Seans piłkarski (12). Męska sprawa

Sławomir Fabicki od początku swojej reżyserskiej drogi nie idzie z nikim na kompromis. Jego kino porusza realne problemy, niepokoi i uwiera…

Film opowiada historię młodego chłopaka o imieniu Bartek (w tej roli on sam, czyli Bartosz Idczak). Dorasta on na jednym z łódzkich osiedli; mieszka razem z rodzicami i młodszym bratem, chodzi do szkoły, odwiedza w schronisku swojego czworonożnego przyjaciela (Bukieta) i ma smykałkę do piłki nożnej.

W domu jest jednak niewesoło; Bartkowi wyraźnie brakuje oparcia, rodzicielskiej rady i uczucia.
Co więcej, wszelkie metody wychowawcze ojca sprowadzają się do krzyku i przemocy fizycznej.
Chłopak wszystko stara się ukrywać, czuje się wyraźnie zagubiony i osamotniony w otaczającym go środowisku…

Humoru Bartka nie poprawia wiadomość od opiekuna schroniska dla zwierząt, który poinformował go o rychłym uśpieniu Bukieta. Bunt w chłopaku narasta, widać to z każdą chwilą…

Od pierwszych minut na dalszym planie jest piłka. Stanowi tło dla trudnej, bolesnej opowieści. Poznajemy zatem zajęcia klasy szkolnej Bartka, na których często widoczne są reprymendy, jakie stosuje wuefista, pan trener (znany z filmu „Samowolka” Mariusz Jakus). Przygotowuje on drużynę szkolną do corocznych mistrzostw. I tym razem liczy na zwycięstwo w zawodach międzyszkolnych, a niemałą rolę ma w tym wszystkim odegrać Bartek.

Kiedy dochodzi do wręczenia koszulek (ŁKS-u zresztą) przez pana trenera, które oczywiście sam załatwił, Bartek postanawia w strój się nie przebierać. Brnie dalej w odosobnienie, z nikim nie może znaleźć wspólnego języka, a i siniaki nie pozwalają zapomnieć o brutalnej rzeczywistości.

Do nakłonienia Bartka, żeby zagrał w piłkę, nie przemawia nawet wizyta trenera w domu chłopaka, podczas której rozprawia on z jego ojcem o dawnych czasach. W tym momencie dowiadujemy się, że zarówno ojciec Bartka, jak również pan trener, w przeszłości grali w piłkę, chociaż osobno, a karierę ojca przerwała kontuzja Achillesa. Teraz siedzi na bezrobociu, a przy spotkaniu nie stroni od alkoholu…

meska-sprawa-p2

Czarę goryczy przelewa pewna parodia, jakiej podejmuje się Bartek. Stara się on naśladować na boisku szkolnym zachowania pana trenera. W chłopakach wzbudza to śmiech, ale nie w samym zainteresowanym… Każe Bartkowi szybko oddać gwizdek, rozebrać się ze stroju, co stanowi dla tego młodego człowieka istne upokorzenie i wywołane tym łzy…

Dalszy rozwój wypadków jest troszeczkę przewrotny, bo w nauczycielu, trenerze, budzi się pewnego rodzaju zrozumienie (ale może jest to jedynie kwestia „wspólnych interesów”, robienia czegoś nie ze względu na przyzwoitość, etykę) dla Bartka, ale i złość, o co akurat każdy by wcześniej go podejrzewał…

Ostatnia scena jest czymś jednocześnie przykrym i doskonałym, jeśli weźmiemy pod uwagę istotę kina. Bartek zamyka się w klatce dla zwierząt, przytulając się do swego jedynego przyjaciela. Jedynie za siatką czuje się bezpiecznie i wcale nie ma zamiaru stamtąd wyjść. Izolacja przed światem zewnętrznym nie jest rozwiązaniem sprawy, ale stanowi koniec dla tego jakże wartościowego filmu…

Etiuda pana Sławomira Fabickiego zdobyła całe mnóstwo nagród. Według mnie zasłużenie.

***

Paweł Król