Wczorajszy mecz. Śląsk Wrocław – Legia Warszawa 1:1

Śląsk pod wodzą Pawłowskiego gra lepiej niż za Levego, a Legia Berga jest lepsza od tej Urbana? Być nie może…

Niedzielne starcie zapowiadano jako danie główne niedzieli w T-Mobile Ekstraklasie. Przystawka w wykonaniu Pogoni, Cracovii, Piasta i Podbeskidzia była wyjątkowo mdła i niestrawna, w ciągu 180 minut żaden z piłkarzy nie potrafił skierować piłki do siatki.

Tymczasem na stadionie we Wrocławiu zmierzyło się dwóch ostatnich mistrzów Polski. Trenerzy obu zespołów: Tadeusz Pawłowski (Śląsk) i Henning Berg (Legia) piastują swoje funkcje od niedawna i w T-Mobile Ekstraklasie jeszcze nie przegrali. Obaj mieli do dyspozycji nowych zawodników, których wystawili w podstawowym składzie. I tak w Śląsku zadebiutował Portugalczyk Flavio Paixao, a w Legii Słowak Ondrej Duda.

Marco by to strzelił

19-latek z Koszyc mógł zostać bohaterem pierwszej połowy, w ciągu 9 minut kompletując klasyczny hat-trick. No właśnie, mógł zostać. W 9. minucie po podaniu Miroslava Radovicia z prawej strony piłkę sprytnie przepuścił Michał Żyro, a Duda z bliska kopnął w swojego rodaka Mariana Kelemena. To była stuprocentowa sytuacja. W 16. minucie Rafał Grodzicki tak nieudolnie interweniował, że pięć metrów przed bramką zatrzymał piłkę tuż pod nogami Dudy. Słowak nie trafił dobrze w futbolówkę i stoper Śląska zdołał naprawić swój błąd. 60 sekund później prawą stroną znów przedarł się Radović i wystawił piłkę Dudzie, który z czterech metrów nie trafił w bramkę. Berg, gdyby mógł, to wyrwałby sobie włosy z głowy…
Wojciech Kowalczyk, współkomentujący mecz dla Polsatu Sport, nie mógł odżałować, że władze Legii zimą poskąpiły grosza na sprowadzenie Marco Paixao, bo Portugalczyk znajdując się w sytuacjach Dudy miałby co najmniej dwa gole…

duda_legia_zalamany_470

Duda grał w pierwszym składzie, bo kontuzje leczyli Portugalczyk Orlando Sa i Brazylijczyk Guilherme, a Gruzin Władimer Dwaliszwili sylwetką przypomina bardziej zapaśnika niż piłkarza mistrza Polski…

W ciągu pierwszych 45 minut Śląsk w ofensywie właściwie nie istniał. Szarpali bracia Paixao, szarpał Słoweniec Dalibor Stevanović i Słowak Robert Pich, ale bez większego efektu. Piłkarze obu drużyn uraczyli nas w sumie marnym widowiskiem, prezentując podstawowe braki w takich elementach jak przyjęcie piłki i celne podanie. Przed przerwą dwie bramki dla Legii mógł zdobyć aktywny Radović, ale w 25. minucie na przeszkodzie stanął mu Kelemen, a 10 minut później w doskonałej sytuacji huknął wysoko nad bramką…

Był ten karny?
Po zmianie stron obie drużyny kontynuowały festiwal nieporadności. Coraz mocniej do głosu zaczął dochodzić Śląsk, ale trzykrotnie po mocnych centrach Dudu wrocławianom zabrakło przysłowiowej „kropki nad i”. Sprzed pola karnego mocno uderzył też Pich, lecz pomylił się o pół metra. Wreszcie w 65. minucie strzał Marco Paixao trafił w łokieć Dossę Juniora. Sędzia Paweł Gil, mimo protestów graczy Legii i zaskoczenia „komentatora” Kowalczyka, podyktował rzut karny, którego pewnym egzekutorem był Marco Paixao.

Po straconym golu gospodarze całkowicie oddali inicjatywę Legii. Żeby jeszcze umieli się bronić… Niestety, mając na środku defensywy popełniającego kiks za kiksem Adama Kokoszkę, nie da się wygrać. Co prawda, w 70. i 79. minucie Michał Kucharczyk wpadł w pole karne wrocławian, ale zmarnował stuprocentowe sytuacje. Goście jednak znaleźli drogę do siatki. W 83. minucie po wrzucie z autu Radović przejął piłkę w polu karnym, obrócił się i strzelił nie do obrony. Tym wydarzeniom przyglądało się przynajmniej sześciu wrocławian stojących we własnym polu karnym…

Remis 1:1 wydaje się wynikiem sprawiedliwym, choć więcej z gry miała Legia. Po meczu nasuwa się jednak smutna konkluzja. Grały – było nie było – dwie nasze eksportowe jedenastki. Ilość niewymuszonych błędów, zmarnowanych sytuacji i niecelnych zagrań sprawiła, że meczowi było zdecydowanie bliżej do „futbolowych jaj” niż ligowego klasyka.

Śląsk Wrocław – Legia Warszawa 1:1 (0:0)
Gole: M. Paixao 67. k. – Radović 83.
Śląsk: Marian Kelemen – Krzysztof Ostrowski, Rafał Grodzicki, Adam Kokoszka, Dudu – Tom Hateley, Dalibor Stevanović (82. Paweł Zieliński), Sylwester Patejuk (74. Lukas Droppa), Flavio Paixao, Robert Pich – Marco Paixao.
Legia: Dusan Kuciak – Łukasz Broź, Dossa Junior, Jakub Rzeźniczak, Tomasz Brzyski – Tomasz Jodłowiec, Ivica Vrdoljak, Raphael Augusto (66. Henrik Ojamaa), Miroslav Radović, Michał Żyro (65. Michał Kucharczyk) – Ondrej Duda (57. Władimer Dwaliszwili).
Żółte kartki: Hateley/Raphael Augusto, Dossa Junior, Vrdoljak.
Sędziował: Paweł Gil (Lublin)
Widzów: 14 833

Grzegorz Ziarkowski