Dariusz Szpakowski
Dojebmy Szpakowskiemu, to teraz modne…
Tak właśnie jest – pomyłki tego komentatora są powtarzane i wyśmiewane przez niemal wszystkich. Wszak oni wszyscy, to nieomylni znawcy futbolu…
Wychowałem się na meczach komentowanych przez tego pana. To on, pośrednio, zaszczepił we mnie miłość do piłki. To słuchając jego, zachwycałem się widowiskiem. Było niemal pewne, że jak Szpaku będzie komentował mecz, to ten mecz będzie lepszy, niż w rzeczywistości.
Bo Szpaku gwarantował emocje, bo tylko on potrafił tak żywo w TV opowiadać o tym, co dzieje się na boisku.
Do dziś tak jest, wbrew obiegowej opinii:
Zauważcie ile w tym wszystkim jest fascynacji i zaangażowania. Jak ten człowiek kocha swoją robotę. Takie rzeczy powinny być najważniejsze. Liczne pomyłki? Znam komentatorów, którzy robią większe babole, ale o nich się tak często nie mówi. Bo babole Szpakowskiego są modne, a innych już nie.
Niejaki WhiteNiggaGuy umieścił pod filmikiem taki komentarz:
Pan Dariusz może popełnia błędy, ale jego głos podnosi emocje, jest niezastąpiony w przeciwieństwie do powściągliwych nudziarzy, którzy wzorowo pamiętają nazwiska zawodników, ale komentują tak, że mam ochotę zmienić kanał.
Nic dodać, nic ująć.
Pamiętam mecze, gdy nie było Szpaka w TV. Komuś podpadł, to go zwolnili. Tak jest oczywiście najlepiej i najszybciej. Mecze oglądałem bez emocji, brakowało Szpaka. Gdy szefostwo redakcji sportowej objął Włodzimierz Szaranowicz, odetchnąłem z ulgą. Szpakowski wrócił.
Urodził się w Warszawie, w 1951 r. Relacjonował dla nas siedem turniejów Euro i osiem mundiali. Ktoś z opluwających go „dziennikarzy” może się poszczycić takim bilansem? Nie musicie odpowiadać…
Mam wrażenie, że tym krótkim tekstem narobię trochę zamieszania. Trudno, co zrobić…
Nie znam tego pana osobiście i nie staram się o robotę w TVP. Mam po prostu dość opluwania człowieka, dzięki któremu wiem co to spalony i kim jest libero.
Tym tekstem chciałbym oddać hołd i podziękować mu za te wszystkie lata.
Nie pamiętam, żeby ów dziennikarz kiedykolwiek kogoś obraził. Żeby kogoś zaatakował.
Za to sam zainteresowany jest opluwany nagminnie. Teraz to jest trendy, teraz dziennikarstwo polega na dojebaniu temu i tamtemu (ale tego nie ruszajmy, bo on ma znajomości i może nam zaszkodzić). Brzydzę się dzisiejszym dziennikarstwem. Cieszę się, że mamy slowfoot, piszemy co chcemy i nie wikłamy się w żadne chore układy. Kochamy to, co robimy. Jak Dariusz Szpakowski…
Dariusz Kimla