Wędrówka ślimaka. Kos

Chyba najfajniejsza grecka wyspa, którą odwiedziła nasza maskotka…

W tym roku ślimak dotarł na wyspę ojca medycyny, Hipokratesa. Kos to trzecia co do wielkości wyspa Dodekanezu, ale zarazem jedna z najmniejszych greckich wysp. Co nie znaczy, że nie ma tam czego zwiedzać. Wręcz przeciwnie. Skomplikowana jest historia tego miejsca – tylko w XX wieku Kos przechodziła z rąk tureckich w ręce włoskie, podczas II wojny światowej w niemieckie, po II wojnie światowej rządzili tam Brytyjczycy, by w 1947 roku przekazać wyspę do macierzy, czyli Grecji. Uff…

Niech nikogo nie zdziwi obecność licznych wojsk greckich na Kos. Ponoć wojskowych stacjonuje tam ponad cztery tysiące chłopa. Wszystko przez to, że podczas kampanii wyborczej w sąsiedniej Turcji (z Kos drogą morską do wybrzeży Turcji jest jedynie kilka kilometrów) prezydent tego kraju Recep Erdoğan wypalił, iż Kos powinna wrócić w tureckie ręce. Grecy uznali, że to nie żarty i skierowali na wyspę znaczne siły wojskowe.

Wyspa Hipokratesa
Stolicą Kos jest miasto o tej samej nazwie, liczące sobie około 20 tysięcy mieszkańców. Najważniejszy zabytek to… platan, pod którym ponoć nauczał sam Hipokrates. Drzewo, a raczej to, co z niego zostało, musiałoby liczyć sobie niemal tysiąc lat. Co prawda spece od drzew, czyli dendrolodzy, uważają, że jest to niemożliwe. Jednak Grecy to mistrzowie marketingu, więc niech będzie tak, jak oni chcą.

Obok platana znajduje się jeden z najlepiej zachowanych zabytków na Kos, czyli Zamek Joannitów. Twierdza wybudowana w XIV wieku robi wrażenie. Czuć tam klimat minionych wieków, zwłaszcza gdy ogląda się kamienne herby. Podczas spacerowania po kamiennych schodach i murach trzeba uważać, by nie skręcić sobie kostki.

Niedaleko zamku znajduje się efektowny budynek policji, połączony z budynkiem sądu i aresztem. To pozostałość po włoskich faszystach, którzy osoby zatrzymane przez żandarmów od razu przekazywali pod sąd, który orzekał kary pozbawienia wolności.

Miasto jest oczywiście portem, przy którym ustawiono punkt obowiązkowy dla każdego przybysza, czyli napis „I love Kos”, przy którym każdy szanujący się turysta powinien zrobić sobie zdjęcie. Można przejść się też po białych schodach (idąc od promenady przy porcie w stronę Placu Wolności, centralnego punktu miasta). Warto zajrzeć do starej Agory, rzucić okiem na resztki meczetu, który ucierpiał podczas trzęsienia ziemi przed kilkoma laty.

W ogóle mniejsze lub większe drgania na Kos czuć niemal codziennie – najłatwiej zauważyć je podczas… kąpieli w Morzu Egejskim, gdzie ni stąd, ni zowąd pojawiają się wielkie fale.

Kosyjskie Krupówki
Kos jest wyspą górzystą – najwyższe pasmo górskie, Dikeos, liczy sobie niemal 850 metrów nad poziomem morza. Najwyżej położoną miejscowością jest Zia, z deptakiem nazwanym przez Polaków „kosyjskimi Krupówkami”.

W licznych sklepikach i knajpkach można zaopatrzyć się w miejscowe wino, oliwę, oliwki i inne przysmaki. Niedaleko deptaka spoczął ślimak, w nie byle jakim towarzystwie – obok wlepek uczestnika Ligi Mistrzów, czyli Unionu Berlin oraz Borussii Mönchengladbach. A oba kluby z Grecją i… Polską łączą choćby osoby Tymoteusza Puchacza (świeższa historia) oraz Andrzeja Juskowiaka, który do Borussii trafił właśnie z ligi greckiej (grał w Olympiakósie SFP).

Ostatnim miejscem, w którym znalazł się ślimak, był półwysep Kefalos, z niezwykle efektownymi widokami z góry, nieopodal wyspy Kastri.

Gdy będziecie się kąpać w zatoce o tej samej nazwie, woda będzie krystalicznie czysta, ale… sporo chłodniejsza niż w Morzu Egejskim. Potwierdzają to miejscowi, a gdy się ich pyta, dlaczego tak jest, po prostu wzruszają ramionami. Plaża jest tam kamienista i warto zaopatrzyć się w specjalne obuwie do pływania. Piaszczyste plaże są w miejscowościach Marmari oraz Tigaki (nad słonym jeziorem o tej samej nazwie pojawiają się stada flamingów).

Granaty na ulicach
Znakomita większość Greków mieszkających na Kos jest prawosławna. Nie dziwi więc, że odrestaurowują swoje świątynie – tak w Kos (cerkiew św. Paraskewy), jak i w innych miejscowościach.

Nie zdziwcie się, jeśli na ulicach zauważycie rosnące bananowce, figowce, migdałowce oraz krzewy granatu.

W nowej części miasta Kos znajduje się stadion (wiódł tam drogowskaz), do którego ślimak jednak nie dotarł. Gra tam zespół o nazwie AE Kos, który rywalizuje w jednej z niższych lig Dodekanezu. Półżartem można stwierdzić, że niemal każdy szanujący się grecki klub ma w nazwie przyrostek „kos” – Olympiakós, Panathinaïkós, ponadto w greckiej elicie grają choćby: Panserraikós FC, PAE Panetolikós…

Grzegorz Ziarkowski