Z krótką wizytą w Grodzisku Mazowieckim
Przy okazji meczu miejscowej Pogoni z Wisłą Puławy.
W tym sprawiającym spokojne i schludne wrażenie miasteczku na zachodnim Mazowszu gospodarze wygrali kolejny już mecz. Dokładnie szósty, co daje imponujący początek beniaminkowi, jeśli weźmiemy pod uwagę, że kolejek w ramach rozgrywek tzw. drugiej ligi odbyło się do tej pory 6.
Zdobycie kompletu punktów nie przyszło jednak łatwo. Od pierwszego gwizdka sędziego Radosława Trochimiuka bowiem drużyna z Puław prezentowała się co najmniej przyzwoicie i w niczym nie chciała ustępować liderowi. „Duma Powiśla” postawiła więc twarde warunki, lecz taka postawa ostatecznie nie zapewniła przyjezdnym choćby punktu.
Odnotujmy, że od 25. minuty po golu Nikodema Niskiego prowadzenie objęła Pogoń. Kwadrans po przerwie nastąpiło wyrównanie za sprawą trafienia Kacpra Piątka. Dosłownie chwilę później gospodarze ponownie mogli cieszyć się z prowadzenia, którego mimo kilku szans dla Wisły nie oddali do końca spotkania. Autorem gola w 62. min był Kacper Sommerfeld.
W utrzymaniu korzystnego wyniku pomógł dobrze dysponowany bramkarz Dmytro Sydorenko (21 lat). Kilkoma udanymi interwencjami zapracował na miano najlepszego zawodnika tej rywalizacji. Wspomnijmy, że w drużynie prowadzonej przez doświadczonego Marcina Sasala za pracę z golkiperami odpowiada znany z ligowych boisk Sebastian Przyrowski, któremu ten fach z pewnością nie jest obcy.
Wtrąceniem niech pozostanie fakt, że zdobyłem się nawet na pomeczowy komentarz skierowany do samego Sydorenki. Może i na wyrost, może i z przymrużeniem oka, mówiący o tym, że Łuninowi rośnie konkurencja… Żadna złota myśl, bardziej miły akcent i docenienie sprawnej postawy między słupkami i na przedpolu własnej bramki. Kto za to wie, co przyniesie i gdzie poniesie los. Za sezon, za dwa. Chociaż prorokować nie chcę.
W przeciwnym kierunku zagrożenie niosły akcje przeprowadzane prawą stroną przez Jakuba Apolinarskiego, byłego piłkarza Rakowa Częstochowa. Drobny skrzydłowy grodziskiej Pogoni kilka razy sprytnie potrafił uciec rywalom i niebezpiecznie dośrodkować. Prawie zawsze w punkt, będąc w pełnym biegu. On też był w pewnym sensie architektem sukcesu.
Spośród „Wiślaków” wyróżniłbym rozdzielającego akcje, kierującego nimi w środku pola, Bartosza Wiktoruka. Centralny pomocnik z numerem 10 na koszulce z wyczuciem prowadził grę, a w jego działaniach nie było nerwowości mogącej często wpływać na niedokładność.
Tyle o sobotnim meczu. Przejdźmy do fotorelacji, którą poniżej zaprezentujemy.
Paweł Król