Seans piłkarski (85). Sport bez fikcji: Łukasz Piszczek. Tam i z powrotem

Lubię, nawet podziwiam zawodnika BVB, więc chciałbym napisać coś miłego o dokumencie Pawła Grabowskiego. Ale nie mam pomysłu, co by to mogło być.

Łukasz Piszczek to ciekawa postać. Z jednej strony ma przecież wyjątkową biografię: został przekwalifikowany z przeciętnego napastnika na świetnego (wybitnego?) prawego obrońcę, dzięki czemu zrobił niesamowitą karierę w Bundeslidze; niemal zginął w zamachu terrorystycznym; dorzucił swoje pięć groszy do haniebnej historii korupcji w polskiej piłce (ten wątek chyba – „chyba”, bo mogłem na chwilkę nieprofesjonalnie przysnąć – nie został w „Tam i z powrotem” poruszony); czuł się w pewnym momencie na tyle wypalony, że nie widział sensu w kontynuowaniu kariery… Jego kariera jest co prawda niemal modelowa, ale na pewno nie schematyczna i nudna.

Z drugiej – trudno znaleźć piłkarza, który przy tak dużej popularności, tak bardzo unikałby mediów. Co można powiedzieć w sumie o dzisiejszym Piszczku? Że wciąż umie grać w piłkę i że ma dobrego fryzjera? Piszę to bez złośliwości – wolę bohatera tego tekstu niż, dajmy na to, Hajtę czy Kowalczyka.

Paweł Grabowski przyłożył się do swojej roboty. Pogadał m.in. z ojcem Łukasza, z pewnie najważniejszym trenerem w karierze wychowanka Gwarka Zabrze – Lucienem Favre’em, odwiedził wraz ze swą ekipą Akademię BVB im. Łukasza Piszczka w Goczałkowicach… Jednak „Tam i z powrotem” (Canal+, 2019, 55 min.), mimo że to dobra, telewizyjna robota, odebrałem jako nudnawe i nijakie.

Myślę, że problemem tego dokumentu jest sam… główny bohater. Miły facet, ale widać, że wolałby powstrzymywać Cristiano Ronaldo będącego w najwyższej formie, niż mówić o sobie.

Czekam na film o Łukaszu Piszczku bez… Łukasza Piszczka.

Marcin Wandzel