Przystanek Bundesliga (61). Wschodnia piłka na mapie Niemiec

Od dawna dojrzewał we mnie ten temat: kilkudziesięcioletni podział na zachodnich i wschodnich obywateli w latach 1949-1990, a co za tym idzie – na wszystko inne.

Był i nadal jest przedmiotem wielu dyskusji, zalążkiem prac naukowych o charakterze socjologicznym, ekonomicznym, politycznym, a także stanowił punkt wyjścia do tworzenia historii książkowych, filmowych i pewnie też muzycznych.

My, tutaj, zgodnie z powinnością, przyjrzymy się głównie piłce: klubom i piłkarzom. Cały czas jednak, jak pokazują różne badania czy sondaże, Niemcy ze Wschodu są w porównaniu do swoich zachodnich rodaków bardziej konserwatywni, mniej otwarci na innych i nie mają aż tak dużej pewności siebie.

Poza tym większe firmy, po przemianach, inwestowały głównie w zachodniej części Niemiec, co też nie jest bez znaczenia w kontekście funkcjonowania i kondycji klubów piłkarskich.

Po mistrzostwach świata we Włoszech w 1990 r., na których triumfowała zjednoczona reprezentacja Niemiec, przyglądałem się wzrokiem dziecka Bundeslidze. Dało się już wtedy, czyli na początku lat 90., zauważyć, że VfB Lipsk (wcześniej jako Lokomotive Lipsk był półfinalistą i finalistą odpowiednio Pucharu UEFA i Pucharu Zdobywców Pucharów) czy też Dynamo Drezno (półfinalista Pucharu UEFA z sezonu 1988/1989) raczej odstają od innych i prędzej czy później spadną. Długo na to nie trzeba było czekać.

Później próbowały swoich sił jeszcze Hansa Rostock i Energie Cottbus. W obu tych klubach występowali Polacy. W pierwszym dobrze zapisał się Sławomir Majak, którego gol uratował kiedyś przed spadkiem z Bundesligi rostoczan. W drugim gorsze i lepsze mecze miał Radosław Kałużny. Dość solidnie prezentował się Witold Wawrzyczek. W poszczególnych grach potrafił błysnąć Andrzej Kobylański. Był również Andrzej Juskowiak.

Do łużyczan należy pewien rekord, którym było wystawienie w kwietniu 2001 r. jedenastki składającej się z samych obcokrajowców, całkowicie wbrew narzuconej w przeszłości i ukształtowanej zaściankowości.

Jednak po latach ambitnych występów próżno szukać dzisiaj Hansy i Energie wśród najlepszych. Pierwszych znajdziemy wśród trzecioligowców. Drudzy spadli w ubiegłym sezonie z trzeciego poziomu.

Wspomniane wcześniej Dynamo gra aktualnie w drugiej Bundeslidze. Doczekało się efektownego, ładnego stadionu i ma pokaźne wsparcie ze strony kibiców.

Sukcesy to odległa przeszłość dla NRD. Reprezentacja zdobyła dwa medale olimpijskie: brązowy w 1972 w Monachium i złoty cztery lata później (też w mieście na literę m) w Montrealu.

Z kolei pomiędzy tymi reprezentacyjnymi sukcesami, w 1974, 1. FC Magdeburg zdobył Puchar Zdobywców Pucharów. Było to jedyne europejskie trofeum w historii dla wschodnioniemieckiej piłki. W finale, na stadionie Feyenoordu, pokonał 2:0 AC Milan.

W swoim czasie w Magdeburgu, obecnie trzecia liga, bronił Mirosław Dreszer. Piłkarzem tego klubu, z miasta kojarzonego także z piłką ręczną – SC Magdeburg trzykrotnie wygrywał Ligę Mistrzów, byli też inni Polacy, w tym Piotr Ćwielong.

Od tego sezonu, obok Lipska, w Bundeslidze gra drugi wschodni przedstawiciel; z dzielnicy Kopenick, należącej dawniej właśnie do wschodniej części Berlina; 1. FC Union Berlin, w którego składzie mieści się bramkarz Rafał Gikiewicz.

Ze wschodnich Niemiec pochodzi, licząc urodzonych przed upadkiem muru berlińskiego, co najmniej kilkunastu klasowych piłkarzy, tak zwanych Osten. Starsze pokolenie z sukcesami reprezentowali na rozmaitych arenach Ulf Kirsten, Michael Ballack, Bernd Schneider, Matthias Sammer, Andreas Thom, Jens Jeremies i wielu innych.

Ze stycznia 1990 jest za to wybitny przedstawiciel nowszej szkoły piłki nożnej, wszechstronny Toni Kroos, ur. w Greifswald.

Akcentów z dawnego NRD z pewnością znalazłoby się więcej, a podział z przeszłości i rozbicie na dwa osobne kraje (RFN i NRD) może brzmieć abstrakcyjnie.

Paweł Król