Ze Słowacją w Lublinie. Czy to głupi pomysł?

Może warto choć raz zrobić odstępstwo od zasady i zagrać w nieoficjalnym terminie? Do mundialu zostały nam cztery spotkania…

Znamy plany kadry na najbliższe półrocze. Podopieczni Adama Nawałki rozegrają następujące mecze towarzyskie: z Nigerią (23 marca, Wrocław), z Koreą Południową (27 marca, Chorzów), z Chile (8 czerwca, Poznań) i z Litwą (12 czerwca, Warszawa). Może jednak warto byłoby zorganizować dodatkowe spotkanie dla zawodników z rodzimej ekstraklasy? Mamy kilkunastu zawodników na międzynarodowym poziomie grających za granicą. Kadra na mundial liczy 23 miejsca, więc trzeba ją kimś uzupełnić. Poza tym, jeśli Nawałka chce myśleć przyszłościowo, już powinien szukać potencjalnych następców choćby Łukasza Piszczka czy Jakuba Błaszczykowskiego, którzy właśnie w tym roku wchodzą w wiek Chrystusowy i koniec ich kariery jest bliżej niż dalej…

Ostatni raz mecze w nieoficjalnym terminie graliśmy na początku kadencji selekcjonera – w 2014 roku. Naszymi rywalami były Norwegia i Mołdawia. Potem – wydaje się, że słusznie – trzymano się zasady poważnego traktowania reprezentacji i jej kibiców, czyli grania najsilniejszym składem w oficjalnych terminach. Jednak odstępstwo od powziętych zamiarów jest raczej potrzebą chwili niż stanem permanentnym.

Dlaczego Słowacja i Lublin
Pół roku temu wskazywałem na pewien problem: gramy za mało spotkań towarzyskich. Listopadowe starcia z Urugwajem i Meksykiem obnażyły słabość polskiej reprezentacji pozbawionej podstawowych zawodników. Choć z niezłej strony zaprezentował się choćby Jarosław Jach (Zagłębie Lubin), wniosek nasuwa się jeden: trzeba szukać dalej.

Dlatego uważam, że warto zaprosić do nas południowych sąsiadów. Choćby 20 lutego, gdy na Słowacji i w Polsce już rozpoczną się rozgrywki ligowe. Czemu Słowacy? Na mistrzostwa świata do Rosji nie jadą, ale zajęli drugie miejsce w grupie za Anglią. Co prawda, znakomita większość ich kadry rekrutuje się z klubów zagranicznych, ale w ich Super Lidze grają jeszcze piłkarze, którzy udzielili nam surowej lekcji podczas młodzieżowych mistrzostw Europy. Poza tym mają do nas najbliżej, a ich selekcjoner w meczach towarzyskich chętnie korzysta z usług piłkarzy grających za północną granicą. Powołania otrzymaliby na przykład: Martin Polaček (Zagłębie Lubin), Patrik Mišak (Bruk-Bet Termalica Nieciecza), Róbert Pich (Śląsk Wrocław), czy Jaroslav Mihalík (Cracovia). Dla nich mecz w Polsce byłby dodatkową okazją do pokazania umiejętności i raczej nie przeszliby obok niego. Dla graczy ze Słowacji, choćby Dominika Greifa (Slovan Bratysława), Dominika Kružliaka (MFK Ružomberok) czy Tomáša Huka (DAC 1904 Dunajská Streda), byłoby to doskonałe okno wystawowe.

Stadionem, na którym rozegralibyśmy takie spotkanie, wcale nie musi być jeden z obiektów zbudowanych na Euro 2012, który z pewnością i tak się nie zapełni. Proponuję nowy, skromniejszy obiekt w Lublinie, który sprawdził się już jako arena młodzieżowego Euro. Mieszkańcy miasta nad Bystrzycą z tęsknotą wypatrują poważnego futbolu i z pewnością tłumnie przyszliby na mecz biało-czerwonych. Pod warunkiem, że ceny biletów byłyby w granicach zdrowego rozsądku…

Komu dać szansę?
Gdyby Nawałka miał powołać kadrę złożoną z graczy występujących w rodzimej lidze, z pewnością musiałby się napocić szukając bramkarza. Połowa golkiperów broniących w naszej ekstraklasie to… Słowacy. Ostatecznie mógłby dać szansę debiutu młodym: Tomaszowi Losce (Górnik Zabrze) i Jakubowi Wrąblowi (Śląsk Wrocław).

Defensywę można by oprzeć na doświadczonych legionistach: Michale Pazdanie i Arturze Jędrzejczyku. Jeśli klubu nie zmieniłby wspomniany Jach, też znalazłby się w tej drużynie. Na prawej obronie szansę powinien dostać wychwalany wszem i wobec Robert Gumny z poznańskiego Lecha, w którym niektórzy widzą już następcę Piszczka. Prezes PZPN Zbigniew Boniek jest znakomitym dyplomatą i może udałoby mu się wyrwać na dwa-trzy dni Tomasza Kędziorę (Dynamo Kijów), któremu Nawałka też powinien się uważnie przyglądać. Atmosferę kadry mogliby też poczuć Mateusz Wieteska, Adam Wolniewicz (obaj Górnik) i skuteczny pod bramką rywala Michał Helik (Cracovia).

Z powodu kontuzji z kadry na mundial wypadł Maciej Makuszewski (Lech), chyba największy wygrany – do momentu fatalnego urazu –  reprezentacyjnej jesieni. W takim układzie szansę powinni otrzymać Przemysław Frankowski (Jagiellonia) oraz Damian Kądzior (Górnik). W środku pola debiut reprezentacyjny czekałby na wychwalanego zewsząd Szymona Żurkowskiego (Górnik), który ostatnio znalazł się w prestiżowym gronie 50 największych talentów Europy. Oczywiście nie można pominąć doświadczonego Krzysztofa Mączyńskiego (Legia) i zdobywcy gola w meczu z Armenią, Rafała Wolskiego (Lechia). Po lewej stronie więcej niż kilka minut powinien otrzymać Rafał Kurzawa (Górnik). Drugą linię mogliby uzupełnić Jarosław Kubicki (Zagłębie) i Jakub Żubrowski (Korona Kielce).

W ataku wybór właściwie jest jeden. Jakub Świerczok (Zagłębie) jesienią zdobył aż 16 goli i jest wiceliderem klasyfikacji strzelców. Selekcjoner mógłby dać też szansę reprezentantom na młodzieżowe Euro: Krzysztofowi Piątkowi (Cracovia, 9 goli) i Jarosławowi Niezgodzie (Legia, 7 goli). Zawodnikiem, któremu można się bliżej przyjrzeć, jest także Łukasz Wolsztyński (Górnik).

W tej sytuacji wydaje się, że wystarczy tylko chcieć i… działać. Taki mecz z pewnością opłaciłby się i jednej i drugiej stronie, a selekcjoner i my, kibice, bylibyśmy przed mundialem nieco mądrzejsi…

Grzegorz Ziarkowski