Tłusty czwartek

Przed Wami „Fat Stars”. Jedenastu ważących, tyle co szesnastu innych razem z ławką rezerwowych.

Powiedział Bartek, że dziś Tłusty Czwartek. Z tej okazji wytaczamy najtęższe działa (dosłownie i w przenośni) prezentując specjalnie dla Was jedenastkę piłkarskich pączków. Jako że święto jest rdzennie polskie (choć obchodzone również za Łabą, pod kryptonimem Fetter Donnerstag lub Schmutziger Donnerstag) nie zabraknie nadwiślańskich akcentów w najgrubszej jedenastce świata. Gramy nietypowym system 1-2-4-4.

1. Artur Boruc. Swego czasu hitem sportowych marketów były bramkarskie spodenki w rozmiarze XXXL, chociaż właściwie wystarczyło poprosić o rozmiar: Boruc.
Największy skok jego wagi zbiegł się z wymalowaniem wizerunku „defekującej małpy” dookoła pępka.

01_boruc

Gdy z cieknącej starym olejem Szkocji przeniósł się do Toskanii, od razu odzyskał formę i właściwą wagę. Niestety potem wrócił do krainy ryby w panierce.

Jednak należy przyznać, że nasz bramkarz nigdy nawet nie zbliżył się do Williama „Fatty’ego” Foulke’a – przedwojennego bramkarza Sheffield United i Chelsea. Podobno klub ze Stamford Bridge właśnie podczas kadencji krąglutkiego bramkarza zatrudnił chłopców do podawania piłek.
Są dwie wersje dlaczego:
a) żeby Foulke nie przemęczał się biegając po piłki wykopnięte za bramkę;
b) żeby bramkarz budził jeszcze większy postrach, prezentując swój ogromny brzuch. Ogromny szczególnie na tle małych dzieci stojących za bramką.

02_fatty

2. Neil „Razor” Ruddock. Pseudonim tego obrońcy oznacza żyletkę. Faktycznie, chłop wyznawał zasadę, że „piłka może przejść, zawodnik nigdy”. Grał w wielu klubach angielskich: Millwall, Southampton, Spurs, West Ham, Liverpool, Swindon. W tym ostatnim klubie „Razor” zakończył karierę, gdy dostał sprzęt meczowy i nie mógł zmieścić się w spodenki. „Chodziło o to, że piłkarz poprzednio noszący numer 16 miał talię, jak Kylie Minogue”.

03_rr

3. Henryk Martyna. Z racji na niezwykłe warunki fizyczne; wzrost 168 cm i waga oscylująca między 90-95 kilogramów nazywany był „Antałkiem”. Był doskonałym stoperem i mistrzem stałych fragmentów gry, a publiczność meczów Legii i reprezentacji każde jego podejście do piłki witała śpiewami „Martyna! Martyna!”. Henryk Martyna wpisał się do annałów polskiego futbolu jako strzelec pierwszego gola dla reprezentacji w meczu o punkty. W październiku 1933 roku Polska rozgrywała na Łazienkowskiej pierwszy mecz w eliminacjach mistrzostw świata, a rywalem była Czechosłowacja. W bramce gości stał legendarny Planicka, ale przy karnym Martyny nie miał żadnych szans. O swojej metodzie na karne mawiał tak: „strzelić karnego to nie taka sztuka. Dobrze, to znaczy silnie uderzonej piłki żaden bramkarz na świecie nie obroni. Trzeba tylko uważać, żeby przypadkiem w niego nie trafić…”
Człapiące uosobienie nieśmiertelnej tezy, że „lepiej mądrze stać niż głupio biegać”.

04

4. Linię pomocy otwiera Frank Lampard, którego złośliwi (i kibice West Ham, co jednak na jedno wychodzi) przezywają „Fat Frank”. W rzeczywistości Frank the Tank miał idealnie wyrzeźbione ciało, w innym razie nie byłby w stanie grać bez wytchnienia w najlepszej lidze świata.

05_lampard

Swoją drogą historie przedstawione w tym czasopiśmie powalają na kolana – „Nie widziałem swego penisa od 17 lat”. To musi być straszny ból.

5. Tuż u boku Franka, nasz Rafał Murawski. Drabina, że hej! Opowiadał mi „Murasia” kolega z lat szczenięcych, dorastający w gdańskiej dzielnicy Chełm, że cały rok czekali na Tłusty Czwartek. W ogóle mnie to nie dziwi.

06_muras

6. W naszym „Fat All Stars” składzie nie mogło zabraknąć innego polskiego dyrygenta środka pola, Macieja „Pączka” Iwańskiego. Swego czasu „Ajwen” miał ofertę wyjazdu za Wielki Akwen podczas przerwy zimowej (do Nowego Jorku, gdzie miałby grać w MLS) jednak zamiast Wielkiego Jabłka zdecydował się na łódzkie wypieki. Kwestia gustu. Ironią losu jest, że kontrakt z ŁKS podpisał właśnie w Tłusty Czwartek. Ale i tak wolimy Iwańskiego Macieja-piłkarza niż Iwańskiego Macieja-komentatora, który jest zadufanym w sobie kucem. W dodatku z leninowską bródką.

7. Na bocznej pomocy zagra Thomas Brolin. Okrąglutki Szwed został przez Guardiana wybrany najgorszym transferem w historii Premier League.

07_tomas

Patrząc na powyższe zdjęcie absurdalnym wydaje się, że w 1995 roku ówczesny manager Leeds United, Howard Wilkinson, wysupłał z klubowej kasy aż 4,5 miliona funtów szterlingów, by sprowadzić Brolina na Elland Road z włoskiej Parmy. Ale wtedy cena wydawała się promocyjna. Brolin błyszczał w Serie A, a na MŚ w 1994 r. zdobył brązowy medal.

W Italii jadał lekko strawny parmezan, a w Anglli wiadomo… Rybka i frytki polane octem. Na swoją zgubę przebył drogę odwrotną od Artura Boruca.
Na Wyspach wszystko potoczyło się niezgodnie z planem i to nie tylko kulinarnie. W Italii Brolin grał tuż za napastnikami, w Anglii z powodu kontuzji partnerów zmuszony był grać na skrzydle, co wiąże się z koniecznością szybkiego przebierania nogami. Im brzuch większy, tym nogi wolniej przebierają. Wystawiali go na skrzydle więc on specjalnie zaczął grać słabo, żeby klubowym trenerom wybić to z głowy. A potem poszło już z górki.
Być może wpływ na fizyczną degrengoladę Szweda miał również fakt, iż „tack” to po szwedzku dziękuję. On miał na myśli, że „dziękuję-nie”, a Brytyjczycy myśleli, że „dziękuję-tak”…

8. W ataku zagrają tylko i wyłącznie Latynosi. Ci mają szczególną tendencję do tycia. To znaczy nie piłkarze-latino, a napastnicy. Atakujący nie muszą tyle biegać co pomocnicy, przez co tyją na potęgę. Chociaż „Murasiowi” i „Ajwenowi” to nie pomogło.
Na środku ataku Ronaldo, z którym brzuch był już w schyłkowym okresie kariery. Aż dziwne, że Brazylijczyk nie zaliczył choćby epizodu w Hamburger SV. Brzuch jest z genialnym piłkarzem nawet po zakończeniu piłkarskiej przygody i nigdzie nie zamierza się ruszać, co mieliśmy okazję zaobserwować podczas uroczystości losowania eliminacji MŚ 2014.

08_ronaldo

9. Adriano. Jedynie troszkę mniej genialny na boisku niż „O Fenomeno”. Miał wiele szans na odbudowę formy i wizerunku, wszystkie koncertowo zmarnował. Brzuch rósł, rośnie i będzie rosnąć mimo, że Brazylijczyk starał się grać w klubach mających stroje w pasy (Inter, Flamengo) które ponoć wyszczuplają. Od Flamengo od zawsze wolał flamenco.

09_adriano

Swego czasu władze Corinthians zarządziły areszt domowy, by powstrzymać tego potwora przed jedzeniem.

10. Ailton. Sympatyczny grubasek rąbał bramki dla Werderu Brema, dla Schalke, a w międzyczasie rąbał wursty jeden za drugim. Na kadrę „Kanarków” był za słaby, chociaż patrząc na Ronaldo i Adriano – wagowo dałby radę.

10_ailton

Oto co pisałem o nim kiedyś: „Ailton, zawsze był XXL, ale teraz? Obawiam się, że resztę słonia na powyższym zdjęciu po prostu schrupał. Poza Niemcami występował jeszcze w Turcji, a te dwa kraje słyną z doskonałych kebabów… Dziś KFC (chodzi o klub z Uerdingen, nie o kurczakową sieć fast food) rywalizuje na szóstym od góry poziomie niemieckich rozgrywek ligowych.”

11. Wojciech Kowalczyk. Słowiański akcent w ataku „Fat Stars”. Chociaż akurat na jego temat trafnie wypowiedział się trener Janusz Wójcik, mówiąc, że woli pijanego Kowala niż trzeźwego kogoś innego. Parafrazując: „Kowal” w formie nie byłby może lepszy od Roberta Lewandowskiego, ale od Sobiecha i innych na pewno.

11_kowal

A kto będzie trenerem tej grubej armady? Mógłby być nim „Boski El Diego” ale on już pokazał swoje umiejętności w RPA. Nie to, żeby wagowo odstawał…

12_maradona

Zamiast niego drużynę „Fat Stars” do boju poprowadzi Neil Shipperley. „Kto?” zapytacie. Maniacy ligi angielskiej na pewno skojarzą, że to były, całkiem niezły piłkarz Crystal Palace. Tak wyglądał kiedyś…

13

…a tak teraz.

14

Dyrektorem sportowym niech będzie Reiner Calmund z Bayeru Leverkusen.

15

Maciej Słomiński