Wczorajszy mecz. Polska – Szkocja 0:1

Czy nasza reprezentacja potrafi jeszcze zagrać coś innego niż totalny piach?

Tak jak większość kibiców nad Wisłą łudziłem się, że może wreszcie nastąpi jakieś przebudzenie naszej kadry, że może powrót Obraniaka do środka pola nada naszej skostniałej drugiej linii jakiś polot, że może Milik przeniesie skuteczność z kadry młodzieżowej na pierwszą reprezentację, że może wreszcie nie trzeba będzie rumienić się ze wstydu… Już się nie łudzę, że tej kadrze pomogą nawet Lewandowski z Błaszczykowskim.

Chocholi taniec
Zaczęło się od tradycyjnej walki o opanowanie środka boiska. I znów od pierwszych minut miałem wrażenie, że rywale mocniej stoją na nogach, mocniej kopią do siebie piłkę, z większym zaufaniem, że doleci ona do partnera, że kopią celniej niż nasi. Szkoci nie chowali się za naszymi plecami, wychodzili do piłki, nie bali się gry na jeden, czy dwa kontakty. I choć nie pokazywali niczego szczególnego, ba – zwyczajne futbolowe rzemiosło, rzec by można: elementarne dla futbolu składniki, nasi wyglądali niczym ryba miotająca się w sieci. Toczyli jakiś wewnętrzny bój z własną niemocą, słabością, niechęcią i strachem przed nie wiadomo czym.

Naszych z tego marazmu nie wybił nawet niezły strzał Ludovica Obraniaka w 12. minucie, gdy David Marshall przeniósł piłkę nad poprzeczką. Brakowało nam tej „małej” gry z pierwszej piłki, wychodzenia na pozycję, zmiany tempa, które kilka godzin wcześniej zaprezentowali nasi młodzieżowcy. Jeśli któryś z naszych środkowych pomocników miał piłkę przy nodze, walił bezmyślnie długą lagę w kierunku szkockich defensorów. Tak, w ich kierunku, bo przecież chaotycznie fruwający między nimi Arkadiusz Milik nawet nie wiedział jak się do tych „podań” ustawić. Mam 30 lat i ponad dwadzieścia interesuję się piłką. Zawsze słyszałem, że nie mamy predyspozycji i nie umiemy rozgrywać ataku pozycyjnego. Teraz już nawet nie próbujemy bawić się w atak pozycyjny. Jeśli trener Nawałka liczył na to, że Szkoci przyjechali do Warszawy by przypuścić frontalny atak, a my sobie będziemy grać z kontry, srodze się przeliczył…

W pierwszej połowie oddaliśmy jeszcze dwa strzały – celny (Milika w 28. minucie) oraz niecelny (Łukasza Piszczka dwie minuty później). Oba sprzed pola karnego, bo do szesnastki rywala nie mogliśmy się zbliżyć. Piłka znalazła w obrębie szkockiej bramki bodaj trzy razy, po rzutach rożnych, z których pożytku było tyle, co kot napłakał.

05.03.2014 PILKA NOZNA POLSKA SZKOCJA MECZ TOWARZYSKI

A gdyby Alan Hutton tuż przed przerwą nie zapędził się w kozi róg, znaczy ostry kąt, moglibyśmy dostać gola do szatni. Na szczęście Wojciech Szczęsny pilnował bliższego słupka i do przerwy skończyło się bez bramek.

To my, rugbiści
W przerwie nie doszło do żadnych zmian w naszej kadrze. Czyli w drugiej połowie byliśmy skazani dalej na bezbarwność Soboty, permanentną bierność Klicha i chaos Peszki. Zaczęło się nieźle – w 49. minucie Obraniak zrobił to, co umie najlepiej, a czego nie umie nikt z polskiej kadry, czyli znakomicie dośrodkował lewą nogą. Dośrodkowanie zamykał Piszczek, który huknął w stylu najlepszych rugbistów świata. Mocno i wysoko. Chwilę później z dystansu znów próbował Obraniak, ale Marshall nawet nie musiał się rzucać.

W 55. minucie nastąpiło drugie ostrzeżenie wydane przez Szkotów. Wyprowadzili błyskawiczną kontrę, po której w naszym polu karnym mieli przewagę trzech na dwóch. Na nasze szczęście Piszczek zdołał zablokować strzelającego z szesnastki Stevena Naismitha. Potem rzadkiego wyczynu dokonał Tomasz Brzyski, trzy razy wyprowadzając piłkę z własnej połowy i kopiąc ją pod nogi Szkotów. Jeśli ten 32-latek ma być przyszłością polskiej kadry na lewej obronie, to ja już wolę Jakuba Wawrzyniaka. Naprawdę.

W 58. minucie kolejne dobre dośrodkowanie Obraniaka, tym razem z rzutu wolnego trafiło na głowę Kamila Glika, który minimalnie chybił. Gdyby stoper Torino powtórzył piękną bramkę z meczu z Anglią… Był blisko, ale nie powtórzył. Niezła akcja tak rozochociła Peszkę i Obraniaka, że w 66. minucie zdecydowali się po raz pierwszy i ostatni na szybką wymianę piłki przed polem karnym rywala. Pomocnik Werderu Brema zagrywał nawet piętą, ale wzięty w kleszcze przez szkockich stoperów Milik oddał kolejny strzał w stylu rugbisty. W 74. minucie pokazał się też Klich, ale nie przyłożył się należycie do strzału (oczywiście sprzed pola karnego) i trafił w reklamy Biedronki.

Do trzech razy sztuka
Dwa ostrzeżenia Szkotów niczego nas nie nauczyły. W 77. minucie z prawej strony dośrodkowywał Ikechi Anya, Łukasz Szukała wybił piłkę z naszego pola karnego w taki sposób, że idealnie wyłożył ją Scottowi Brownowi. Kapitan gości huknął nie do obrony i było 0:1.

05.03.2014 PILKA NOZNA POLSKA - SZKOCJA MECZ TOWARZYSKI

W końcówce trener Nawałka rzucił do boju wszystkich naszych napastników i pomocnika Zawiszy Bydgoszcz, Michała Masłowskiego. Marcin Robak i Łukasz Teodorczyk w ciągu kilkunastu minut zdążyli się brutalnie przekonać, że w szeregach gości nie grają defensorzy Podbeskidzia, Widzewa czy Jagiellonii. Z kolei Masłowski w doliczonym czasie gry ładnie uderzył z dystansu, piłka minęła dziesięciu Szkotów dość desperacko broniących się w polu karnym, lecz Marshall był na posterunku i sparował piłkę na rzut rożny.

Polacy w piątym, kolejnym meczu rozgrywanym w oficjalnym terminie FIFA, nie potrafią wygrać i zdobyć gola. Co innego podopieczni Gordona Strachana – dla nich to piąty kolejny mecz bez przegranej.

5 marca 2014, Stadion Narodowy w Warszawie
Mecz towarzyski
Polska – Szkocja 0:1 (0:0)
Gol: Brown 77.
Polska: Wojciech Szczęsny – Łukasz Piszczek, Łukasz Szukała, Kamil Glik, Tomasz Brzyski (90. Marcin Komorowski) – Waldemar Sobota (89. Michał Masłowski), Grzegorz Krychowiak (88. Tomasz Jodłowiec), Mateusz Klich (82. Łukasz Teodorczyk), Ludovic Obraniak (74. Marcin Robak), Sławomir Peszko (74. Eugen Polanski) – Arkadiusz Milik.
Szkocja: David Marshall – Alan Hutton (67. Phil Bardsley), Russell Martin, Gordon Greer, Charlie Mulgrew – Barry Bannan (67. Andrew Robertson), Scott Brown, James Morrison (46. Darren Fletcher), Ross McCormack (77. Charlie Adam), Ikechi Anya (90. Chris Burke) – Steven Fletcher (46. Steven Naismith).
Żółte kartki: Peszko/Brown, Hutton, Naismith
Sędziował: Alain Bieri (Szwajcaria)
Widzów: 41.652

Grzegorz Ziarkowski