Zatrzymaliśmy mistrzów świata. Niedosyt pozostał…

Niemcy – Polska 0:0. Konia z rzędem temu, kto przewidziałby, że w pierwszej połowie Łukasz Fabiański mógłby oglądać mecz siedząc w wygodnym fotelu ustawionym w bramce, jedząc spokojnie pizzę…

Po czwartkowym meczu bilans Adama Nawałki z naszym zachodnim sąsiadem wygląda następująco: cztery mecze, jedno zwycięstwo – dwa remisy – jedna porażka, bilans goli: 3:3. Takiego wyniku z Niemcami nie miała nawet fantastyczna generacja piłkarzy Kazimierza Górskiego.

Krzysiek nie pękł!
Mecz niezwykle agresywnie rozpoczął Sami Khedira. Pomocnik Juventusu chyba chciał pokazać, kto będzie rządził w środku pola, bo najpierw zdzielił łokciem Krzysztofa Mączyńskiego, a potem wyciął z tyłu Arkadiusza Milika. Holenderski arbiter Bjoern Kuipers tego nie zdzierżył i już po 180 sekundach gry niemiecki pomocnik miał na koncie żółtą kartkę.

Mistrzowie świata przeważali, lecz w ich akcjach brakowało… dokładności. Po lewej stronie polską obronę próbowali rozerwać Jonas Hector z Julianem Draxlerem, ale wyjątkowo czujnie współpracował tam duet Łukasz Piszczek – Jakub Błaszczykowski. Wielkie doświadczenie tego ostatniego było nieocenione w wielu pojedynkach przy linii bocznej z niemieckimi piłkarzami. Niemcy strzelali: Mario Goetze, Jonas Hector i Khedira niecelnie lub bardzo niecelnie, a po uderzeniu Benedikta Hoewedesa, Fabiański bez kłopotu chwycił piłkę. Po kwadransie gry Thomas Mueller poradził sobie z Piszczkiem i wyłożył piłkę Toniemu Kroosowi, lecz pomocnik Realu z 10 metrów nie trafił w światło bramki.

A nasi? W środku pola fantastyczne i zwycięskie boje z Niemcami toczył Grzegorz Krychowiak. „Krycha” nie tracił piłek, podawał mądrze, wyprzedzał, przerywał. Jego adiutantem był Mączyński. Faul Khediry nie zrobił na nim żadnego wrażenia, pomocnik Wisły nie wystraszył się mistrzów świata. Nie był może tak widoczny jak Krychowiak, ale na pewno był istotnym elementem polskiego rygla. Niemcy dłużej utrzymywali się przy piłce, ale pożytku mieli z tego tyle, co kot napłakał…

„Lewy” zmorą Hummelsa
Nawałka miał fantastyczny pomysł, by Robert Lewandowski naciskał, jak mógł Matsa Hummelsa. Nowy-stary kolega klubowy „Lewego” był w czwartek wyraźnie zagubiony. Nasz kapitan wyszedł na mecz tak naładowany energią, że w pojedynkę chciał porozrywać niemieckich stoperów. W 14. minucie odebrał Hummelsowi piłkę, ale jego podanie do Kamila Grosickiego przejął Jerome Boateng. Potem „Lewy” umiejętnie uprzedził Hummelsa, co skutkowało faulem. Nasz napastnik odebrał Niemcowi ochotę do gry na tyle, że bezbłędny z reguły stoper kopał piłkę po autach, co dawno mu się nie zdarzało.

A w defensywie na lidera nieoczekiwanie dla wszystkich wyrósł Michał Pazdan. Obrońca Legii czyścił niemal wszystko, naprawiał nawet błędy Kamila Glika. Kiedy trzeba było, dusił niemieckie akcje w zarodku, uprzedzając rywali w środkowym kole boiska. Łysego jak kolano stopera zapamiętają Hector, Goetze i Mueller, bo gdy składali się do strzału, Pazdan wyrastał przed nimi jak spod ziemi i blokował uderzenia.

Drugim odkryciem w defensywie został Artur Jędrzejczyk. Kto wie, czy po czwartkowym meczu jakiś odważny nie zaryzykuje stwierdzenia, że… polska piłka lewymi obrońcami stoi. Kogo by Nawałka tam nie wystawił, radzi sobie bardzo dobrze. No, może za wyjątkiem Rafała Kosznika, który w debiucie selekcjonera wyszedł na mecz w celach wybitnie rekreacyjnych. A „Jędza” z Niemcami był niesłychanie czujny, walczył, przewidywał, wyprzedzał, wychodził też do przodu – po przerwie jego centrę z wielkim trudem wybił Hummels, a po kolejnym ofensywnym wejściu „Jędzy” Boateng w ostatniej chwili zablokował Lewandowskiego.

Polacy nie wystraszyli się Niemców, za to Niemcy… wystraszyli się nas. W 28. minucie, gdy Arkadiusz Milik wykonywał rzut rożny, w polu karnym Manuela Neuera zameldowała się cała niemiecka jedenastka!

jebac-polsat-i-solorza_2016-06-16_23-42-44

Czołem, nie nosem!
Drugą połowę powinniśmy zacząć od prowadzenia, gdyby Arkadiusz Milik po centrze Grosickiego trafił piłkę czołem, a nie nosem. W ostatnich meczach biało-czerwonych napastnik Ajaxu jest dziwnie rozkojarzony. Z Holendrami obił poprzeczkę, z Irlandią Północną nie strzelił dwóch „setek”, teraz zmarnował tę sytuację i jeszcze jedną, gdy w 69. minucie nie trafił w piłkę po kolejnym podaniu Grosickiego, zaś gdy pędził sam na bramkę, w banalny sposób pozwolił sobie odebrać piłkę Boatengowi. Te sytuacje wypada chyba zrzucić na karb niedoświadczenia, pamiętajmy o tym, że snajper Ajaxu ma dopiero 22 lata…

Po przerwie trochę roboty miał Fabiański – w 47. minucie obronił strzał Goetzego, potem łapał piłkę po strzałach Andre Schuerrle i Kroosa, wreszcie w 69. minucie fantastycznie przeniósł nad poprzeczką kapitalny strzał Mesuta Oezila. Jednak nasz bramkarz na nadmiar pracy nie mógł narzekać, bo znów niezwykle czujny był Pazdan, świetnie wyprzedzając Muellera, a w 86. minucie po mistrzowsku blokując strzał Hoewedesa na siódmym metrze.

W końcówce broniliśmy się umiejętnie i nawet nie przeszkodziło nam to, że Sławomir Peszko po wejściu na boisko pomylił mecz piłki nożnej z zawodami wrestlingu, brutalnie powalając na ziemię Oezila. W środku pola za to dzielił i rządził nieoceniony Krychowiak. Pomocnik Sevilli radził sobie świetnie z Kroosem, pobawił się też z Muellerem. Kozak!

Po dwóch meczach mamy cztery punkty i przed nami mecz z Ukrainą. Mecz, który będzie niezwykle ciężki, bowiem tak do końca nie wiadomo na co stać naszych wschodnich sąsiadów. Jednak po starciu z Niemcami morale polskiej ekipy zdecydowanie wzrosło. Pokazaliśmy, że żaden rywal w tych mistrzostwach nie jest nam straszny i to przeciwnicy muszą się nas bać, a nie odwrotnie.

Kto będzie Pazdanem?
Nawałka potwierdził też, że ma przysłowiowy „nos” do piłkarzy. W meczu z Irlandczykami błysnął Kapustka, teraz na wyżyny swoich umiejętności wznieśli się Pazdan z Jędrzejczykiem. Kogo wymyśli w meczu z Ukrainą? Może ponad swoją przyzwoitą średnią wyskoczy Mączyński, albo któryś z naszych rezerwowych?

Na koniec ciekawostka – gdy Niemcy wygrywali z nami na wielkich imprezach, zawsze mieli w drużynie człowieka z nazwiskiem zakończonym na -ski. W 1974 roku był to Jurgen Grabowski, w 2006 – Lukas Podolski i Tim Borowski, w 2008 – Podolski. Może gdyby Joachim Loew wpuścił na boisko „Poldiego”, wynik byłby korzystny dla naszych zachodnich sąsiadów?

maxresdefault_live

16 czerwca 2016, Stade de France w Paryżu
Faza grupowa Mistrzostw Europy
Grupa C
Niemcy – Polska 0:0
Niemcy: Manuel Neuer – Benedikt Hoewedes, Jerome Boateng, Mats Hummels, Jonas Hector – Thomas Mueller, Sami Khedira, Toni Kroos, Mesut Oezil, Julian Draxler (71. Mario Gomez) – Mario Goetze (66. Andre Schuerrle).
Polska: Łukasz Fabiański – Łukasz Piszczek, Michał Pazdan, Kamil Glik, Artur Jędrzejczyk – Jakub Błaszczykowski (80. Bartosz Kapustka), Grzegorz Krychowiak, Krzysztof Mączyński (76. Tomasz Jodłowiec), Kamil Grosicki (87. Sławomir Peszko) – Robert Lewandowski, Arkadiusz Milik.
Żółte kartki: Khedira, Oezil, Boateng/Mączyński, Grosicki, Peszko.
Sędziował: Bjoern Kuipers (Holandia)
Widzów: 73.648

Grzegorz Ziarkowski