Historia pewnej fotografii (25)

Chociaż nie brakuje w ostatnim czasie turniejów futbolowych, po raz kolejny w tym cyklu wybieramy wędrówkę w przeszłość bardziej odległą…

Nie tak dawno zakończyły się Mistrzostwa Świata U-20 w Nowej Zelandii. W decydującą fazę zaś wchodzi kobiecy mundial w Kanadzie, podobnie jak powoli turniej Copa America w Chile. W tym odcinku uwagę skierowałem w kierunku mistrzostw sprzed ćwierćwiecza…

W 1990 roku byłem jeszcze kilkuletnim smarkiem, ale piłką już się interesowałem i uganiałem za nią. To był ponadto okres dzieciństwa, w którym do zabaw należała jeszcze gra w kapsle. Jeśli były to „piłkarzyki”, białą kredą lub niewielkim kamieniem rysowało się na asfalcie pomniejszone boisko. Za piłkę, w którą uderzały pstrykane poprzez palce okrągłe i zębate zabezpieczenia napojów, służyła niewielkich rozmiarów stalowa kulka od łożyska. Takie zbiorowe zajęcia odbywały się w ciągu dnia, bo w letnie i wakacyjne miesiące ostatniej dekady XX wieku późne popołudnia i wieczory były zarezerwowane dla futbolu w tym najprawdziwszym wydaniu…

_73455698_cameroon

Gdzieś pośród licznych rozmów, które przetaczają się w moim życiu, niewielu umieszcza Italię ’90 w gronie tych najbardziej pasjonujących przeżyć piłkarskich. Ale nie było przecież tak, że całkowicie zabrakło na kilkunastu boiskach we Włoszech tych niesamowitych momentów: rozgrzewających swą emocjonalnością widzów do czerwoności i skłaniających do podziwu. Rodziły się we mnie jedne z pierwszych fascynacji nad kunsztem umiejętności niektórych zawodników czy też – ogólnie rzecz biorąc – poszczególnych drużyn. Każdy zresztą z oglądających zmagania 24 reprezentacji zapamiętał selektywnie mundial, którego logiem był ludzik złożony z kosteczek w kolorach flagi Włoch z łaciatą piłką zamiast głowy.

Już w meczu otwarcia przecierano oczy ze zdumienia, kiedy skromny Kamerun zwyciężył bezradną i pozbawioną wyrazu Argentynę 1:0 (12 lat później podobny przebieg miał moim zdaniem mecz mundialu z 2002 r. Francja – Senegal). I to właśnie gracze z Afryki są moim punktem zaczepienia w tym miejscu. Obok kilku innych przyjemnych i zaskakujących momentów, to „Nieposkromione Lwy” wzbudziły sympatię.

W ich grze było widać lekkość, brak kompleksów dla utytułowanych rywali – z kimkolwiek przyszło im się na omawianym mundialu zmierzyć. Naturalna gibkość i siła fizyczna poparte nienagannym wyszkoleniem technicznym wzięły górę nad piłkarskim konserwatyzmem pozbawionych polotu przyszłych – jak się później okazało – finalistów i aktualnych wówczas mistrzów świata z Meksyku.

Dalej nie było w sumie gorzej i mniej zaskakująco, bowiem Kameruńczycy w swoim drugim występie w grupie B pokonali po dwóch golach słynnego napastnika Rogera Milli Rumunów 2:1. W trzecim, przeciwko ZSRR, dostali zimny prysznic – wyraźnie przegrywając 0:4. Do fazy pucharowej awansowali jednak z pierwszego miejsca.

W 1/8 czekała na nich Kolumbia w składzie z szalonym, ekscentrycznym bramkarzem René Higuitą. Właśnie po błędzie nie zawsze odpowiedzialnego golkipera ekipy z Ameryki Południowej jednego z dwóch goli strzelonych tego dnia uzyskał obleczony w legendę Milla. Kolumbijczyków stać było tylko na zdobycie kontaktowego gola i spotkanie zakończyło się wygraną 2:1 po dogrywce podopiecznych radzieckiego selekcjonera Walerija Niepomniaszczija.

Kamerun został zatrzymany dopiero w ćwierćfinale przez Anglików. Choć nie brakowało krytycznych opinii, wedle których meksykański sędzia faworyzował Anglię. Mecz zresztą miał swoją dramaturgię. Do wyłonienia półfinalisty potrzebna była dogrywka, w której gola na wagę awansu zdobył z rzutu karnego Gary Lineker, bo w normalnym czasie padł remis 2:2.

Szkoda było żegnać sympatyczną reprezentację Kamerunu; wielkie objawienie tego turnieju, w którym ostatecznie zatriumfowali zjednoczeni Niemcy. Ale żałości po pewnym czasie potrafią się ulatniać, całkiem jak bąbelki gazu z odkręconej i pozostawionej wolno butelki z gazowaną wodą mineralną. Pozostają jednak wspomnienia, które dodatkowo ożywiają w ludzkiej świadomości chociażby obrazy, a w tym wypadku fotografia przedstawiająca reprezentację Kamerunu z 1990 w słonecznej Italii…

Paweł Król