Retro. Zair 1974

Zbliżają się mistrzostwa, więc czas na wspominki.

Leopardy były pierwszą drużyną z Czarnej Afryki na mistrzostwach świata. Pod względem ambicji niewiele im można było zarzucić, gorzej było ze znajomością przepisów. Było jednak drugie dno…

1

Gdyby zairski dyktator Mobutu Sese Seko (a właściwie Mobutu Sese Seko Kuku Ngbendu wa Za Banga czy raczej Joseph-Desiré Mobutu) żył dzisiaj, zapewne kupiłby sobie jakiś klub Premier League do zabawy.

Ale w latach 70. ubiegłego stulecia nikomu się o takich rzeczach nie śniło i miłośnik ekstrawaganckich, lamparcich nakryć głowy musiał zadowolić się uczestnictwem w wydarzeniach futbolowych jedynie za pośrednictwem narodowej drużyny Zairu. Leopardy były dwukrotnym mistrzem Afryki w latach 1968 i 1974, jednak ich start w MŚ 1974 zapisał się (nomen omen) czarnymi zgłoskami.

Skąd zainteresowanie tym tematem? Ano m.in. stąd, że jestem dumnym posiadaczem koszulki reprezentacji Zairu z tamtych czasów, którą kiedyś w stanie lekkiej nieważkości nabyłem przez Internet. Ale nie żałuję.

2

Zapominalski Mwepu
Jeden znamienny incydent zapadł w pamięć obserwatorom spotkań, które afrykańska drużyna rozegrała w 1974 roku w RFN. W ostatnim meczu grupowym, przeciw Brazylii, Canarinhos wykonywali rzut wolny jakieś 25 metrów od zairskiej bramki. Gdy Brazylijczycy główkowali nad sposobem rozegrania, afrykański obrońca Ilunga Mwepu jak wystrzelony z procy wybiegł z muru i odkopnął w dal ustawioną piłkę. Najwyraźniej zapomniał, że na początek ta musi zostać dotknięta przez drużynę wykonującą rzut wolny.

To mi przypomina mecze w trampkarzach, które rozgrywałem wieki temu. Niektórzy mali piłkarze nie do końca łapali, na czym polega spalony: „To wy gracie na coś takiego?”. No tak, ale gdzie liga trampkarzy makroregionu pomorskiego, a gdzie mistrzostwa świata?

Na cześć obrońcy wypuszczono nawet okolicznościowe koszulki. Czytajcie do końca, gdzie znajdziecie wyjaśnienie irracjonalnego zachowania Mwepu.

3

Dyktator w lamparciej beretce
Gdy generał Mobutu objął władzę w roku 1965 (przy niewielkiej pomocy przyjaciół z CIA), niewielu prognozowało długie panowanie.

4

Kongo, wtedy Zair, ogromne terytorium obfite w bogactwa naturalne, było rozrywane przez strony konfliktu od czasu uzyskania niezależności od Belgii w roku 1960. Mobutu poszedł za przykładem wielu ówczesnych despotów (Edward Gierek?) i starał się uczynić z futbolu narzędzie jednoczące naród. Przykład brał z Ghany, której wygrane w PNA w latach 1963 i 1965 przysporzyły parę kilo prestiżu tamtejszemu watażce Kwame Nkrumahowi. Mistrzostwo Afryki – prestiż lokalny, mistrzostwa świata – prestiż globalny. Tak kombinował Mobutu, słusznie poniekąd.

„The Rumble in the Jungle”
Nie mogę w tym momencie nie przypomnieć o wydarzeniu, dzięki któremu Zair wówczas przez chwilę naprawdę był na ustach całego świata. Otóż udało się tam zorganizować bokserską walkę stulecia na stadionie w Kinszasie: George Foreman kontra Muhammad Ali.

Mimo że jesteśmy stroną piłkarską, przeżyjmy to jeszcze raz, bo temat „The Rumble in the Jungle” jest zaiste fascynujący.

Najlepsi na kontynencie
Jednak sprowadzenie dwóch kolosów światowego boksu w środek dżungli okazało się łatwiejsze, niż stworzenie wartościowego zespołu piłkarskiego. Z kongijską drużyną narodową problem stanowiło to, że była cienka jak parówkowa folia.

Gdy Czarne Gwiazdy z Ghany rozbiły w towarzyskim meczu w Kinszasie gospodarzy, Mobutu stwierdził, że tego już za wiele i zgodził się przywrócić do składu graczy, którzy wcześniej wyemigrowali za chlebem do Belgii. Ci zawodowcy, w połączeniu z młodymi lokalnymi talentami, sprawili, że krok po kroku drużyna zrobiła postęp.

Wygrana w Pucharze Narodów Afryki w roku 1968 była niespodzianką, ale powtórzenie tego sukcesu, już jako Zair, w 1974, było jedynie umocnieniem afrykańskiego prymatu. Rządowe wsparcie, finansowe i rzeczowe, było wówczas stawiane za przykład w krajach Trzeciego Świata. Mówiono, że sport miał duży udział w stabilizacji państwa, które wydawało się być na skraju rozpadu. Jakże się mylili postępowi chwalcy Mobutu – zarówno ci od sportu, jak i polityki…

Przed Weltmeisterschaftem
Nawet po finale Pucharu Narodów Afryki w 1974 (2:0 z Zambią w Kairze) obserwatorzy nie potrafili wyodrębnić żadnych schematów taktycznych w grze Zairu. Kurtuazyjnie podkreślano żywiołowość i wielką ambicję graczy z Czarnego Lądu. Obserwacja ich poczynań skłoniła przeważnie ważącego słowa szkockiego selekcjonera Williego Ormanda do komentarza: „Jeśli przegramy z Zairem, łapiemy najbliższy samolot i wracamy z mistrzostw do domu”.

Paru zairskich piłkarzy zwróciło uwagę klubów europejskich, ale na wyjazdy został postawiony rządowy szlaban, jako że w kraju miało miejsce coś w rodzaju „rewolucji kulturalnej”, mającej na celu promować „tradycyjne afrykańskie wartości”. Najlepsi piłkarze byli traktowani jak „narodowe dobra” i o wyjeździe mogli sobie najwyżej pomarzyć.

„Zair nie stanie się łupem europejskich najemników” było jednym z głównych haseł Mobutu.

W konsekwencji większość piłkarzy ze składu na mistrzostwa nigdy wcześniej nie postawiła stopy na europejskiej murawie. Wszystko, co udało się zorganizować, to parę meczów sparingowych z włoskimi i szwajcarskimi klubami sześć tygodni przed turniejem.

Ale nawet z mało wymagającymi rywalami kłuła w oczy „taktyczna naiwność” afrykańskich piłkarzy. Sformułowanie-wytrych, mające zastosowanie długo po tym, jak afrykańskie drużyny nauczyły się panować nad boiskowymi wydarzeniami.

Mając piłkarzy na zgrupowaniu aż 20 tygodni przed finałami, jugosłowiański trener Blagoje Vidinić zrezygnował z bardziej intensywnego programu meczów towarzyskich. Być może wiedział, jak to się skończy, przewidywał klęski amatorskich w zasadzie piłkarzy Zairu w meczach towarzyskich przed finałami w RFN. Przewidywał, że porażki mogą kosztować go posadę.

Gdzie są nasze pieniądze?
Aż wreszcie przyszły finały. W pierwszym meczu, przeciw Szkocji, Leopardy pozytywnie zaskoczyły. Porażka 0:2 po niezłej grze była honorowa i na chwilę uciszyła krytyków. Jedna z belgijskich gazet nazwała nawet Afrykańczyków „powiewem świeżego powietrza”. Ale potem było tylko gorzej.

Nieodłączną częścią reżimu Mobutu była korupcja, czyli złodziejstwo pod różnymi postaciami. W poranek przed meczem z Jugosławią piłkarze dowiedzieli się, że pieniądze, które mieli dostać za grę na boiskach RFN, zostały przywłaszczone przez zairskich działaczy. Na takie dictum zawodnicy odmówili gry. Zgodzili się wyjść na murawę w ostatniej chwili, ale patrząc po latach na ich marsowe miny przy wychodzeniu na mecz, nie trzeba specjalisty, żeby stwierdzić, że piłka nożna była ostatnią rzeczą, o jakiej myśleli.

Po trzecim golu dla Jugosławii zmieniony został bramkarz Mwamba Kazadi. Pytany po meczu o przyczyny tej decyzji, Vidinić powiedział, że jest to „tajemnica państwowa”. Ponoć rezerwowy bramkarz Dimbi Tubilandu należał do faworytów jednego z najbliższych pomocników Mobutu.

Końcowy wynik, 9:0, to był najniższy wymiar kary.

Przed ostatnim meczem, z Brazylią, piłkarze zostali poinformowani przez smutnych panów, że porażka więcej niż trzema golami, będzie oznaczać kłopoty dla nich i ich rodzin.

W takiej sytuacji przestaje dziwić to, co zrobił obrońca Mwepu na parę minut przed końcem. Zresztą defensor po latach wyjaśniał, że specjalnie odkopnął piłkę w siną dal. Miał zamiar dostać czerwoną kartkę, by zaprotestować przeciw sposobowi, w jaki piłkarze zostali obrobieni przez działaczy. Sędzia jednak okazał się łagodny i pokazał jedynie „żółć”…

Co było potem?
Wielu mieszkańców Kongo (Zair powrócił do starej nazwy po obaleniu Mobutu w roku 1997) z sentymentem wspomina rok 1974. Nie ze względu na wyczyny piłkarzy, ale z racji w miarę stabilnej sytuacji ekonomicznej i politycznej, z racji nadziei na lepsze jutro, jaką wtedy mieli.

Gwałtowny spadek cen miedzi, głównego zairskiego towaru eksportowego, połączony z szalonymi „reformami” Mobutu, rozpoczęły nieodwracalny upadek państwa. Dyktator spełnił swoje marzenie, aby być na świecie rozpoznawanym, ale stało się tak głównie z powodu rozkradania naturalnych dóbr kraju i niewyobrażalnej wprost korupcji. System przez niego stworzony został nazwany kleptokracją, czyli rządami złodziei.

Upadek Leopardów był równie gwałtowny, jak spadek cen miedzi. Brak kwalifikacji na Igrzyska Olimpijskie 1976 poprzedził wyeliminowanie drużyny w pierwszej rundzie PNA w tym samym roku. Wycofanie z eliminacji MŚ 1978 oznaczało, że reżim stracił zainteresowanie swą sztandarową wcześniej drużyną…

5

Maciej Słomiński