Przystanek Bundesliga (7). Rodolfo Esteban Cardoso

Obdarzony wizją gry, czarodziej środka pola. Zaliczam go do grona najlepszych ofensywnych pomocników, jakich dane było mi oglądać…

Nie boję się tych określeń. Ten lewonożny Argentyńczyk zaliczał się do jednych z bardziej widowiskowo i jednocześnie efektywnie prezentujących się zawodników w Bundeslidze. To nic, że później na tej pozycji niemieccy fani mogli podziwiać wielu innych nie mniej utalentowanych graczy z różnych stron świata. Każdy z nich jednak zapisał się w nieco inny sposób, a Rodolfo Esteban Cardoso był tylko jeden…

Urodzony 17 października 1968 roku w Azul, w prowincji Buenos Aires. Pierwsze poważne piłkarskie kroki stawiał w Estudiantes La Plata. Grał w tym klubie od lipca 1986 do czerwca 1989 r. Do Niemiec trafił właśnie na przełomie lat 80-tych i 90-tych. Jako pierwszy zgłosił się po niego FC 08 Homburg, występujący wówczas w Bundeslidze, skąd dziesięć lat później drogę do wielkiej kariery utorował sobie Miroslav Klose…

Nie zapobiegł spadkowi do 2. Bundesligi. W sezonie 1989/1990 zagrał w 14 meczach, w których nie zdobył gola i nie dostał kartki. Jedynym pocieszeniem mógł być dla niego fakt, że od samego początku był w jednej drużynie ze swoim rodakiem, napastnikiem, Sergio Silvano Macielem. Homburg zajął ostatnie miejsce w tabeli.

Przez kolejne trzy sezony Cardoso występował w drugiej lidze. Rozgrywał coraz więcej meczów, nawet nie dlatego, że wówczas liga liczyła 20 zespołów, a w kilka lat później nawet 24! Szło mu całkiem nieźle. Zdobywał potrzebne doświadczenie i oswajał się z kulturą gry i życia w Niemczech.

Przenosiny do innego klubu nastąpiły po zakończeniu rozgrywek w sezonie 1992/93, w których zaliczył aż 46 występów i zdobył cztery bramki. Po zdolnego Argentyńczyka zgłosił się ówczesny zwycięzca 2. Bundesligi, beniaminek SC Freiburg. Trafił więc do miasta położonego blisko granicy z górzystą i malowniczą Szwajcarią…

Trenerem Freiburga był wtedy, i jeszcze długo potem, Volker Finke (na ostatnim mundialu selekcjoner Kamerunu). Wspaniały człowiek, który poświęcił mnóstwo lat swojego życia na pracę w jednym miejscu z minimalnymi – w stosunku do innych klubów – możliwościami finansowymi. On wprowadzał do gry wielu utalentowanych zawodników. Nauczyciel, który w wydatny sposób wywarł wpływ na ich mniej lub bardziej udane kariery. Ale wracajmy do Cardoso…

9394ucardor

Miał imponujące wejście do Bundesligi, a właściwie kolejną szansę od losu, żeby na nowo zaprezentować pełnię swoich możliwości. W SCF szło mu znakomicie, grał dla tego skromnego klubu jak natchniony. W imponujący sposób rozgrywał piłkę, asystował i zdobywał gole. Bardzo dobre statystki tego pomocnika ledwie przyczyniły się do utrzymania pozycji w lidze na kolejny sezon. W 33 meczach strzelił 12 bramek i otrzymał pięć żółtych kartek. Freiburg zajął ostatnie bezpieczne miejsce, mając tyle samo punktów (28) co spadkowicz, 1. FC Nürnberg!

Drugi piłkarski rok spędzony we Freiburgu okazał się dla Argentyńczyka jeszcze lepszy. Rozegrał w nim 30 spotkań, w których zdobył 16 goli, z czego dwie strzelił Bayernowi Monachium w wygranym meczu 5:1. Najważniejsze i najbardziej zaskakujące było jednak to, że drużyna prowadzona przez Finkego zakończyła zmagania na trzecim miejscu, tracąc tylko trzy punkty do mistrza Niemiec, Borussii Dortmund. To była rewelacyjna zespołowa praca…

Po tym jakże udanym sezonie podpisał kontrakt z wicemistrzem Werderem Brema, który zapłacił za niego 6 milionów marek. W tym portowym mieście grał u boku kilku zdolnych piłkarzy, ale ekipa znad Wezery zajęła w lidze dopiero dziewiąte miejsce. Nie zagrzał tam miejsca, mimo że wychodził na plac gry dość regularnie (24 razy). Po liczbie występów wydawałoby się, że jest podstawowym graczem…

Odszedł do HSV, w którym grał między innymi razem z Pawłem Wojtalą i Markiem Saganowskim. Z Hamburga musiał jednak dość szybko wyjechać, bo nie widział dla niego miejsca w składzie na kolejny sezon nowy trener hamburczyków Frank Pagelsdorf.

image

Można powiedzieć, że na chwilę trafił ponownie do Werderu… Był to czas, w którym nie mógł się odnaleźć z różnych powodów. Często trapiły go kontuzje. Zmagał się z nimi przez dalszą część kariery. Przeszedł cztery operacje kolan, w tym trzy przeprowadzone na lewej nodze…

Wrócił do HSV, które go od bremeńczyków wykupiło za niemałą sumę pieniędzy, bodajże rozłożoną na raty.

Dla Hamburga rozegrał w ciągu kilku lat 111 ligowych spotkań. Bramek zdobył 17. W międzyczasie był wypożyczany do Boca Juniors i Estudiantes. Z HSV udało mu się w 2003 r. wygrać puchar ligi.

Jego łączny bilans w Bundeslidze to 220 występów i 47 bramek.

Ośmiokrotnie wystąpił w reprezentacji Argentyny. Ma na koncie jedną zdobytą bramkę. Był z „Albicelestes” na Copa America w 1997 w Boliwii (Argentyna odpadła w ćwierćfinale z Peru).

Karierę zakończył w Hamburgu. Osiadł w tym mieście. Aktualnie jest trenerem młodzieży w HSV.

Rodolfo Esteban Cardoso był jak skrzyżowanie Juana Romána Riquelme z Arielem Ortegą. Miał precyzyjne podania, świetną kontrolę nad piłką i znakomicie opanowane stałe fragmenty gry. Z drugiej strony, choć nie był tak szybki jak „El Burrito”, potrafił równie udanie balansować pomiędzy przeciwnikami, którzy potrzebowali ogromnego trudu, żeby Argentyńczyka zatrzymać…

Paweł Król