Słomiany zapał (4)

Dlaczego dzieje się tak, że Pogoń Szczecin jest popularna, a o Arkonii czy Stali Stocznia nie pamięta nikt? Jak to, nikt? Ja pamiętam!

Poprzedni weekend na Helu. Kolejny – i znów mnie rzuciło z dala od domu. Tym razem przekonałem moją kochaną żonę, że musimy koniecznie odwiedzić naszą koleżankę, która mieszka w Szczecinie. Teraz, właśnie teraz, potem to będzie bez sensu.

Traf chciał, że właśnie wówczas spotkanie ligowe z miejscową Pogonią rozgrywała gdańska Lechia. Mecz jak mecz, kto jest w temacie, widział w telewizji. Zastanowiła mnie kiepska frekwencja na stadionie im. Floriana Krygiera i jeszcze słabsza w tzw. młynie Pogoni. Gdy byłem tu rok temu (akurat wtedy też Lechia grała z Pogonią, jak te losy się dziwnie plotą) było o wiele więcej osób na stadionie, no ale może na zachodnim wybrzeżu już się ekstraklasa kibicom znudziła?

Nie mnie to oceniać. W każdym razie ludzi nie przyszło za wiele, za to obecna i aktywna była delegacja przybyszów z Kraju Kwitnącej Wiśni. Jak ktoś się dobrze przyjrzy, i mnie z synem na poniższym filmiku wyhaczy. Ja to ten z nieskośnymi oczami:

LINK

Szczecin to w ogóle ciekawe miejsce o niecodziennej historii. Otóż czytałem w jednym z periodyków, że pierwotne plany przewidywały pozostanie miasta po niemieckiej stronie po II Wojnie Światowej. Jak wieść gminna niesie, dopiero osobista interwencja wujaszka Stalina zaowocowała granicą na linii Odry. Jednak, jak tłumaczyła nam odwiedzana koleżanka (szczecinianka od paru pokoleń), dopiero uklęknięcie Willy’ego Brandta w Warszawie i podpisanie układu granicznego pomiędzy Polską a RFN w grudniu 1970 roku zaowocowało jakimikolwiek inwestycjami w poniemiecką infrastrukturę.

Wcześniej nasi byli tam właściwie na walizkach, gotowi do odwrotu na umówiony znak/sygnał, i to miejscami widać. Miasto, umówmy się, nie olśniewa swoim pięknem, chociaż zdarzają się sympatyczne momenty. No i był tam kręcony kultowy program piracki, czy może na odwrót – „Morze” było pirackim programem kultowym?

No ale odbiegłem od tematu.

Mimo niepewnego losu miasta życie sportowe toczyło się swym torem. 4 września 1963 roku, w pierwszym międzypaństwowym meczu w Szczecinie, Polacy rozgromili Norwegię 9:0. W pierwszym składzie, z numerem siedem na koszulce, pojawił się szesnastoletni Włodzimierz Lubański. Jak obliczyli skrzętnie statystycy, miał w tym momencie dokładnie 16 lat i 188 dni.

1

Nie będę się tu rozwodził nad losami Pogoni, gdyż każdy w miarę ogarnięty kibic je zna. Fantastyczną drużynę Leszka Jezierskiego z lat 80, z wąsatym Markiem Leśniakiem w składzie czy późniejsze tureckie (Sabri Bekdas) i brazylijskie (Antoni Ptak – co u niego?) wcielenia „Portowców”. Teraz MKS wrócił na należne sobie miejsce. Jedno mnie tylko zastanawia – czy miejscowi na stadion im. Floriana Krygiera wciąż mówią „Paprikana”? Wolałem takich 120-kilowych gości o to nie pytać, bo jakby mnie taki lutnął, to by się cały zapas paprykarzu szczecińskiego w plecaku skotłował.

Aha, bardziej wtajemniczeni zapewne wiedzą, że w Szczecinie właśnie znajduje się znany ośrodek rehabilitacji dla kontuzjowanych piłkarzy. A gdzie popyt, tam i podaż. Wokół cierpiących sportowców jak ważki krążą następczynie szczecinianki Natalii Siwiec. Dość powiedzieć, że dla jednej takiej gracji swoją rodzinę zostawił Paweł Skrzypek, wcześniej przykładny mąż i ojciec.

Pogoń zadebiutowała w ekstraklasie w 1958 roku, ale wcześniej, bo w roku 1951, awans do najwyższej klasy rozgrywkowej uzyskała Arkonia Szczecin. Czemu więc szczecinianie pokochali Pogoń, a nie Arkonię?

1

Problem jest w ogóle głębszy i ciekawszy. Pozostając przy miastach, które wróciły do macierzy po II Wojnie Światowej – czemu we Wrocławiu chodzą na Śląsk, a nie na Ślęzę? Czemu w Gdańsku na Lechię, nie na Gedanię? Czemu w Zielonej Górze na Falubaz? Okej, może ten ostatni przykład nie jest najszczęśliwszy, ale nadążacie raczej ze mną.

Głównym kryterium były oczywiście wyniki sportowe – kibice chodzą tam, gdzie jest sukces, gdzie dobre widowisko. W Szczecinie było inaczej – Arkonia wcześniej weszła do ligi od Pogoni, ale była klubem milicyjnym, więc z góry skazanym na antypatię społeczeństwa.

To trochę tak jak z Olimpią Poznań, Błękitnymi Kielce czy Gwardią Warszawa – na milicyjne mecze przychodziły rodziny i znajomi piłkarzy. Reszta miała to w nosie.

Oddajmy głos niezawodnej przeważnie Wikipedii. Przyznajcie, że to pasjonująca zaiste lektura (wykrzykniki moje):

„Klub został założony w 1945 w Koszalinie (!) będącym wówczas siedzibą władz wojewódzkich (!). Tam też rozegrał swój pierwszy mecz piłkarski z reprezentacją lokalnych jednostek Armii Czerwonej. Rok później przeniósł się do Szczecina i funkcjonował jako Milicyjny Klub Sportowy Szczecin. Data ta jest uważana za oficjalny początek funkcjonowania klubu sportowego Arkonia Szczecin. W latach 1947-1956 klub nosił nazwę Gwardia Szczecin i podlegał wówczas Ministerstwu Bezpieczeństwa Publicznego. W tym czasie piłkarze zespołu z Lasku Arkońskiego w 1951 roku na jeden sezon awansowali do I ligi. Po likwidacji MBP, pod koniec 1954, klub, podobnie jak wszystkie jednostki organizacyjne MO, znalazł się w strukturach Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, a w 1956 roku, po fuzji z Budowlanymi jego nazwa została zmieniona na Szczeciński Klub Sportowy Chrobry. W 1958 doszło do kolejnej fuzji – ze Stoczniowcem i powołano Stoczniowo-Gwardyjski Klub Sportowy Arkonia Szczecin. Nazwa ta obowiązywała do roku 1971 (…)”.

I dalej:

Na skutek silnego parcia społecznego spowodowanego tzw. „wypadkami grudniowymi” w roku 1970, podczas których na ulicach Szczecina doszło do pacyfikacji przez siły MSW demonstracji robotniczych – głównie załogi Stoczni Szczecińskiej im. A. Warskiego (wśród poszkodowanych były ofiary śmiertelne), w 1971 roku stocznia wycofała się z finansowania milicyjnego klubu zakładając swój – Stal Stocznia Szczecin.

Począwszy od tego momentu liczba sekcji sportowych w Arkonii była ograniczana przez przekazywanie ich do innych szczecińskich klubów – przykładowo sekcja piłki siatkowej przekazana została do LKS Gryf Szczecin a sekcja szermierki do Włókniarza Szczecin. Niektóre sekcje (np. boksu, gimnastyki i lekkiej atletyki) zostały zlikwidowane a ich zawodnicy przenieśli się do innych szczecińskich klubów.

W 2008 waterpoliści Arkonii po raz pierwszy od 1979 roku zdobyli Mistrzostwo Polski. To 15. tytuł w historii klubu. W sezonie 2011/12 po raz 16. sięgnęli po tytuł mistrza kraju (!).

Będąc w Szczecinie, nie potrafiłem sobie odmówić przyjemności odwiedzenia tego legendarnego obiektu podczas spacerku po Lasku Arkońskim (po niemiecku: Eckerberger Wald). Zdjęcia zrobione telefonem wyszły marnie, więc podeprę się przedwojenną fotą:

1

Stadion powstał w 1923 roku, jako obiekt klubu Stettiner SC. Do 1933 roku nosił nazwę Richard-Lindemann Sportplatz, a jego trybuny mieściły 32 tys. widzów. 15 września 1935 odbył się tu mecz reprezentacji Niemiec, prowadzonej wówczas przez Ottona Nerza, i Estonii, zakończony zwycięstwem gospodarzy 5:0. Było to pierwsze w historii spotkanie tych drużyn.

Wyżej było o Stali Stocznia Szczecin, która przez 13 sezonów grała w II lidze. Najwyższą pozycję – 3. miejsce – zajęła w sezonie 1979/80, będąc wówczas najlepszym zespołem Pomorza Zachodniego, gdyż Pogoń Szczecin zajęła wtedy po spadku do II ligi 8. miejsce.

Większe sukcesy „Stoczniowcy” odnosili w siatkówce w słonecznych latach 80., dwukrotnie nawet zdobywając mistrzostwo Polski.

Poniżej fotka obiektu szczecińskiej Stali (członu „stocznia” pozbyto się z nazwy dawno temu, w latach 90. klub istniał pod nazwą Odra), zresztą podczas meczu z Arkonią w ramach rozgrywek IV ligi. Stal jest obecnie tej ligi wiceliderem.

1

Najbardziej znanymi zawodnikami grającymi w Stali Stocznia byli: Czesław Jakołcewicz, Adam Benesz, Marek Siwa, Stefan Machaj, Paweł Drumlak, Dariusz Marciniak, Sławomir Rafałowicz i Grzegorz Krychowiak.

Być może to Stal (Stocznia) wypuściła w świat bardziej znanych wychowanków, ale to z Arkonii przyszedł do Lechii, Jerzy Kruszczyński ulubieniec kibiców w Gdańsku. Król strzelców II ligi w sezonie 1983/84 i posiadacz własnej gwiazdy na stadionie przy ul. Traugutta.

Maciej Słomiński