Baraże

Zakończyły się mecze barażowe. Poznaliśmy ostatnich czterech finalistów turnieju.

Tym samym znany jest już skład 24 reprezentacji, które wezmą udział w przyszłorocznych Mistrzostwach Europy.

Miałem możliwość obejrzenia siedmiu z ośmiu spotkań zainteresowanych awansem drużyn. I postanowiłem podzielić się swoimi obserwacjami.

Węgry
Prawie 30 lat czekali Madziarzy na awans do wielkiego turnieju. Ostatnim były Mistrzostwa Świata w Meksyku w 1986 roku. W obu meczach przeciwko Norwegii ogromnie widać było w ich szeregach maksymalną koncentrację i chęć zwycięstwa.

W pierwszym rozegranym w Oslo wygrali 1:0 po golu z 26. minuty László Kleinheislera, całkowitego debiutanta, który wcześniej występował w młodzieżówce Węgier. Konsekwentna postawa węgierskiej drużyny okazała się wystarczająca do zapewnienia sobie tej minimalnej zaliczki przed rewanżem, bo Norwegowie konsekwentnie to co najwyżej uderzali głową w mur.

W Budapeszcie mecz dla piłkarzy prowadzonych częściowo przynajmniej przez sztab niemiecki; selekcjoner – Bernd Storck, jeden z asystentów – Andreas Möller, trener bramkarzy – Holger Gehrke; jeszcze szybciej przyjął podobny obrót.
Nieliczny z kontrataków Węgrów już w 14. min przyniósł powodzenie za sprawą skutecznej indywidualnej akcji Tomáša Priškina, który wcześniej otrzymał długie podanie od jednego z kolegów na wolne pole. Silny napastnik potrafił oszukać kilku obrońców przeciwnika i oddać bardzo mocny strzał w górny róg bramki. Radość Madziarów w tym momencie była nie do opisania…

Do końca spotkania Priškin i jego koledzy przeważnie dość głęboko „okopywali” się na własnej połowie i czekali w ten sposób na ruch przeciwnika. A i tak ich rzadkie wypady okazywały się groźniejsze od tych przeprowadzanych przez drużynę gości.

W 83. min wynik na 2:0 podwyższył samobójczym uderzeniem piłki Markus Henriksen.
Ten sam zawodnik kilka minut później znalazł drogę już do właściwej bramki, ale jego zdobycz ostatecznie miała wymiar najwyżej „honorowy”.

Na awans zapracowała drużyna dążąca do celu z wielką determinacją, która to potrafiła zasłonić ewentualne słabsze strony w grze Węgrów. Faworyzowani Norwegowie z kolei nie potrafili wykorzystać przewagi w posiadaniu piłki: byli w swoich atakach niedokładni i bardzo schematyczni. Zawiedli na całej linii.

Pierwszy mecz poprzedziła smutna informacja o śmierci 32-letniego węgierskiego bramkarza Mártona Fülöpa. Sądzę, że jego koledzy z kadry sukces w postaci awansu, przerywający impas, z pewnością również i jemu zadedykowali.

magyar-vc3a1logatott-2015-nov-15

Irlandia
Po meczu grupowym na koniec eliminacji w Warszawie napisałem w komentarzu, że podopieczni Martina O’Neilla grając w podobnym, archaicznym stylu mało kogo mogą chyba zaskoczyć. Opinia okazała się chybiona. Bośnia i Hercegowina w żadnym z dwóch rozegranych przeciwko Irlandii meczów nie potrafiła zaprezentować swojej wyższości…

Atut w postaci dość zaawansowanego wyszkolenia na poziomie technicznym nie został przez Bośniaków wykorzystany. Brakowało w ich akcjach większej szybkości i zdecydowania. W pierwszym meczu w Zenicy zaledwie zremisowali z Irlandią 1:1, a i tak stratę w tym spotkaniu odrobili w miarę szybko. Bo najpierw na prowadzenie wyprowadził Irlandczyków aktywny Robbie Brady, który oddał zaskakujący strzał w bliższy róg bramki z prawej strony pola karnego. Uderzenie było niewygodne; piłka dodatkowo skozłowała przed Asmirem Begoviciem. Minęło kilka minut i gospodarze jednak potrafili wyrównać po dośrodkowaniu z prawej flanki, które na gola zamienił kapitan Edin Džeko. Napastnik Romy wykorzystał w tej sytuacji błąd w ustawieniu środkowych obrońców.

Poza nielicznymi akcjami, pod jedną i drugą bramką niewiele więcej się działo. W drugiej połowie w ogóle warunki były nieco utrudnione i ciężko było cokolwiek dojrzeć z uwagi na pojawienie się gęstej mgły, która niczym rozlane obszernie mleko pokryła cały obiekt.

Rewanż w Dublinie w niezłym położeniu stawiał Irlandię. Nie musiała przecież nawet wygrać. Nie widać było jednak po niej żadnego rozprężenia, uśpionej czujności i nadmiernej pewności siebie. Jej piłkarze zachowali się jak na profesjonalistów i jednocześnie reprezentantów kraju przystało. Nie oddawali całkowicie inicjatywy Bośniakom. Grali – jak to oni – agresywnie i nie było dla nich straconych piłek.

W ataku mógł wystąpić, w pierwszym meczu nie mogący zagrać, Jonathan Walters – co również podniosło dosłownie i w przenośni siłę Irlandii. To właśnie on został ostatecznie bohaterem; najpierw wykorzystując rzut karny podyktowany za zagranie piłki ręką przez obrońcę z Bośni, a później swoje ustawienie po rozegraniu stałego fragmentu gry. Napastnik Stoke City w obu tych sytuacjach zachował się jak wytrawny gracz i noga mu nie zadrżała.

Bośnia i Hercegowina rozczarowała. Drużynie z Bałkanów brakowało zgrania; tego wzajemnego zrozumienia się na boisku; które chyba okazało się kluczowe.

2733226_full-lnd

Ukraina
We Lwowie Ukraina zagrała ze Słowenią. Przewaga gospodarzy w tym meczu nie podlegała dyskusji. Rodacy Andrija Szewczenki byli lepiej dysponowani. Ich działania były szybsze i wyraźniejsze. Nie zawsze jednak jakieś arcydokładne. Mieli za to po prostu więcej do zaoferowania.

Pomimo tej przewagi – jedną z nielicznych akcji podopiecznych Srečko Katanca popsuł weteran, 36-letni Milivoje Novakovič. Jeśli by trafił, ten mecz mógł się różnie potoczyć.
Ukraińcy odpowiedzieli na to zagrożenie skuteczniej, kiedy to kilku obrońców zwiódł w prosty sposób (symulując oddanie strzału) w polu karnym Andrij Jarmołenko i (dopiero) następnie uderzył piłkę płasko nie do obrony.

Po objęciu prowadzenia to jednak znowu swoją szansę mieli w tym meczu Słoweńcy. Ostatnią zresztą, zaprzepaszczoną przez ofensywnego pomocnika Fiorentiny Josipa Iličica, który w dogodnej sytuacji (mając piłkę wyłożoną kilka metrów przed bramką i nie będąc przez nikogo atakowany) huknął na siłę wysoko nad bramką.

Jeszcze lepszej szansy w drugiej części meczu nie zmarnował za to Jewhen Sełezniow, ustalając tym samym zaliczkę przed rewanżem. Dostał podanie wzdłuż bramki i domknął akcję oskrzydlającą z najbliższej odległości, właściwie do pustej bramki. Był w odpowiednim miejscu, o odpowiedniej porze. Miałem natomiast wrażenie, że wcześniej ten napastnik mógł znajdować się na pozycji spalonej…

Ukraina nie roztrwoniła tej zaliczki z pierwszego spotkania. Chociaż to Słoweńcy objęli już w 11. min prowadzenie na stadionie Mariboru, a do siatki trafił stoper Boštjan Cesar.

W końcówce było bardzo nerwowo – Słoweńcom coraz mocniej spieszyło się, Ukraińcom wprost przeciwnie. Mnożyły się błędy i niesportowe zachowania. Zwycięsko wyszli z tego wszystkiego Ukraińcy, którzy wykorzystali potknięcie się na murawie jednego z pomocników Słowenii (pełniącego w tej sytuacji funkcję ostatniego obrońcy). Przechwycili więc piłkę i niemal samotnie pobiegli na bramkę. W ostatniej fazie rozpędzony Artem Kravets zagrał ją w bok przed bezsilnym w tej sytuacji bramkarzem, a tam stał już Jarmołenko i uderzył do pustej bramki.

Awansowała drużyna o większych możliwościach; mocniejsza fizycznie, z wieloma pracowitymi zawodnikami i kilkoma indywidualistami; potrafiąca szybko i skutecznie zaatakować bocznymi sektorami boiska.

_86741102_ukraine

Szwecja
W dwumeczu ze skandynawskim rywalem, Danią, można było dokładnie przekonać się, jak wiele znaczy dla Szwedów Zlatan Ibrahimović. Zawodnik PSG przejawiał wielką ochotę do gry; ochoczo atakował, ale i pomagał w obronie. Był wyraźnie skupiony na tym, co było najważniejsze w danym momencie. Nie chcę przez to powiedzieć, że bez niego awans byłby niemożliwy – jako drużyna Szwecja była generalnie lepiej zorganizowana od Danii.

Zwyciężyła solidność w Sztokholmie, nie dała się pokonać w Kopenhadze. Tak można wyrazić to, jak wyglądała gra w jednym zdaniu. Duńczycy oczywiście próbowali przełamywać i burzyć nienaganną organizację rywala, ale niewiele potrafili przeciwstawić własnych atutów. Żeby tego dokonać, poszczególne formacje musiałyby być bardziej wyrównane i wyważone. A tego akurat ekipie Mortena Olsena brakowało.

Dla kontrastu do pochwał „Ibry” za przykład może posłużyć osoba Nicklasa Bendtnera. Media zresztą zapowiadały zaciętą rywalizację tych drużyn jako również tożsamą tych właśnie piłkarzy. O ile jeszcze w pierwszym spotkaniu napastnik Wolfsburga próbował wychodzić na pozycję i cokolwiek robić, tak w rewanżu przed własną publicznością nie zaprezentował niczego godnego uwagi i zaraz po przerwie został przez Olsena zmieniony.

Dania przegrała w pierwszym meczu 1:2, a u siebie tylko (i aż) zremisowała 2:2. Zryw nastąpił w tym drugim spotkaniu zbyt późno, przy stanie 0:2, w 80. min. Wcześniej po wykonaniu stałych fragmentów trafiali Szwedzi. Dwukrotnie Ibrahimović. Raz po sprytnym zagraniu z rożnego doświadczonego Kima Källströma. Przy drugiej okazji bezpośrednio z rzutu wolnego, bardzo mocno i zarazem precyzyjnie.

zlatan-ibrahimovic-denmark-sweden_3378106

Paweł Król