W telewizji mówią (7). Piłka z góry

Program, którego gospodarzem jest Daria Kabała-Malarz (a przynajmniej odcinek, który miałem – niech będzie, że przyjemność – obejrzeć) nie jest zły. Nie na tyle dobry jednak, bym na kolejny czekał z utęsknieniem.

Pani Daria pojawiała się w zeszłosezonowej edycji flagowego programu Canal+ Sport, „Lidze+ Extra”. Trochę jak kwiatek do kożucha. Nie chcę wyjść na mizogina, ale odnosiłem wrażenie, że jej główną zaletą jest to, że się ładnie uśmiecha. I była to nie tyle jej wina, co tego, który nieco bez sensu żonę bramkarza Legii Arkadiusza Malarza do zmieniającego się w widowisko telewizyjne, a kiedyś skromnego programu wsadził. Teraz albo Kabała-Malarz wywalczyła sobie swój program, albo ktoś miał na nią taki, nie inny pomysł.

Formuła „Piłki z góry” jest prosta: prowadząca moderuje dyskusję, w której biorą udział czterej dziennikarze. Patrzę: nie ma Michała Pola. Można oglądać. Gośćmi, a w niektórych przypadkach stałymi bywalcami: Rafał Wolski (Canal+ Sport), Piotr Żelazny („Rzeczpospolita”), Michał Kołodziejczyk (WP SportoweFakty) i Łukasz Olkowicz („Przegląd Sportowy”).

Tematy ciekawe: kto nowym trenerem Realu Madryt?, problemy z adaptacją Rafała Kurzawy w Amiens, Mariusz Lewandowski w Lubinie czy kryzys Lecha Poznań.

Niewątpliwie zaletą odcinka, na który akurat trafiłem, jest to, że nie wziął w nim udziału ktoś, kto mnie autentycznie wkurwia albo żenuje. Żadnego Pola, Kołtonia czy Stanowskiego. Co prawda Żelazny wydaje się być zakochany w samym sobie ze wzajemnością i śmieje się ze swoich żartów (a Woodym Allenem w szczytowej formie nie jest), ale ma tę zaletę, że nie owija w bawełnę. Jednym z ciekawszych fragmentów tego odcinka była jego kontra w kierunku Wolskiego z zapytaniem o to, jakie ten cały Mauricio Pochettino, niby marzenie Florentino Péreza, ma sukcesy?

Oczywiście – pozwolę sobie pociągnąć temat – trudno nie docenić pracy Argentyńczyka w Tottenhamie, ale trofeów rzeczywiście zbyt wielu w Londynie – jak i gdzie indziej – nie zdobył. Zinédine Zidane jako trener, nim przejął Królewskich, też nie (pracował tylko z drugą drużyną 13-krotnych zdobywców Pucharu Europy), ale – po pierwsze – Zizou to… Zizou, po drugie – Francuz był człowiekiem z klubu, takim, który na Realu zjadł zęby.

Ciekawa jest też dyskusja o Mariuszu Lewandowskim, byłym już trenerze Zagłębia Lubin. Panowie próbują dociec, jaka szła idea za zatrudnieniem wychowanka Miedziowych. Kołodziejczyk stawia tezę, że Cycu miał przekazać swój charakter drużynie, co się mu nie udało, a Żelazny stwierdza: niczego nie umiem powiedzieć o nowym trenerze (w sensie jego pracy w Lubinie). To jak ja. Może dlatego, że staram się omijać polską Ekstraklasę.

Wyjąwszy Górnika Zabrze, więc uważnie słuchałem tematu rzekomej nieznajomości jakiegokolwiek języka obcego, z jaką boryka się Rafał Kurzawa. Pisał o tym w swym nadętym tweecie m.in. Tomasz Ćwiąkała:

Byłego pomocnika 14-krotnego mistrza Polski, znanego z nieśmiałości i unikania mediów, broni Łukasz Olkowicz (dziennikarz dowcipnie opowiada o tym, że po meczu kadry poszedł do strefy mieszanej, żeby dowiedzieć się, jaki głos ma Kurzawa. Ponoć radiowy). W każdym razie obraz Kurziego przygłupa, który zna jedynie polski, i to nie za dobrze, jaki chciała sprzedać część naszych dziennikarzy, nie jest prawdziwy.

Olkowicz, najspokojniejszy z całej czwórki, wypada zresztą bardzo dobrze. Nieźle słucha się Kołodziejczyka i Żelaznego. Trochę mało w programie jest debiutanta Wolskiego.

Ok, nie ma co streszczać wszystkich wątków (pojawiają się jeszcze: bardzo interesujący o Lechu, Kubie Błaszczykowskim i Łukaszu Piątku), zwłaszcza że całość jest w sieci. Muszę jednak wspomnieć opinię Kołodziejczyka, który stwierdził, że to bardzo dobrze, że Piątek usiadł na ławce rezerwowych w meczu z Interem (Genoa przegrała w Mediolanie 0:5), bo przynajmniej wiadomo, że to nie były napastnik Cracovii był przyczyną słabej gry I Rossoblu. Kazus reprezentanta Polski idealnie pokazuje futbolową szajbę: wczoraj gość miał iść do Barcelony, dziś nie umie grać w piłkę, bo nie trafił do siatki w czterech meczach. A mówimy o aktualnym liderze tabeli strzelców Serie A.

I co? I to, że nie żałuję wielce czasu poświęconego akurat temu odcinkowi „Piłki z góry”. Panowie dziennikarze może nieco za bardzo pokazują, że się lubią (albo dobrze udają), ale nie bredzą. Prowadząca przerywa, gdy trzeba, nie dlatego, że uważa się – jak Dariusz Szpakowski w „4-4-2” – za najmądrzejszą osobę w studiu. Trudno mi jednak powiedzieć, żeby program Canal+ Sport zrobił na mnie wielkie wrażenie. Wciąż tęskno do starej „Ligi+ Extra”.

Jeśli trafię na inny odcinek „Piłki z góry”, może go nie wyłączę, może kiedyś puszczę jakiś, żeby leciał w tle.

Teraz dużo bardziej poważne i niebezpieczne zadanie: zmęczyć cały odcinek „Cafe Futbol”.

Marcin Wandzel