Seans piłkarski (32). Mundial. Gra o wszystko

Autor filmu, Michał Bielawski, przedstawił młodszemu pokoleniu i przypomniał starszemu, że początek lat 80-tych w Polsce był okresem rosnącym w niepokój, a jednocześnie przyniósł sukces sportowy na arenie międzynarodowej…

W kraju dochodziło do nasilających się strajków, z najgłośniejszym w Stoczni Gdańskiej imienia Lenina, ale toczyły się również eliminacje do mistrzostw świata w 1982 roku w Hiszpanii. Wszystkie te wydarzenia zostały przez pana Bielawskiego w dokumencie wykorzystane…

Reżyser prowadzi widza krętymi korytarzami. Obraz przypomina ten, który można obserwować za pomocą kamery przemysłowej: lekko niewyraźny, jakby rozmazany, pozbawiony ostrości.
Po chwili przenosimy się, wraz z kolejnym ujęciem, na szare, popielate ulice. Nie jest na nich spokojnie. Polscy robotnicy z zaciekłością walczą o lepszy byt. Wyzierający bunt, który ktoś jednak uruchomić musiał, rozprzestrzenia się coraz bardziej, doprowadzając do licznych negocjacji prowadzonych z władzami komunistycznej Polski. Rodzi się nowy ruch „Solidarność”, zrzeszający w pewnym momencie nawet dziesięć milionów obywateli…

Jesień 1980 r., warszawskie lotnisko Okęcie. Trwa odprawa reprezentacji Polski, która ma się udać na mecz el. mś na Maltę. W jej szeregi wkrada się zamieszanie wywołane w związku z osobą Józefa Młynarczyka. Według głównych zainteresowanych bramkarz stawił się na zbiórkę nietrzeźwy. Ówczesny selekcjoner „Biało-Czerwonych”, Ryszard Kulesza, domaga się pozostawienia Młynarczyka w kraju. Z pomocą „Młynarzowi” przychodzą trzej koledzy: Zbigniew Boniek, Stanisław Terlecki i Władysław Żmuda. Stawiają sztabowi ultimatum, mówiąc: albo lecimy tam wszyscy, albo nie leci nikt. Postawa godna pochwały, ale mająca swoje reperkusje. Mimo tej całej sytuacji nasz golkiper ostatecznie poleciał na tę rywalizację…

Przez eliminacje Polacy przeszli pewnie, w dobrym stylu, zostawiając za sobą NRD i Maltę. Zanotowali cztery zwycięstwa, zdobywając tym samym komplet punktów. Nie ukończył swojej pracy Kulesza, ponieważ tuż po tak zwanej aferze na Okęciu, w grudniu tamtego roku, podał się do dymisji. Dzieło dokończył Antoni Piechniczek…

Gdy jedni mieli w głowach odpowiednie przygotowania do mundialu, drudzy przebywali w zakładach zamkniętych. Chodzi o osoby internowane, więźniów politycznych, którzy udzielali się w „Solidarności”. Im też reżyser poświęcił sporo miejsca, oddając kilku z nich w materiale głos. Wspominali więc tamte dni, kiedy przebywali w więzieniu na Białołęce, opisywali dokładnie, co wówczas przeżywali.

381942190cbf726718a1015fb3449361

Kadra przygotowywała się do turnieju, nasłuchując wiadomości z kraju. Doniesienia nie napawały optymizmem. Już bowiem 13 grudnia 1981 r. generał Wojciech Jaruzelski ogłosił wprowadzenie stanu wojennego. Pod batutą Piechniczka udało się jednak wyselekcjonować grupę zawodników będących „na dorobku”: spragnionych sukcesów i marzących o wydostaniu się z socjalistycznej rzeczywistości, w której nie brakowało czołgów na ulicach i godziny milicyjnej… Niewielu znawców wierzyło w sukces, a ludzi, co zrozumiałe, o wiele bardziej interesowały sprawy nie do końca związane z futbolem.

Twardy orzech do zgryzienia miała Telewizja Polska. Wiadomo było, że spora część społeczeństwa nie ufała rodzimemu przepływowi informacji (inaczej nazwanej propagandą). Poza tym pracownicy telewizji kojarzyli się ludziom z tym całym „zafajdanym” pod spodem systemem. Ale piłka wzmaga w ludziach duże emocje, więc samo zapewnienie przekazu meczów wystarczy. Jak jeszcze dojdą do tego pozytywne wyniki drużyny Piechniczka, to na pewno oglądalność będzie wysoka…

14 czerwca 1982, stadion w Vigo, mecz Włochy – Polska. Inauguracja niełatwa, przeciwnik silny. Udaje się Polakom zremisować 0:0. W drugim meczu z Kamerunem powinno być łatwiej, lecz oczekiwania rozminęły się z rzeczywistością. Ponownie 0:0, bo piłka jak zaczarowana przez szamana nie chce wpaść do bramki.

Ostatnia gra pierwszej rundy w La Coruñii z Peru. Byli tacy, którzy pisali już o odpadnięciu Polaków z turnieju, stawiając na nich przedwcześnie krzyżyk. Jakże się wtedy mylili…

22 czerwca Polska dominowała niemal przez całą pierwszą połowę meczu, ale do przerwy wynik był bezbramkowy! Stwarzane okazje zupełnie nie przekładały się na korzystny rezultat. Musiało być wtedy nerwowo, ale Polacy zachowali spokój do końca. W drugiej połowie dali koncert gry, a w 20 minut rywale z Ameryki Łacińskiej zostali zdemolowani… Strzelanie rozpoczął Włodzimierz Smolarek, a kontynuowali je: Grzegorz Lato, Boniek, Andrzej Buncol i Włodzimierz Ciołek. Wynik końcowy: 5:1.

Druga runda przyniosła naszemu zespołowi dwóch wymagających przeciwników. Drugi z nich wywoływał zaś w polskim obozie – a nawet w całym kraju! – dodatkowe emocje, ponieważ miał swój podtekst. Najpierw jednak czekał mecz z Belgią…

To był dzień „Zibiego”. W filmie obecny prezes PZPN wypowiada się dość często. Mówi, że zawsze przed ważnymi meczami miał problemy z zaśnięciem, bo jak najszybciej chciał rozegrać swoją partię, mieć mecz za sobą. Energia go rozpierała. Na murawie Camp Nou Boniek zdobył trzy fantastyczne gole, mimo że wcześniej zażył dwie aspiryny! „Czerwone Diabły” na kolanach…

Gra przeciwko Belgom była preludium do wydarzenia rangi najwyższej. Los sprawił, że 4 lipca, też na Camp Nou, Polska zagrała ze Związkiem Radzieckim, naszym ciemiężcą, z którym od wieków mamy na pieńku. I, jak powiedział w dokumencie Dariusz Szpakowski, nie chcemy być ich dodatkową republiką…

Po końcowym gwizdku cieszyli się Polacy. To, jak przyznał Stefan Majewski, był dla nas „zwycięski remis”. Gra wyglądała, jakbyśmy mieli wszystko pod kontrolą, ale to był trudny mecz. Piechniczek przestrzegał swoich zawodników, żeby za nic w świecie nie starali się atakować „na hurra!”. Mieliśmy spokojnie budować akcje, z odpowiednim zabezpieczeniem własnej bramki. Utrzymanie piłki było kluczem do sukcesu. Smolarek umiejętnie potrafił piłkę utrzymać, w charakterystyczny sposób wbiegając najpierw do narożnika, a następnie osłaniając ciałem przed jej utratą. Udało się, wynik 0:0 stawiał nas w gronie drużyn walczących o medale…

Do historii przejdzie sytuacja, w której po meczu z drużyną z „Kraju Rad” na rozmowę z polskimi dziennikarzami Boniek przyszedł w koszulce ZSRR, na jaką wymienił się po końcowym gwizdku sędziego z jednym z przeciwników. Jedni uważali to rudowłosemu napastnikowi za złe, inni odczytywali jako zdobyty skalp. Symboliczna scena, do której odniósł się później sam bohater „Zibi”, odpowiadając, że niekoniecznie należy traktować jej w kategorii triumfu, a raczej zwykłego poszanowania dla graczy ze Związku Radzieckiego, którzy przecież żyli w podobnie trudnej rzeczywistości do naszej…

Półfinał, a w nim ponownie na tych mistrzostwach mecz przeciwko Włochom. Boniek w tym dniu jedynie na trybunach zawieszony za żółte kartki. Sprawę załatwia król strzelców całej imprezy Paolo Rossi, dwukrotnie pokonując Młynarczyka… Nawet na ławce rezerwowych nie było wówczas Andrzeja Szarmacha, a po latach Antoni Piechniczek przyznał się do błędu, uważając, że nie należało wtedy brać pod uwagę braków w szybkości „Diabła”, tylko liczyć na jego obycie, doświadczenie i piłkarski nos…

Mecz o trzecie miejsce z Francją był dla Polski zwycięski. 3:2 po golach Szarmacha (pięknym strzale z ostrego kąta), Majewskiego i Janusza Kupcewicza.

Przykra sprawa wydarzyła się podczas ceremonii dekoracyjnej, podczas której prezydent FIFA João Havelange wręczył kapitanowi Żmudzie kosz z medalami, po czym odszedł w stronę francuskich zawodników… Żmuda w następstwie tego faktu chodził kolejno od jednego do drugiego kolegi, żeby wyciągali z koszyka wywalczone medale. Wyglądało to wszystko kuriozalnie, jakby nasi gracze byli co najmniej trędowaci.

rozdanie-medali-Mundial-Gra-o-wszystko-1

Polscy piłkarze wyrównali osiągnięcie kadry Kazimierza Górskiego, ale trzeba było wracać do domów, rodzin. Cztery tysiące więźniów politycznych także do nich wróciło…

„Mundial. Gra o wszystko” opowiada kilka lat z historii naszego kraju. Przypomina o nieustannej walce prowadzonej na różnych szczeblach. Pokazuje różne perspektywy. Z jednej strony ukazuje aktywnych działaczy opozycyjnych, z drugiej przedstawia losy reprezentacji kraju targanego konfliktami i buntem. Jedno jest w każdym razie wspólną częścią tych relacji ludzi, jacy w materiale się wypowiadają: czuć w nich poczucie obowiązku, odpowiedzialności za to, co się w Polsce wydarzyło również z ich udziałem. Były to pewnie postawy rozmaite, takie, o których łatwo się nie zapomina, o ile w ogóle można o nich zapomnieć…

Film Michała Bielawskiego otrzymał kilka nagród, w tym dwie krajowe: w Warszawie podczas Planete+Doc Film Festiwal i Zamościu; i dwie za Oceanem: w Nowym Jorku i Los Angeles.

Godne zacytowania jest uzasadnienie werdyktu warszawskiego jury, które na koniec zamieszczam:

„Wyróżnienie Specjalne za emocjonalny i intensywny obraz jednego wydarzenia oglądanego z dwóch różnych perspektyw, który działa jak strzał w sam środek bramki”.

Paweł Król