Retro. Mundialito 1980

W mistrzostwach mistrzów świata zagrały m.in. Brazylia, Italia, RFN i Argentyna. Ale wygrał, kto inny.

Potykając się o zasoby globalnej sieci, odkryłem, że właśnie przypada „chrystusowa”, 33. rocznica finału turnieju, który przeszedł do historii jako Mundialito, czyli mały mundial. W 50. rocznicę pierwszych mistrzostw świata w Urugwaju rozegrano – również tam! – rozgrywki między dotychczasowymi mistrzami.

To były czasy, gdy futbol reprezentacyjny stał w hierarchii wyżej od klubowego. Dziś jest na odwrót. Wystarczy spojrzeć na termin tamtego turnieju: 30 grudnia 1980 r. – 10 stycznia 1981 r. W XXI wieku w tym mniej więcej terminie rozgrywane są Klubowe Mistrzostwa Świata.

Albion nieobecny
By upamiętnić pierwszy światowy czempionat, do Montevideo zostało zaproszonych wszystkich sześciu dotychczasowych mistrzów świata. Czyli kolejno: Urugwaj, Włochy, RFN, Brazylia, Anglia, Argentyna.

Jako jedyni odmówili Anglicy, zresztą tak samo jak w 1930 roku. Synowie Albionu wyszli ze słusznego poniekąd założenia, że i tak są najlepsi, więc po co komu to udowadniać? By oddać im sprawiedliwość, trzeba przyznać, że termin był najmniej szczęśliwy z możliwych. Przecież w okolicach sylwestra nad Tamizą kopie się piłkę szczególnie intensywnie. Tottenham Hotspur pozwolił jechać za ocean Ossiemu Ardilesowi, ale zainteresowanie było znikome – brytyjskie media wysłały nad La Platę jedynie czterech żurnalistów. Jednym z nich był legendarny komentator BBC John Motson, który w komentarzu przewidział, że mistrzem świata w roku 1982 zostanie ten, kto pokona zarówno RFN jak i Brazylię. Młodego Diego Maradonę oceniał pozytywnie, jednak zwracał uwagę, że jeśli zostanie poddany indywidualnemu kryciu, może nie wytrzymać i cios oddać. Prorok jaki czy co?

10 stycznia, czyli w dzień rozegrania finału Mundialito, w Anglii rozegrano pełną kolejkę ligową. Oto rezultaty:

Aston Villa – Liverpool 2:0
Coventry City – Manchester City 1:1
Crystal Palace – Stoke City 1:1
Everton – Arsenal 1:2
Ipswich Town – Nottingham Forest 2:0
Leeds United – Southampton 0:3
Leicester City – West Bromwich Albion 0:2
Manchester United – Brighton and Hove Albion 2:1
Sunderland – Norwich City 3:0
Tottenham Hotspur – Birmingham City 1:0
Wolverhampton Wanderers – Middlesbrough 3:0

W tabeli prowadziła Aston Villa przed Ipswich Town i Liverpoolem. Na dnie były Norwich, Palace i Leicester. Chelsea i Newcastle grały w drugiej lidze, a Fulham w trzeciej.

Za kulisami
Jak to w Ameryce Płd. w tamtych czasach bywało, impreza sportowa miała być manifestacją jedności narodowej według źródeł oficjalnych, a tak naprawdę chodziło o manifestację siły rządzącej krajem junty wojskowych. Tak było w Argentynie przecież ledwie dwa lata wcześniej. I trzeba przyznać, że na obu brzegach La Platy turnieje się pięknie udały, gospodarze w obu przypadkach odnieśli sukces, chociaż do pewnego momentu wcale nie było pewne, czy turniej w Urugwaju w ogóle się odbędzie.

Za organizacją Mundialito stał pewien grecki przedsiębiorca, o dość wulgarnym nazwisku Angelo Voulgaris, posiadający wiele biznesów w Urugwaju. Wszystkie z nich miały w nazwie dumny człon „transatlantycki”.

Przedsięwzięcie piłkarskie szło jak po grudzie, europejscy inwestorzy nie kwapili się do wsparcia, i turniej był poważnie zagrożony. Voulgaris mógł stracić duże pieniądze. Wówczas Grek przypomniał sobie o pewnym niepozornym włoskim biznesmenie robiącym w branży telewizyjnej. Ten z metra cięty osobnik rzucał już wówczas poważne wyzwanie państwowej telewizji RAI. Udało się dobić targu i stacja Canale 5 mogła pokazywać turniej na wyłączność. Dzięki temu stała się pierwszą spółką prywatną o ogólnokrajowym zasięgu. W ten sposób na scenę wkroczył Silvio Berlusconi. I do dziś nie może zejść.

Berlusconi pomagał organizatorom jak mógł. Ci odwdzięczyli się nie tyle finansowo, co licznymi przysługami w przyszłości. Voulgaris, aż do śmierci w 2010 r., odmawiał podawania konkretnych liczb, czy turniej zakończył się zyskiem czy stratą finansową. Niemniej wówczas, po raz pierwszy i nie ostatni, legendarny nos nie zawiódł Berlusconiego.

Niemcy jak nie Niemcy
Wreszcie sprawy boiskowe. W czasie, gdy system wyłaniania mistrza świata był mocno skomplikowany (przypomnijcie sobie MŚ w latach 1974-82), FIFA zaskoczyła ogół fachowców. Światowa federacja nie wydziwiała, nie kombinowała, dzieląc sześciu uczestników na dwie grupy. Zwycięzcy grup mieli zagrać ze sobą o tytuł mistrza mistrzów.

1

Na Estadio Centenario w Montevideo rozegrano wszystkie mecze. Tak jak w większości spotkań pół wieku wcześniej, było bardzo ciekawie.

W grupie A gospodarzom pomogły ściany i wylosowali teoretycznie łatwiejszą grupę, z Italią i Holandią. Przy grupie B prawdopodobnie po raz pierwszy w historii użyto sformułowania „grupa śmierci” – Brazylia, aktualny mistrz świata Argentyna z 20-letnim Diego Maradoną w składzie i faworyzowani aktualni mistrzowie Europy z RFN. Ci ostatni mieli za sobą serię 23 meczów bez porażki, w tym rozbicie reprezentacji Francji aż 4:1 ledwie miesiąc wcześniej.

Niemcy zdawali się potwierdzać dobrą formę, prowadząc długo 1:0 z Argentyną po bramce pięknego Horsta Hrubescha. Jednak, zupełnie jak nie Niemcy, przez ostatnie sześć minut spotkania stracili dwa gole i nadzieje na awans do finału. Jeszcze dziwniejsze były okoliczności tej przegranej. Najpierw Manfred Kaltz wykopał piłkę z rąk Toniego Schumachera, strzelając w ten sposób „swojaka”, a potem Ramon Díaz dokończył dzieła z ostrego kąta. Być może brak koncentracji został wywołany terminem rozgrywania zawodów – 1 stycznia mało kto zachowuje trzeźwość umysłu.

Jeszcze gorzej poszło podopiecznym Juppa Derwalla w meczu z Kanarkowymi. Tu również objęli prowadzenie, by w 26 minut drugiej połowy stracić cztery gole. Znów zupełnie jak nie oni.

W grupie A Urusi, zgodnie z przewidywaniami, z łatwością pożeglowali do finału, po dwóch gładkich 2:0: z Holandią i z Włochami. Obie europejskie drużyny narzekały na długie loty itd., itp.

Pomarańczowi byli drużyną w okresie przejściowym. Bliźniacy van der Kerkhof (René i Willy) wciąż byli w składzie, ale Arie Haan, Ruud Krool i Johnny Rep już nie, a ich następcy (w tym młody Martin Jol. Wygląda na to, że obecny manager Fulham był kiedyś młody!) nie stanęli na wysokości zadania. W dodatku Ipswich Town (pamiętajcie, wicelider ligi) nie puściło na turniej Fransa Thijssena i Arnolda Mührena.

Italia również przysłała mocno osłabiony skład, ale z innych powodów. Skandal „Totonero”, który wybuchł rok wcześniej, pozbawił Azzurrich Paolo Rossiego i Lionello Manfredonię, a bramkarz Dino Zoff postanowił imprezę odpuścić.

Urugwajscy gospodarze byli zawiedzeni takim podejściem i jedynie 15 tysięcy widzów (najniższa frekwencja w całym turnieju) stawiło się, by oglądać remis 1:1 między Pomarańczowymi i Błękitnymi. Dla tych drugich bramkę strzelił niejaki Carlo Ancelotti.

2

Finał
Cztery dni później problemów z frekwencją nie było. Ponad 70 tysięcy kibiców zapełniło stadion, by być świadkiem, jak gospodarze pokonują Brazylią 2:1. Zupełnie jak w finale MŚ roku 1950, gdy w bramce Urusów stał Roque Máspoli. Zresztą 30 lat później selekcjoner La Celeste.

1

10 minut przed końcem zwycięską bramkę dla gospodarzy strzelił Waldemar Victorino – to był jego trzeci gol w trzecim turniejowym meczu. Został bezapelacyjnym królem strzelców Mundialito. Zresztą dwa miesiące później ten piłkarz trafił dla Nacionalu z Montevideo w meczu o Puchar Interkontynentalny z Nottingham Forest. Ciąg dalszy radosny nie był – Urugwaj nie zakwalifikował się o MŚ 1982 i Maspoli wylądował na bezrobociu.

10.01.81 Montevideo, Centenario

Urugwaj – Brazylia 2:1 (0:0)
1:0 Barrios 50
1:1 Sócrates 62 (k)
2:1 Victorino 80

Sędzia: Erich Linemayr (Austria).

Urugwaj: Rodríguez – Diogo, Olivera, De León, Martínez – Krasouski, De la Peña (36 Barrios), Paz – Ramos, Victorino, Morales.

Brazylia: Joăo Leite – Edevaldo, Oscar, Luizinho, Júnior – Batista, Toninho Cerezo, Paulo Isidoro – Tita (51 Serginho), Scrates, Zé Sérgio (81 Éder).

Miejmy nadzieję, ze setna rocznica zostanie uczczona w równie uroczysty sposób. Istnieje już nawet projekt organizacji tej imprezy w 2030 roku w Urugwaju i przez rzekę w Argentynie, jako że Urugwaj to jednak zbyt mały kraj, aby samodzielnie wziąć taką imprezę na barki.

Statystyczne zestawienie tamtych zawodów na niezawodnej stronie rsssf.com.

Maciej Słomiński