Zanikający język piłkarskich komentatorów

Starsze określenia i zwroty na opisywanie poszczególnych sytuacji boiskowych zostały zastąpione nowymi…

Zmiany nie nastąpiły wczoraj. Uznałem jednak, że warto ten temat poruszyć. Na wybranych przykładach postaram się o oddanie sensu sprawy.

Już prawie nikt nie mówi, że drużyna podchodzi bliżej tej przeciwnej w celu odebrania piłki. Zamiast tego najczęściej pada, że jest to wysoki pressing. Rozróżniamy zresztą, w zależności od miejsca jego zakładania, jeszcze średni i niski.

Rozeznanie się w możliwościach, swoisty zmysł czy kiedyś przegląd pola, nazywane jest z kolei skanowaniem przestrzeni przez danego zawodnika.

Trzymanie się blisko siebie formacji często kwitowane jest grą w kompakcie; nasuwa się w tym miejscu, że termin jest poniekąd zaczerpnięty z branży muzycznej i albumów długogrających.

Jedno z wcześniejszych zagrań, dawniej po prostu podanie, przez niektórych może być odbierane i zakomunikowane (kiedy oczywiście później akcja zakończy się powodzeniem i golem) jako asysta drugiego albo nawet trzeciego stopnia. O rety, z przekąsem chciałoby się powiedzieć, skrupulatność nie zna granic. Tutaj uruchamia się w głowie skojarzenie akurat z hokejem na lodzie. Ważne dla statystyk w szczegółowym analizowaniu przez trenerów przydatności danego gracza i rozkładaniu go na czynniki pierwsze.

Defensywny pomocnik jest kolejnym reliktem, anachronizmem. Podobnie jak boczny obrońca, a także skrzydłowy. Zastąpili ich: tak zwana szóstka oraz wahadłowy.

Świadomość założeń taktycznych i celów sprowadzana jest niekiedy do jednego słowa, jakim jest pragmatyzm.

O nieudanym wejściu drużyny w mecz praktycznie nie mówi się, że została ona w szatni. Częściej określa się, że nie dojechała.

Obumarłym słowem staje się powoli również kiks, jeśli następuje wyraźny błąd jednego z piłkarzy. Jeszcze można się z nim spotkać, ale już sporadycznie.

Faul popełniony z premedytacją urósł do miana niemal mądrego, roztropnego. Nie każdy, rzecz jasna, lecz na pewno niektóre są w podobny sposób oceniane przez osoby komentujące. Fair play schodzi w tym miejscu na dalszy plan i zazwyczaj nie jest brane pod uwagę.

Popularną reakcją, wprost nadużywaną, na nietuzinkowe szarże, asysty albo strzały stały się kosmiczne porównania. Były nagminne w Polsce szczególnie wtedy, gdy udane akcje stawały się udziałem Roberta Lewandowskiego, który niejednokrotnie był ponadto nazywany człowiekiem nieziemskim. Potrafię zrozumieć, że duma może rozpierać. Nasz rodak z całą pewnością wszedł do piłkarskiej czołówki w najlepszym dla siebie okresie, ale podobne zwroty stawały się nieznośne. Wybrzmiewały efektownie, jednakże do przesady.

Szklany sufit to pochodna w jakimś sensie powyższego. Był czas, że nie zabrakło tego związku przed, w trakcie i po zakończeniu meczu. Przy rozważaniach, ocenianiu, zachwycaniu się tym czy innym piłkarzem… Stał się zastępstwem dla formy, jaką można osiągnąć. Dla każdego na innej wysokości zawieszony, lecz w dyskusji nieodzowny.

Wierzę, że klasyka nie przemija. Mimo nieuniknionych zmian trzymanie się sprawdzonego wcale nie musi zakłócać odbioru. Nie zaszkodzi też, przy jednoczesnym niepozbawianiu głosu futbolu, że komentator nie będzie wszechwiedzący. Nie każdego bowiem interesują w trakcie oglądania zawodów piłkarskich przywoływane niuanse przypisane w naturalny sposób ludziom, którzy zajmują się profesjonalnie tą dyscypliną sportu. A zdarza się, że współczesny sprawozdawca wchodzi w rolę mędrca; nierzadko stawiając się w moim przekonaniu wyżej nawet od samego trenera. Z życzeniami dobrego odbioru…

Paweł Król