Przystanek Bundesliga (10). SSV Ulm 1846

Tym razem odcinek inny od dotychczasowych w tym cyklu…

Można powiedzieć, że specjalny – niedotyczący tylko i wyłącznie jednego z piłkarzy Bundesligi. Chociaż grał tam jeden ze znanych Polaków, to wydaje mi się, że warto nieco bardziej rozciągnąć temat o tym niewielkim klubie, mającym jednak swoją historię…

W tym uniwersyteckim mieście urodził się między innymi jeden z najwybitniejszych umysłów XX wieku – Albert Einstein. Ze znanych publicznie osób przyszli tam również na świat bracia Ulrich i Dieter Hoeneß (obaj zresztą w wieku juniorskim występowali w SSV Ulm). Miasto położone jest w południowej części Niemiec i liczy sobie ponad 100 tysiecy mieszkańców. Pierwsza wzmianka o nim pochodzi już z IX wieku. Informuje o tym, że wszystko wzięło się od nazwy Ulma, która wcale nie była pochodzenia germańskiego, tylko celtyckiego, i oznaczała bagno…

00_ulm_neu-ulm

Co do samego klubu piłkarskiego, to nie ma on może wybitnych osiągnięć, ale zwrócił moją uwagę jeszcze w latach 90-tych, kiedy to uzyskał awans do Bundesligi. W tym okresie drużynę z Ulm reprezentował od 1997 roku wspomniany na wstępie były zawodnik Śląska Wrocław, mający na koncie także występy w pierwszej reprezentacji Polski, Janusz Góra. Gracz nieobdarzony nadwyczajnymi warunkami fizycznymi, za to bardzo zwinny, zwrotny i nienagannie wyszkolony technicznie. Miał on już swoje lata, gdy zasilił szeregi SSV Ulm i włożył biało-czarny strój „Spatzen” (Wróbli), przechodząc do nich z SV Stuttgarter Kickers. Ale wiek i doświadczenie urodzonego w 1963 r. w Bielawie Góry była dla tego skromnego klubu gwarancją jakości…

Góra z wiekiem nie był przypisany do ścisłej roli obrońcy, jaką pełnił we wcześniejszych latach swojej kariery. Co prawda większość źródeł o takiej właśnie pozycji boiskowej informuje, ale doskonale pamietam, że w Ulm akurat wiele meczów rozgrywał jako pomocnik; środkowy konstruktor gry.

W sezonie 1998/1999 drużyna Polaka zajęła 3. miejsce w drugiej Bundeslidze, co zwiastowało święto w tym mieście, ponieważ był to historyczny dla tego klubu moment. Awans do najwyższej klasy rozgrywkowej stał się faktem, chociaż mocno deptał po piętach w tabeli do samego końca m.in. Hannover 96. Bilans końcowy Ulm w tamtym czasie to 15 zwycięstw, aż 13 remisów i tylko sześć porażek – najmniej poniesionych ze wszystkich ekip na „drugim froncie”. Niemały udział miał w tym sukcesie polski zawodnik, który rozegrał wówczas 33 mecze, w których 10 razy pokonywał bramkarzy przeciwników. To dość imponujący bilans, trzeba przyznać, nawet jeśli mówimy jedynie o grze na zapleczu…

1998-99


Janusz Góra w dolnym rzędzie z prawej strony

Za kolegów miał w owym sezonie, w którym uzyskał awans, m.in. węgierskiego obrońcę Tamása Bódoga (pięciokrotnego reprezentanta swojego kraju), znanego później głównie z drugoligowych boisk – Saschę Röslera (który rozegrał na drugim poziomie rozgrywek w Niemczech przeszło 300 meczów) czy pochodzącego z terenów byłej Jugosławii Dragana Trkulję. Trenerów w omawianym sezonie prowadziło Polaka i spółkę aż trzech. Awans przypieczętował z drużyną Szwajcar Martin Andermatt.

W jedynym historycznym występie Ulm w Bundeslidze Góra nie odstawał poziomem od innych zawodników tej ligi. Mimo że miał już grubo ponad 30 lat, to starał się ile mógł, żeby tylko utrzymać miejsce w elicie. Kadra nie została po awansie jakoś bardzo znacząco wzmocniona, co jakoś szczególnie nie powinno dziwić – jeśli weźmiemy pod uwagę niewielką renomę SSV Ulm. Góra rozegrał w debiutanckim sezonie dla tego klubu 25 meczów, w których zdobył trzy gole. Otrzymał cztery żółte kartki i jedną czerwoną. Zasłynął także ostrą, zdecydowaną wypowiedzią po meczu czwartej kolejki z Hansą na wyjeździe, kiedy to nie szczędził słów krytyki pod adresem sędziów. Wydarzenie to było w Niemczech wielokrotnie nagłaśniane, bo naszym zachodnim sąsiadom na co dzień takie wyraziste słowa na ogół nie wydobywają się z ust. Publiczna krytyka nie jest tam na porządku dziennym, ale Góra miał to najzwyczajniej gdzieś…

Ciekawostką jest, że Janusz Góra przypisany był w tym jedynym sezonie spędzonym w gronie drużyn Bundesligi nawet do roli piłkarza atakującego, chociaż chyba na wyrost byłoby napisać, że zajmował w ataku taką centralną pozycję.

Ten jedyny sezon (1999/2000) w elicie był dla drużyny z Ulm trudny, ale wcale tak dużo do upragnionego utrzymania w sumie im nie zabrakło. SSV Ulm zajął ostatecznie 16. miejsce z 35 punktami na koncie. Pierwsza bezpieczna ekipa, Hansa Rostock, zdobyła 38 pkt. Tytuł mistrza Niemiec przypadł Bayernowi Monachium, a wysoką 4. pozycję zajął TSV 1860. Natomiast najskuteczniejszym strzelcem Ulm okazał się holenderski napastnik Hans van de Haar, który uzyskał 10 trafień.

Polski piłkarz jednak nie odszedł po spadku z Ulm. Grał dla niego jeszcze przez sezon na zapleczu, a pod koniec kariery odszedł na krótko do FC Augsburg (wtedy, w sezonie 2002/2003, występującym tylko w lidze regionalnej – trzeci poziom rozgrywek w Niemczech).

Od 2004 Góra pełnił w klubie z Ulm różne funkcje, w tym czynnego zawodnika – mając ponad czterdziestkę na karku! Później nawet jednocześnie łączył grę z rolą asystenta trenera. W 2007 był także tymczasowym trenerem pierwszej drużyny.

Aktualnie SSV Ulm to klub zaledwie z piątej ligi, występujący w niemieckiej Oberlidze. Nie wiem, czy są tam widoki na lepsze czasy. Życzę w każdym razie drużynie z Donaustadion pojętnych graczy, na miarę talentu byłego zawodnika Ulm Mario Gómeza.

Paweł Król