Futbolowe wstawki w filmach fabularnych (1)

Do takiego zestawienia zabierałem się od dawna. Nie wszystko bowiem kwalifikuje się do umieszczenia w cyklu „Seans piłkarski”.

Temat dotyczy drobnych elementów, często związanych z kibicowaniem jakiejś drużynie. Może być nim klubowy proporczyk, który widać w filmie, gazeta sportowa, szalik, hasło czy właśnie zwykła deklaracja o przywiązaniu do kibicowania swoim ulubieńcom i chodzeniu na stadion.

„Fai Bei Sogni” (2016); w Polsce pod tytułem „Słodkich snów”

Kameralny włoski film, który przepełniony jest wspomnieniami głównego bohatera o imieniu Massimo, a jego akcja toczy się przede wszystkim w Turynie. Nie brakuje w nim nawiązań do klubu z tego miasta, w którym występował Kamil Glik, Torino FC. Albowiem to właśnie na mecze tej drużyny prowadzał chłopaka jego ojciec, od dzieciństwa wychowujący go samotnie. W dorosłym życiu Massimo opisuje dla lokalnej gazety występy Toro, nie unikając porównań do najlepszego okresu w historii Torino.

Minimalizm formy i sztuki aktorskiej wyróżnia ten tytuł. Jest on daleki od krzykliwych produkcji z Italii, jakie możemy znać, i według mnie godny polecenia widzom.

„The Last Stand” (2013); „Likwidator”

Reżyser z Korei Południowej, Jee-woon Kim, zdobył rozgłos jako autor horroru „Opowieść o dwóch siostrach”, a także dramatu kryminalnego „Słodko-gorzkie życie”.
Po stworzeniu kolejnego udanego filmu, który wywoływał u mnie ciarki na plecach, „Widziałem diabła”, zabrał się do Ameryki i nakręcił tytuł umieszczony przeze mnie w rozdziale.

Pierwszoplanową postać gra dzielny Arnold Schwarzenegger. Zwróciłem jednak uwagę na coś zupełnie innego. Owe „coś” to bluza trzykrotnych wicemistrzów świata – Holendrów. Genialnie, jeśli chodzi o komizm sytuacji, wykorzystana w tym filmie. Ten pomarańczowy materiał posłużył jako scenariuszowa zmyłka, polegająca na wyprowadzeniu w pole policjantów ścigających uciekającego w pomarańczowym drelichu więźnia z konwoju…

Niemała była dezorientacja Foresta Whitakera i jego grupy pościgowej, kiedy schwytali oni nie tego człowieka, od 20:07 na tym zapisie:

„Alice in den Städten” (1974); „Alicja w miastach”

Tak zwany film drogi Wima Wendersa. Phil Winter (w tej roli Rüdiger Vogler), główna postać, jest niemieckim dziennikarzem. Wyjeżdża do Stanów Zjednoczonych w poszukiwaniu natchnienia. Cała reszta, jaka go spotyka, to nieoczekiwana seria zdarzeń.

Nie wspomniałbym tutaj o tym filmie, gdyby nie jeden mały szczegół. Otóż na amerykańskiej ziemi stonowany bohater sięga m.in. po magazyn „Kicker”, a więc po pismo wydawane od 1920 roku, bez którego nie mógł się widocznie obejść. Dla mnie ten widok to więcej niż zwykły szczegół: przebywając na obczyźnie, można zatęsknić za tym, o co może na co dzień człowiek siebie by nie podejrzewał. Chociaż (tak na logikę) dziennikarz – niezależnie od uprawianego kierunku – powinien wiedzieć, co w trawie piszczy. A już choćby samo poznanie wyników ostatniej kolejki Bundesligi to dla Niemca sprawa niemal w takim samym stopniu obowiązkowa, jak skoszenie zbyt wysokiej trawy w ogródku.

Konkretna scena tutaj, od 14:26:

Wierzę w to, że ciąg dalszy nastąpi, albowiem wymieniłem zaledwie trzy tytuły, w kadrach których kryły się przykuwające uwagę elementy „okołofutbolowe”.

Paweł Król