168 mgnień Tomasza Frankowskiego

Przez ostatnie 15 lat na naszych oczach rodziła się legenda. Frankowski stał się dla ekstraklasy równie ważny jak swego czasu Pol, Brychczy, Cieślik czy Lubański…

Po zakończeniu sezonu 2012/13 popularny „Franek” powiedział: pas. W nadchodzących rozgrywkach w barwach białostockiej Jagiellonii nie zobaczymy już jej najlepszego strzelca w historii, bowiem Frankowski – choć mógł kontynuować – zakończył karierę. Licznik goli stanął na liczbie 168.

Przed kolejną rundą rozgrywek zawsze mam zwyczaj zerkać na klasyfikację „Klubu 100”. Odkąd tylko sięgam pamięcią w czołówce nic się nie zmieniało. Pol, Brychczy, Cieślik, Lubański, Peterek, Kmiecik, Liberda, Anioła, Scherfke… Coś drgnęło dopiero w 2003 roku, gdy do pierwszej dziesiątki dołączył Jerzy Podbrożny. Popularny „Guma” już wtedy męczył się okrutnie strzelając pojedyncze bramki dla Zagłębia, Amiki, Pogoni czy Widzewa. To już nie był ten sam snajper z połowy lat 90-tych, który trafiał do siatki seriami. Później przyszedł czas na Tomasza Frankowskiego, wreszcie Macieja Żurawskiego.

Z Frankowskim jak ze… skokami
Jednak zostawiam „Żurawia” w spokoju, będzie o „Franku”. Śledzenie jak Frankowski przesuwał się w pierwszej dziesiątce „Klubu 100” przypominało mi poniekąd obserwację klasyfikacji generalnej Pucharu Świata w skokach narciarskich. Który jest Kamil Stoch, który Maciej Kot, a ile brakuje Stefanowi Huli do pierwszej trzydziestki.

Przyznam, że kibicowałem Frankowskiemu. Liczyłem na to, że zadomowi się w pierwszej trójce, a nawet pobije rekord Ernesta Pola z lat 1954-66, czyli 186 goli. O ile jednak Pol, Brychczy czy Cieślik grali i strzelali dawno, dawno temu, o tyle „Franek” był kimś w rodzaju kumpla, którego co tydzień widzi się na ligowych boiskach i który z niebywałą łatwością, a nierzadko i z cynicznym uśmiechem pakuje piłkę do siatki. W sumie fajnie, że gość, który raczej grzeszył skromnością i wykonywał swoją robotę z godną podziwu regularnością, wdarł się do mocno skostniałej już czołówki i zapewnił sobie w niej miejsce już na wieki.

„Franek” osiągnął najwięcej ze złotego pokolenia białostockiej piłki, wychowanków trenera Ryszarda Karalusa. Gdy cała Polska wpadła w szał „Citkomanii”, Frankowski strzelał bramki w trzecioligowym francuskim Poitiers. Niebawem Marek Citko doznał poważnej kontuzji i zakończyła się jego wielka gra. Gdy Mariusz Piekarski przechodził do słynnego Flamengo Rio de Janeiro, „Franek” przywdziewał barwy FC Martigues. Gdy Jacek Chańko liczył na to, że wywalczy miejsce w podstawowym składzie Werderu Brema, Frankowski cieszył się z pierwszej z czterech koron króla strzelców. Gdy koledzy z ekipy Mistrza Polski Juniorów z 1992 roku rozmieniali swój talent na drobne lub przepadali piłkarsko w niższych ligach, „Franek” rósł w siłę.

Przeskoczyłby Pola?
Gdyby nie wyjeżdżał za młodu do Francji i gdyby chciał zostać w Polsce w latach 2005-2008 zapewne nastrzelałby tyle goli, że nie tylko zdetronizowałby Pola, ale i przekroczyłby magiczną liczbę 200 bramek. Gdyby babcia miała wąsy… Należy pamiętać, że Frankowski grał w czasach, gdzie wojaże zagraniczne są na porządku dziennym, co dla Brychczego, Cieślika czy Lubańskiego kopiących w czasach siermiężnego PRL-u było jedynie nierealnym marzeniem.

W ciągu ostatnich piętnastu lat na naszych oczach rodziła się legenda Frankowskiego. Można psioczyć, że co to za czasy, że polski ligowy futbol upadł tak nisko, że w pucharach leją nas klubu z Azerbejdżanu, że kiedyś było trudniej, itp. Jak było w czasach gdy ligą rządzili wspomniani Cieślik, Pol czy Lubański wiemy tylko z opowieści, ówczesnej prasy i zachowanych nielicznych materiałów filmowych. Oczywiście w żaden sposób nie zamierzam umniejszać sukcesów tych piłkarzy. Jednak Frankowskiego widzieliśmy tu i teraz. Z pewnością znajdą się tacy, którym „Franek” pośród najlepszych strzelców w historii ekstraklasy będzie pasował tak jak pięść do nosa. Ale Frankowski i jego gole to też historia naszej ligi, czy to się komuś podoba, czy nie.

W jednym z felietonów w Gazecie Wyborczej, Rafał Stec pisał o tym, że Frankowski starzeje się pięknie i lekko. Mógłby jeszcze lżej i jeszcze piękniej, gdyby nie konflikty z trenerami w Jagiellonii: Michałem Probierzem i Tomaszem Hajto. Nieraz nie rozumiałem obu szkoleniowców, czemu sadzają na ławce snajpera obdarzonego niespotykanym w Polsce instynktem na ławce rezerwowych, a wolą wystawiać do gry takie „tuzy” jak Tomasz Zahorski czy Grzegorz Rasiak… Cóż, ilu trenerów, tyle koncepcji.

Następny będzie „Sagan”?
Jedno jest pewne – takiego snajpera jak Frankowski długo w polskiej lidze nie będzie. Czy na kolejnego napastnika, który dołączy do czołówki „Klubu 100” będzie trzeba poczekać kilkanaście lub kilkadziesiąt lat? Niekoniecznie. Trzymajmy kciuki za Marka Saganowskiego (93 gole w ekstraklasie). Może jak wytrwa na boiskach ekstraklasy do czterdziestki, tak jak Frankowski znajdzie się wśród najwybitniejszych goleadorów w historii polskiej ligi…

Najważniejsze daty ze strzeleckiej kariery Tomasza Frankowskiego:
29 sierpnia 1992 – debiut w ekstraklasie: Jagiellonia – Ruch Chorzów (0:3)
7 października 1992 – pierwszy gol w lidze z rzutu karnego w meczu Jagiellonia Białystok – Szombierki Bytom (2:3)
17 października 1998 – gol nr 10 w meczu ŁKS Łódź – Wisła Kraków (0:3)
14 maja 2000 – pięć bramek w meczu Wisła – Górnik Zabrze (6:3)
12 listopada 2000 – gol nr 50 z rzutu karnego w meczu Wisła – Legia Warszawa (3:3)

30 września 2001 – mecz nr 100 w ekstraklasie, pojedynek Wisła – Widzew Łódź (2:0)
17 października 2004 – gol nr 100 w ekstraklasie, mecz Odra Wodzisław – Wisła (1:2)
16 maja 2009 – gol nr 122 w ekstraklasie (mecz Jagiellonia – Polonia Warszawa 2:1), Frankowski awansuje na 10. miejsce w klasyfikacji „Klubu 100” wraz z Jerzym Podbrożnym
6 sierpnia 2011 – gol nr 150 w meczu Jagiellonia – Lechia Gdańsk (2:1)
22 października 2011 – gol nr 156 w meczu Jagiellonia – GKS Bełchatów (1:0), Frankowski awansuje na 4. miejsce w klasyfikacji snajperów wszech czasów
6 kwietnia 2013 – gol nr 168 z rzutu karnego w meczu Jagiellonia – Pogoń Szczecin (1:0) i awans na 3. miejsce w klasyfikacji „Klubu 100”

29 maja 2013 – ostatni mecz (nr 302) w ekstraklasie (Jagiellonia – Ruch Chorzów 1:0)

Grzegorz Ziarkowski