciech Hajda trzynaście. Najwięcej goli w ekstraklasie z ekipy „Żubrów” strzelił Mateusz Cholewiak – dziesięć. To i tak o jednego mniej niż ma na koncie… trener Tułacz.
![](http://slowfoot.pl/wp-content/uploads/2023/07/widzew-puszcza-2.jpg)
Bomba Siemaszki
Zapewne mało który z piłkarzy Puszczy grał przy takiej publiczności, jak w niedzielny wieczór. Na stadionie przy Alei Piłsudskiego w Łodzi zasiadło ponad 17 tysięcy widzów, czekających na wygraną Widzewa u siebie od… lutego. Kibice czerwono-biało-czerwonych wierzyli w zwycięstwo, ale z tyłu głowy mieli tragiczną wręcz wiosnę podopiecznych Janusza Niedźwiedzia. Gospodarze zaczęli nieźle; szanse mieli Bartłomiej Pawłowski oraz Hiszpan Jordi Sánchez, lecz prawdziwą bombę – dosłownie – odpalili przyjezdni. W 9. minucie po stałym fragmencie gry rozrzucili obronę łodzian, piłkę na prawej stronie dostał Siemaszko, zbiegł z nią do środka i fantastycznie wkręcił futbolówkę w okienko bramki Widzewa. Historyczny, pierwszy gol w Puszczy w ekstraklasie był niezwykle efektowny.
Strata podłamała gospodarzy, a Puszcza próbowała wykorzystać swój największy atut, jakim są warunki fizyczne jej piłkarzy. Kidrič wnosi na boisko 194 cm, Crăciun 193, Jakuba 191, a Sołowiej 189. Ułomkami nie są także Cholewiak ze swoimi 184 cm czy Hajda 182 cm, a niżsi od niego o centymetr są Siemaszko, Piotr Mroziński czy kapitan Serafin. Widzew miał kłopot nie tylko z wygraniem pojedynków główkowych, ale i w ogóle z przekroczeniem środkowej linii boiska. Cholewiak nawet trafił do siatki, lecz sędzia odgwizdał spalonego, a w kilku innych sytuacjach pod bramką Słowaka Henricha Ravasa było naprawdę gorąco.
Łodzianie otrząsnęli się po półgodzinie gry, a w 35. minucie wyrównali po szybkiej akcji Ernesta Terpiłowskiego, przepuszczeniu piłki przez Sáncheza i strzałowi w okienko debiutującego w barwach Widzewa Hiszpana Frana Álvareza. Zdobyty gol wyraźnie rozruszał wychowanka Villarrealu CF, bowiem jeszcze przed przerwą miał okazję na drugiego gola, jednak uderzył tuż nad poprzeczką.
![](http://slowfoot.pl/wp-content/uploads/2023/07/widzew-puszcza-3.jpg)
Fortel Álvareza
Już chwilę po przerwie w polu karnym Puszczy znalazł się Pawłowski, lecz jego strzał z ostrego kąta obronił Komar. Puszcza po zmianie stron skupiła się na defensywie, co wykorzystali łodzianie. W 55. minucie Pawłowski minął dwóch graczy z Niepołomic i zagrał w pole karne. Tam Álvarez niczym juniora zablokował Siemaszkę i przepuścił piłkę do nadbiegającego Patryka Stępińskiego. Kapitan łodzian mocnym uderzeniem zdobył swoją pierwszą bramkę w ekstraklasie. A występów w niej ma już 112.
W defensywie Puszczy nieźle spisywał się Crăciun. Trudno wymagać od 16-krotnego reprezentanta Mołdawii, by był jakimś wirtuozem, niemniej swoją robotę wykonywał poprawnie, bez ceregieli wybijając piłkę lecącą w stronę jego bramki. W ogóle gra Puszczy opierała się na dalekich, precyzyjnych podaniach i utrzymywaniu się przy piłce przez potężnie zbudowanego Kidriča. Na kwadrans przed końcem Tułacz wpuścił na boisko Jordana Majchrzaka. 18-latek, który w poprzednim sezonie zagrał jeden mecz w Serie A, w AS Roma, mógł zanotować wejście smoka, lecz po zgraniu piłki głową przez wspomnianego wieżowca ze Słowenii, trafił w słupek łódzkiej bramki. Za głowę łapał się Kidrič, a kibice Widzewa odetchnęli z ulgą.
Sprint Shehu
Końcówka należała już do Widzewa. W 85. minucie piłkę pod polem karnym Puszczy wywalczył Terpiłowski i zagrał na prawo do Stępińskiego, który zacentrował w pole karne. Na piłkę nabiegł Pawłowski, lecz jego strzał w sobie znany sposób obrobił Komar. Młodzieżowiec w bramce beniaminka trzykrotnie w niedzielę powstrzymał najlepszego strzelca Widzewa (10 goli) w ubiegłym sezonie. W trzeciej minucie doliczonego czasu gry Albańczyk Juljan Shehu w siedem sekund wyprowadził futbolówkę spod własnego pola karnego pod „szesnastkę” gości i zagrał na prawo do Łotysza Andrejsa Cigaņiksa. Łotysz, który zanotował fatalną wiosnę, jakimś cudem wcisnął piłkę do siatki między nogami Komara. To była stuprocentowa sytuacja, jaką profesjonalny piłkarz powinien wykorzystywać z zamkniętymi oczami. Choć doliczonych było sześć minut, sędzia Piotr Lasyk przedłużał mecz w nieskończoność. W dziewiątej minucie dodatkowego czasu gry z prawej strony po poprzeczce piłkę dośrodkował były widzewiak Marcel Pięczek, futbolówkę głową zgrał Jakuba, a Kidrič głową ustalił wynik meczu.
Mecz w Łodzi wygrał Widzew, ale Puszcza z pewnością nie ma się czego wstydzić. Podopieczni Tułacza pokazali, że nie zamierzają padać na kolana przed większymi, silniejszymi i mocniejszymi klubami. I nie stoją na straconej pozycji. Przecież biblijna przypowieść o Dawidzie i Goliacie kończy się dobrze dla Dawida…
Grzegorz Ziarkowski