Wczorajszy mecz. Niemcy – Polska 3:1

„Nic się nie stało! Polacy, nic się nie stało!”. Śpiewajmy tak dalej, poklepujmy się po plecach, a będzie jeszcze lepiej!

Rok 2015 nie jest dla mnie zbyt owocny pod względem finansów. Dzieci wyrastają z ubrań, które przyszły z amerykańskich darów, na śniadanie schodzą przeciętnie dwa bochny chleba, żona też jakby stała się bardziej wymagająca – musiałem wziąć sprawy w swoje ręce. Stąd pomysł wybrania się do Frankfurtu nad Menem, znanego na świecie centrum usług finansowych, i pomnożenia majątku. A jeśli przy okazji trafił się mecz, tym lepiej.

Droga mijała dość spokojnie, ale na ostatniej stacji benzynowej po polskiej stronie utworzyła się gigantyczna biało-czerwona kolejka. Każdy kibic dzielnie dzierżył pod pachą zestaw obowiązkowy, w skład którego wchodziły piątkowy numer „Przeglądu Sportowego” i biała. Bynajmniej nie kiełbasa. Za to nam kiełbasy zupełnie opadły, gdy przeczytaliśmy, jaki skład przeciw Niemcom szykuje Adam Nawałka.

Wreszcie Frankfurt, typowe niemieckie miasto. W centrum halal food, kebab „Ali Baba”. Był też lokalny oddział Iraqi Airways, wyjątkowo tego dnia nie sprzedający biletów do raju.

Gdy ssać zaczął żołądek, nie wybrałem osławionych frankfurckich frankfuterek (zajechaliśmy w porze obiadowej) ani kusząco pachnącego niemieckiego kebaba, a wiedziony jakimś szatańskim podszeptem – falafela, czyli kulki sojowe w bułce, które okazały się suche niczym suchar Karola Strasburgera. Falafel nieraz ratował mi życie podczas młodzieńczych eskapad do Amsterdamu. No cóż, widocznie wtedy byłem jakoś bardziej głodny.

Przedmeczowy czas mijał nam na konsumpcji kolejnych Warsteinerów nad brzegiem Menu. Frankfurt nie zachwycił, ale jednak ruch lotniczy jest tam imponujący. W pewnym momencie naliczyliśmy sześć samolotów szykujących się jednocześnie do lądowania, zapewne ściąganych niczym magnes legendarnym niemieckim poczuciem humoru oraz lokalną propozycją gastronomiczną, która po przyjęciu kolejnej fali uchodźców, zapewne powiększy się już wkrótce.

Jak zwykle jednym z ciekawszych aspektów takiego wyjazdu jest spotkanie na obczyźnie rodaków. Dyskusja była tego typu:

Oni: – Hej, chopy, mata bilety na szpil?
My: – I owszem, mamy.
Oni: – A to szacun, my nie haben, chyba pojedziemy nach hause obejrzeć.

Po czym z samochodu naszych nowych znajomych wytoczyło się dwóch chwiejących zombi. Ledwo rozumiałem ich mieszankę polsko-śląsko-niemiecką, co dziwne, bo przecież widziałem wszystkie oprócz jednego arcydzieła Kazimierza Kutza.

Oni: – Wybaczcie im, wypili trzy i pół litra gorzoły.
My: – To sporo. Z daleka przyjechaliście?
Oni: – Właściwie nie, 140 kilometrów stąd. Dość szybkie tempo chopy mieli…
My: – Szacun.

I tak właśnie było. „Gramy u siebie” nabrało innego niż zwykle znaczenia, bo spośród na oko ponad 10 tysięcy polskich fanów, większość była u siebie. Jak ten pan siedzący obok nas na trybunie, który komendy polskim piłkarzom wydawał… po niemiecku. Sznela, noch ajnmal, riśtig. Ważne, że serca miał biało-czerwone.

bilet

Ja się oczywiście nie znam, ale dla mnie Adam Nawałka ten mecz przegrał już przed pierwszym gwizdkiem, wybierając taki, a nie inny skład oraz strategię. Wiadomo, że będziemy się bronić, ale jednak wystawienie Arkadiusza Milika na prawym skrzydle, a praktycznie obronie, otworzyło gospodarzom drogę do szaleństw na flance. Milik to urodzony napastnik i nie bardzo wiedział, jak ma się zachować w okolicy własnego pola karnego. W efekcie Łukasz Piszczek był wciąż osamotniony i Niemcy jechali z nim jak z podartym, czego efektem dwa szybkie gole.

Ponadto dwa nazwiska: Jodłowiec i Mączyński. W jakim celu ci dwaj zostali wystawieni? I w jakim charakterze? Nic nie skonstruowali i nic nie przerwali. Przyzwyczajeni do ekstraklasowej paraolimpiady nie nadążali za artystami futbolu, jakimi są Özil i Schweinsteiger.

Oczywiście pozostaje otwartym pytanie, czy grając optymalnym składem (kto za Jodłowca, Szukałę, Mączyńskiego?) i idealną strategią (jaką?), zdołaliśmy rzucić rękawice mistrzom świata na ich terenie? Może tak, a może nie, ale jednak ani jedna próba rozegrania piłki od tyłu, tylko za każdym razem pałowanie jej przez Fabiańskiego to trochę wstyd.

Jaki był plan Adama Nawałki? W dobrze zwykle poinformowanym „Przeglądzie” wyczytałem, że przetrwać początkowy napór Niemców, zagęścić środek pola i nie dopuszczać do strzałów. Teraz już wiemy, że wszystko udało się na piątkę z plusem.

Można również podejrzewać, że plan zakładał przyjęcie gospodarzy na swojej połowie i liczenie na cud. Taki był w meczu w Warszawie i wówczas się udało, więc dlaczego teraz nie miałoby?

Sytuacja nieco poprawiła się po wejściu Kuby Błaszczykowskiego, gdy wreszcie na skrzydle zagrał skrzydłowy, a Polacy podeszli wyżej. Oczywiście wygrana Niemiec ani przez moment nie była poważnie zagrożona, ich gra budzi jeszcze większy szacunek niż przed telewizorem. A przecież pamiętamy wygrywające, ale okropnie toporne germańskie manszafty z lat 80. i 90. ubiegłego wieku. Tam naprawdę dokonała się rewolucja, zupełnie został zmieniony kod DNA tamtejszego futbolu. Po szczegóły odsyłam do drugiej „Kopalni” – pisał o tym Marek Wawrzynowski. My, by dołączyć do europejskiej ekstraklasy, musimy dokonać podobnego przełomu. Na razie zmiany są pozorowane. Akademia Młodych Orłów to, przynajmniej w Trójmieście, kompletna fikcja. Orlik w czasie zajęć tego tworu stoi pusty albo są na nim dwie osoby.

Przecierałem oczy i uszy ze zdumienia, słuchając w drodze powrotnej radia i czytając gazety, że zagraliśmy wspaniale i nie ma wstydu. Jasne, wynik 1:3 nie jest zły na papierze, ale w rzeczywistości powinno być jakieś 3:8. Klepmy się dalej po plecach, wystawiając Mączyńskiego i Jodłowca, a będzie coraz lepiej.

***

Eliminacje do ME Francja 2016
4 września 2015, Frankfurt nad Menem (Commerzbank-Arena)

Niemcy – Polska 3:1 (2:1)
1:0 Thomas Müller 12
2:0 Mario Götze 19
2:1 Robert Lewandowski 36
3:1 Mario Götze 82

Sędziował: Nicola Rizzoli (Wlochy).

Widzów: 48 500.

Niemcy: Manuel Neuer – Emre Can, Jérôme Boateng, 5. Mats Hummels, Jonas Hector – Thomas Müller, Bastian Schweinsteiger, Toni Kroos, Mesut Özil, 16. Karim Bellarabi (53. İlkay Gündoğan) – Mario Götze (90. Lukas Podolski). Trener: Joachim Löw.

Polska: Łukasz Fabiański – Łukasz Piszczek (43. Paweł Olkowski), Łukasz Szukała, Kamil Glik, Maciej Rybus – Kamil Grosicki (83. Sławomir Peszko), Grzegorz Krychowiak, Tomasz Jodłowiec, Krzysztof Mączyński (63. Jakub Błaszczykowski), Arkadiusz Milik – Robert Lewandowski. Trener: Adam Nawałka.

Maciej Słomiński

PS Serdeczne podziękowania dla naszego stałego czytelnika Czarka Hincego z Białej Podlaskiej i jego krajana, Pana Prezesa Lubelskiego OZPN Zbigniewa Bartnika, za przychylność i pomoc w nabyciu biletów na ten mecz. Jesteście wielcy.