Wczorajszy mecz. Wisła Kraków – Cracovia 1:2

Mecz derbowy wygrała drużyna grającą mądrzej; w sposób bardziej zorganizowany od swojego rywala.

Od pierwszego gwizdka sędziego, Tomasza Kwiatkowskiego, oba zespoły narzuciły wysokie tempo gry. Przez chwilę można było się nawet zastanawiać, jak długo piłkarze wytrzymają pod względem sił taką szybką i zaciekłą rywalizację.

W pierwszych minutach to przede wszystkim Wisła starała się zdominować przeciwnika. Zawodnicy Kazimierza Moskala blisko, a daleko od własnego pola karnego, podbiegali do graczy w pasiastych koszulkach: chcieli jak najszybciej przejmować piłkę i prowadzić własną grę. Cracovia jednak nie dawała się łatwo i nie chowała głowy w piasek.

Już w 7. minucie goście objęli prowadzenie. Gola zdobył Łotysz Deniss Rakeļs. Asystę w tej sytuacji zanotował Mateusz Cetnarski. Serwowane przez telewizję wyraźnie pokazały pozycję spaloną autora bramki.

Prowadzenie Pasów jeszcze bardziej pobudziło zawodników Białej Gwiazdy do przeprowadzania skomasowanych ataków (często lewą stroną boiska). Trzeba przy tej okazji nadmienić, że nie zawsze szły one w parze z jakością; przede wszystkim wielokrotnie były to dość chaotyczne szarże, którym brakowało dokładności. Brakowało też czasami skuteczności pod bramką Grzegorza Sandomierskiego.

Więcej precyzji było za to w działaniach drużyny Cracovii. W 23. minucie po rzucie rożnym piłka ostatecznie wylądowała przed bocznym obrońcą Deleu (lepiej wypadł tego dnia w ofensywie, nieco słabiej w defensywie, gdzie często musiał go asekurować stoper Sreten Sretenović). Były piłkarz Lechii Gdańsk długo nie zastanawiał się nad wykończeniem akcji: z impetem nabiegł i uderzył z całych sił, uprzedzając próbującego blokować go Krzysztofa Mączyńskiego. Futbolówka leciała jak wystrzelony z procy kamień, ekspresowo – tak, że Radosław Cierzniak nie zdołał jej odbić. I było 0:2.

Ale ekipa Jacka Zielińskiego długo nie nacieszyła się dwubramkowym prowadzeniem. Dwie minuty później pozwoliła zepchnąć się do obrony, przepuszczając akcję gospodarzy. Lewą stroną przedarł się Mączyński, następnie dośrodkował piłkę, która po drodze podbiła się od nogi jednego z broniących gości, po czym trafiła na głowę Macieja Jankowskiego. Ten „przedłużył” zagranie do Pawła Brożka, który nieczystym uderzeniem piłki pokonał lekko zmylonego bramkarza.

W pierwszej połowie brat bliźniak siedzącego na trybunach Piotra Brożka z powodzeniem mógł zdobyć w sumie trzy gole. W dwóch dogodnych sytuacjach jednak tego wyczynu nie dokonał: raz źle zabrał się do wykończenia akcji wślizgiem (próbował zrobić to „dalszą nogą”, nie wiedzieć czemu – lewą), a za drugim razem całkiem się pogubił (jego reakcja po wszystkim mogła wskazywać na nierówność murawy).

Pół godziny meczu derbowego dostarczyło widzom szybkich akcji i kilku goli. Później nie spadło może samo zaangażowanie piłkarzy, nadal przejawiali oni sporo chęci i starali się, ale gra była już wolniejsza.

Po przerwie swoją szansę na gola miał Jankowski. W 53. min dostał piłkę dośrodkowaną od Łukasza Burligi. Przy pierwszej próbie strzał byłego napastnika Ruchu Chorzów zablokował Sretenović. Atakujący gospodarzy miał szansę poprawić się w tej sytuacji, bowiem odbita piłka do niego wróciła. Jego ponowne uderzenie przeleciało jednak w znacznej odległości obok bramki. Nie było czyste.

Cracovia próbowała się odgryzać. Jeden ładny strzał oddany zza pola karnego przez Rakeļsa nieznacznie minął cel.
W międzyczasie trenerzy dokonali zmian. W Wiśle boisko opuścił, pomimo asysty raczej bezbarwny, Jankowski, za którego wszedł Wilde-Donald Guerrier. W zespole Cracovii Bartosz Kapustka zastąpił Cetnarskiego – nie był to jego mecz, choć nie zagrał źle, zważywszy na obecność na tym spotkaniu selekcjonera Adama Nawałki (byłego pomocnika m.in. GKS-u Bełchatów niektórzy w mediach proponowali jako kandydata do „sprawdzenia w kadrze”).

Wisła starała się wyrównać, ale Cracovia na niewiele pozwalała: sprawnie wymieniała podania, potrafiła dłużej utrzymywać się przy piłce. Wynik nie uległ już zmianie…

Chociaż cała drużyna Pasów zapracowała na sukces, wyróżniłbym za ten mecz Rakeļsa. Dawno nie widziałem w polskiej lidze tak skutecznie zastawiającego piłkę ofensywnego gracza. Przy tym wczoraj ogromnie ruchliwego – wręcz wszędobylskiego, szybkiego i przydatnego nawet w grze „bez piłki”.

Paweł Król