Retro. Angielski finał

W sezonie 1971/72 rozegrano pierwszą edycję nieżyjącego już Pucharu UEFA. Do gry przystąpiły cztery angielskie kluby: Tottenham Hotspur, Wolverhampton Wanderers, Southampton FC i Leeds United. Do drugiej rundy awansowały tylko dwa pierwsze…

Z polskich klubów udział brały Legia Warszawa i Zagłębie Wałbrzych. Obie drużyny zakończyły swój udział na drugiej rundzie. „Wojskowi” najpierw uporali się z FC Lugano, później przegrali w dwumeczu z Rapidem Bukareszt. Wałbrzyszanie przeszli Union Teplice (dzisiaj FK Teplice), by następnie uznać wyższość Rumunów z Arad (UT Arad jest sześciokrotnym mistrzem Rumunii, a w późniejszym okresie bronił tam sam legendarny Helmuth Duckadam).

„Święci” nieznacznie ulegli Baskom z Bilbao. Leeds nie dał rady Lierse SK, chociaż pierwszy mecz wygrał 2:0…

Tottenham na początku zaaplikował w sumie kilkanaście bramek ekipie IBK Keflavik (6:1 i 9:0). Pewnie rozpoczął również Wolverhampton, dość gładko ogrywając dwa razy „Akademików” z Coimbry (3:0, 4:1).

„Wilki” nie zwalniały tempa. Pokonały następnie FC Den Haag, spokojnie wygrywając 3:1 w Holandii, w rewanżu aż 4:0.

Cięższą przeprawę miały „Koguty”. Na ich drodze stanęło FC Nantes. Padła jedna bramka, której autorem był Martin Peters. W barwach „Kanarków” występował wówczas w pomocy Henri Michel, co uznaję za warte odnotowania.

Trzecią rundę klub z Wolverhampton przeszedł bez najmniejszych problemów. Los przydzielił im za rywali Carl Zeiss Jenę, jaką „połknął” w ostatecznym rachunku 4:0 (1:0 w Niemczech, 3:0 w Anglii).

Tottenham zaś nie chciał być gorszy. Zagrał z Rapidem Bukareszt, zwyciężając pięcioma bramkami (3:0; 2:0). W obu meczach szaleli Martinowie – Peters i Chivers. Łącznie strzelili cztery z pięciu goli zdobytych przez THFC.

article-0-0000423900000CB2-199_634x835


Martin Chivers

W ćwierćfinale, dla odmiany, Tottenham zagrał z UT Arad. Sprawę rozstrzygnął, po fakcie można powiedzieć, w pierwszym, wyjazdowym meczu. W Arad było 2:0 dla „gości”. Gole strzelali Roger Morgan i Mike England. W meczu rozegranym w Londynie był remis 1:1.

Wydaje się, że trudniejsze zadanie czekało na piłkarzy Wolverhampton. I tak chyba było… Przegrywali oni w pierwszym meczu z Juventusem w Turynie, ale od czego ma się dzielnych Szkotów… W drugiej połowie wyrównał Jim McCalliog, pomocnik pochodzący z Glasgow. 1:1. Ciekawy wynik przed rewanżem na stadionie Molineux.
„Stara Dama” nie okazała się straszna. Tuż przed przerwą do siatki Włochów trafił Daniel Hegan, zaraz po przerwie poprawił Derek Dougan. Rozmiary porażki potrafił zmniejszyć pod koniec meczu Helmut Haller. Wolverhampton – Juventus 2:1!

Półfinały: Tottenham – Milan, Ferencvaros – Wolverhampton. Niezły zestaw…

Mediolańczycy dobrze zaczęli, gorzej skończyli. Prowadzili na White Hart Lane po golu Romea Bennetiego, ale prawdziwym bohaterem tego dnia został Steve Perryman. Jednokrotny(!) reprezentant Anglii zdobył dwie bramki, walnie przyczyniając się do wygranej „Kogutów”. Milan dodatkowo musiał kończyć mecz w dziesięciu, bowiem czerwoną kartkę otrzymał Riccardo Sagliano. W drużynie z miasta mody bramki strzegł ojciec znanego na Wyspach bramkarza Chelsea i Tottenhamu Carlo Cudiciniego – Fabio.

We Włoszech padł remis 1:1. Szybko na prowadzenie wyprowadził przyjezdnych Alan Mullery, człowiek zasłużony dla angielskiej piłki. Milan stać było na wyrównanie z karnego, wykorzystał go Gianni Rivera, dopiero w 69. minucie. Tottenham w finale, a co z Wolverhampton?

Na Węgrzech wynik się zmieniał. Najpierw na prowadzanie wyszły „Wilki”, ale po golach Istvana Szoke i Floriana Alberta ładnie odpowiedzieli Anglikom gospodarze. Remis uratował w 80. minucie Francis Munro, no i mimo wszystko to właśnie Wolverhampton był przed rewanżem faworytem.

Szybszego gola dla „Wilków” kibice nie mogli sobie wyobrazić. Stephen Daley już w 1. minucie gry sprawił im radość. Poprawił przed zejściem do szatni Munro, więc jedną nogą Anglicy byli w finale…
Nadzieję wlał jeszcze w serca Madziarów w 47. min Lajos Ku, lecz wynik do samego końca nie uległ zmianie.

Do zakończenia rozgrywek pozostały dwa mecze. Oba na angielskiej ziemi, gdzie pierwszy z nich, w Wolverhampton, miał sędziować Tofik Bachramow. Obejrzałem skróty jednego i drugiego. Wielkiej piłki nie zaobserwowałem. Była natomiast walka. Czy były jednak jakieś zaskoczenia?
Na pewno dały się zauważyć błędy bramkarza (zarówno w pierwszym, jak i drugim meczu) Phila Parkesa. Maczał palce przy dwóch golach strzelonych przez Tottenham. Po kolei…

1000x1000

Pierwszy z meczów odbył się 3.05.1972 na stadionie Molineux. Wszystkie gole można było zobaczyć w drugiej części tego widowiska. Tottenham ucieszył Chivers. Otrzymał dośrodkowanie po rzucie wolnym, który wykonywał England. Zadaniem Chiversa było wyskoczyć do powietrznego pojedynku, w którym udziału ostatecznie nie wziął Parkes. Stał on jak zamurowany, nie wiedział, czy wychodzić do dośrodkowania, czy zostać w bramce. Wyszło marnie. 0:1.

Wolverhampton nie złożył broni. W jednej sytuacji potrafił sprytnie (szybko i krótko) rozegrać rzut wolny, po którym gola ostatecznie zdobył kapitan „Wilków” McCalliog. Pomysłowo rozegranego stałego fragmentu gry, pomiędzy szkocką dwójką Hegan – McCalliog, nie był w stanie najpierw zdążyć zablokować obrońca „Kogutów” Phil Beal, a w finalnym momencie zatrzymać piłki, bo zabrakło mu szczęścia, słynny Pat Jennings. 1:1.
Gdy wydawało się, że mecz zakończy się remisem, do akcji wkroczył Chivers. Dostał piłkę na skrzydle, ściął z nią do środka, po czym, raczej nieatakowany, huknął jak z armaty. Piękny gol. Zwycięski dla Tottenhamu.

wolves_uefa_cup_final_1972

Dwa tygodnie później odbył się drugi mecz. Od początku lekką przewagę miał Tottenham. Na efekty, w postaci podbramkowego zagrożenia, nie trzeba było długo czekać. W jednej sytuacji nieznacznie pomylił się Alan Gilzean, który szpicem z odległości pięciu metrów przeniósł piłkę nad bramką, a nadawcą wrzutki był nie kto inny jak England. Tym razem się nie udało. Co się odwlecze…

Lekcji nie odrobił Parkes. Być może drużyna Tottenhamu wiedziała o jego słabości w grze na przedpolu, tego dokładnie nie wiem. W każdym razie golkiper sprawiał wrażenie niepewnego, gdy raz po raz „Koguty” dorzucały futbolówkę w pole karne. I w końcu ta sztuka się udała, jeszcze w pierwszej połowie.
Sprawnie rzut wolny wykonał Peters, bez wahania dośrodkowując na głowę Mullery’ego, któremu nie pozostało nic innego, jak tylko skierować piłkę do bramki… 1:0.
Wolverhampton odpowiedział wspaniałym golem. Wybitą piłkę przez obrońcę „Kogutów” przejął przed „szesnastką” David Wagstaffe, wziął „na zamach” jednego z rywali, poprawił jeszcze pozycję, następnie oddał znakomity strzał lewą nogą, któremu tylko przyglądać się mógł bezradny Jennings. Niemal atomowa siła uderzenia sprawiła, że piłka wpierw odbiła się od wewnętrznej części słupka przekraczając linię bramkową, żeby w dalszej kolejności wypaść z bramki. 1:1. Licznie zgromadzona publiczność (na trybunach zasiadło prawie 55 tysięcy widzów) więcej goli nie zobaczyła. Puchar tym samym unieśli w górę gracze Tottenhamu.

Spurs_Signed_Legends_Photo_big

***

Paweł Król