Wczorajszy mecz. Lokomotiw Moskwa – Spartak Moskwa 1:0

Armia najemników imitujących poważny futbol zaserwowała chałę ciężką do przełknięcia…

54. pojedynek derbowy pomiędzy Lokomotiwem i Spartakiem nie zapowiadał się szczególnie interesująco, wszak grały ze sobą ósma (Lokomotiw) i piąta (Spartak) drużyna ligi. Po dawnych potęgach zostały jedynie nazwy: wspomniany duet ostatnie tytuły mistrzów Rosji zdobywał na początku ubiegłej dekady. Największym międzynarodowym sukcesem gospodarzy pozostają dwa półfinały Pucharu Zdobywców Pucharów z sezonu 1997/98 i 1998/99. W drugim przypadku moskwianie okazali się gorsi od Lazio Rzym jedynie przez straconą w Moskwie bramkę.

Z kolei spartakowcy też dawno nie podbijali Starego Kontynentu. W XXI wieku zdarzało się, że z fazy grupowej Ligi Europy wyrzucała ich nawet warszawska Legia. Największy sukces na arenie międzynarodowej klub z Moskwy osiągnął w 1991 roku, gdy dotarł do półfinału Pucharu Europy Mistrzów Krajowych, protoplasty dzisiejszej Ligi Mistrzów. Z marzeń o finale wyleczył go Olympique Marsylia.

Potem dzielni piłkarze Olega Romancewa zlali jeszcze w eliminacjach do Ligi Mistrzów poznańskiego Lecha, ograli Legię i to by było na tyle.

Działania pozorowane
Przed meczem w roli faworyta stawiani byli gracze Miodraga Bożovicia, bowiem z ostatnich 22 meczów na własnym stadionie Lokomotiw wygrał aż 21. A ze Spartakiem nie przegrał od pięciu spotkań. Goście chcieli przełamać niekorzystne statystyki i od początku ruszyli pod bramkę Ilji Abajewa, lecz zamiast bramkarza, ofiarnie interweniowali obrońcy Lokomotiwu. W 6. minucie golkiper gospodarzy wreszcie musiał wykazać się umiejętnościami, gdy w „koszyk” łapał silny strzał Kima Kallstroema.

W miarę upływu minut mecz stawał się coraz trudniejszy do oglądania, za sprawą „popisów” obu drużyn. Być może wpływ na poczynania piłkarzy miał siarczysty mróz, który ścisnął w stolicy Rosji, może wczesna pora rozgrywania meczu, a może brak odpowiednich umiejętności. Gospodarze dwukrotnie próbowali zaskoczyć Artema Rebrowa, lecz strzały głową Dame N’Doye i Manuela Fernandesa były niecelne, a będący w miarę klarownej sytuacji Denis Głuszakow został zatrzymany przez Verdana Corlukę.

W pierwszej połowie niewiele działo się na boisku. W 36. minucie goście przeprowadzili jedną z ładniejszych akcji meczu. Głuszakow fantastycznym podaniem w tempo uruchomił Quincy Promesa, Holender przyjęciem piłki zgubił Nemanją Pejcinovicia, ale jego strzał o centymetry minął bramkę Lokomotiwu. Gospodarze odpowiedzieli celnym strzałem Tarasa Michałyka i to by było na tyle.

Krioterapia Yakina
Po przerwie do ofensywy przystąpili miejscowi, ale główka Jana Duricy była niecelna, a wychowanek Spartaka w barwach Lokomotiwu – Aleksander Samiedow został zatrzymany przez Rebrowa. Lewy pomocnik dostał świetne podanie od Mbaraka Boussoufy, minął Dmitrija Kombarowa, lecz jego strzał przy bliższym słupku zdołał wybić bramkarz.

W pewnym momencie redaktor Grzegorz Michalewski z Polsatu Sport News zaczął wymieniać nazwiska strzelców bramek dla Spartaka w tym sezonie, bo z murawy wiało nudą. Być może w lidze rosyjskiej jest za dużo drużyn z Moskwy (aż pięć) i pojedynki derbowe nie budzą takich emocji, jakie powinny. A może po prostu hurtowo sprowadzani zawodnicy i trenerzy z zagranicy traktują kluby jako dojne krowy i nie zamierzają się wychylać poza zwyczajne „odbębnienie” swoich obowiązków? W każdym razie w mroźne przedpołudnie nikt nie zamierzał ginąć za Lokomotiw i Spartaka. Najaktywniejsi byli piłkarze rosyjscy, którym tęgi mróz w żwawszym poruszaniu się po murawie nie przeszkadzał. Na murawie pojawiło się 14 cudzoziemców i dwóch zagranicznych szkoleniowców. Przemarznięty na kość Murat Yakin ze Spartaka obojętnym wzrokiem spoglądał na murawę, w głębi duszy marząc o ciepłej szatni i gorącym prysznicu.

Parodia futbolu
Szwajcarskiego trenera gości z letargu nie wyrwał nawet gol Alana Kasajewa, który padł w dość komicznych okolicznościach. W 77. minucie pomocnik gości kopnął piłkę z lewej strony pola karnego. Futbolówkę kopnięciem a la Jackie Chan zaatakował N’Doye, ale w nią nie trafił. Piłka skozłowała przed Rebrowem, który na zmrożoną murawę rzucił się jak na materac, a futbolówka zatrzepotała w siatce.

Stracony gol ożywił nieco piłkarzy Spartaka, którzy przesunęli się bliżej bramki Lokomotiwu, nadziewając się na kontry. Po jednej z nich w 83. minucie z 18. metrów mocno strzelał Samiedow, jednak dokładnie w to miejsce, gdzie stał Rebrow. Chwilę później Michałyk ograł Głuszakowa, lecz ani N’Doye, ani Kasajew nie zamknęli podania wzdłuż bramki.

Do końca na murawie doszło do kilku przepychanek między piłkarzami obu drużyn, bo o grze w piłce już nikt nie myślał. Po słabym meczu Lokomotiw zgarnął trzy punkty i wyprzedził Spartaka w tabeli.

1346562229_loko

30 listopada 2014, Stadion Lokomotiw w Moskwie
15. kolejka Premier Ligi
Lokomotiw Moskwa – Spartak Moskwa 1:0 (0:0)
Gol: Kasajew 77.
Lokomotiw: Ilja Abajew – Roman Sziszkin, Verdan Corluka, Jan Durica, Taras Michałyk – Aleksander Samiedow, Renat Janbajew (32. Nemanja Pejcinovic), Manuel Fernandes (75. Aleksandr Szeszukow), Mbarak Boussoufa, Alan Kasajew (77. Maicon) – Dame N’Doye.
Spartak: Artem Rebrow – Denis Kutin, Joao Carlos, Jewgienij Makiejew, Dmitrij Kombarow – Romulo, Denis Głuszakow, Kim Kallstroem (84. Paweł Jakowlew), Patrick Ebert – Quincy Promes, Jura Movsisjan (70. Artiom Dziuba).
Żółte kartki: Sziszkin, Michałyk, N’Doye/Ebert, Makiejew, Głuszakow, Kombarow.
Sędziował: Michaił Wilkow.
Widzów: 11.000

Grzegorz Ziarkowski