Wędrówki Ślimaka. Dalmacja

W swojej pracy nadal, niezmiennie, najbardziej lubię urlop…

W tym roku na wakacje wywiało nas do miejscowości Seget Vranjica, nieopodal Trogiru. Upał, bajkowe widoki, owady wielkości ptaków, czarne wiewiórki, wszechobecny Hajduk, rakija i ćevapčići.
No to w drogę! Ci, którzy tam byli, mogą sobie przypomnieć miejsca które zwiedzili, ci natomiast, którzy nie mieli okazji tam gościć, niech rzucą okiem i się tam wybiorą. Warto, wiadoma sprawa…

1

Pojechaliśmy na kemping ze swoim namiotem. Kamp na zboczu góry, która wpada do Adriatyku. A na samym kampie boisko do gry w piłę, basen i sklep z browarami. Co to – pomyślałem – raj? Odnośnie piw; najpopularniejsze są dwa – Karlovačko i Ožujsko.

big_1292838116

Krótka recenzja – Karlovačko daje radę, Ožujsko omijać szerokim łukiem!

Na kampie najwięcej Polaków, potem Czesi, Austriacy, Niemcy, Holendrzy, Słoweńcy, Włosi, Węgrzy, Słowacy, Duńczycy, Bośniacy, Francuzi, Anglicy, Norwegowie, Szwedzi, Ukraińcy, Finowie i Estończycy, w tej mniej więcej kolejności. Żadnego Serba.
Zresztą, widziałem samochody na blachach Macedonii, Albanii, Słowenii, Bośni, Czarnogóry itd., ale żadnego auta na tablicach SRB. Nienawiść między tymi narodami jest ogromna.

2

Od razu po rozbiciu namiotu popłynęliśmy łódką do Trogiru. Ładnie tam. Tu oddalająca się Vranjica:

3

A tu Trogir:

4
5
6
7
8
9
10
11
12
13

W samym Trogirze więcej Polaków, niż Chorwatów. Oczywiście żadnego Serba.
Zauważyłem pewną prawidłowość w miejscowościach turystycznych Dalmacji (zapewne tak jest w całej Chorwacji) – wszystko kosztuje 20 lub 30 kun, ew. wielokrotność tych sum.
Aha, na truskawkę mówi się tam „jagoda”.

14

No i przyszedł czas na to, co każdy typ z palmą na punkcie futbolu lubi najbardziej. Na pierwszy ogień padło na Stadion HNK Trogir. Jeden z najciekawiej położonych stadionów na świecie – za jedną linią bramkową Zamek Kamerlengo (XV w.), za drugą Wieża Św. Marka. Patrzcie na to:

14a
100_7581
15
16
100_7567
17

Ale oprócz HNK, w Trogirze kibicuje się także Hajdukowi:

18
19
20

Później pojechałem do Splitu. Zanim jednak tam wylądowałem, wstąpiłem na stadion HNK Jadran w miejscowości Kaštel Sućurac:

100_7656
21
22
23
24

Na obrzeżach Splitu swojskie widoki, czyli blokowiska. Może jestem nienormalny, ale mam sentyment i lubię takie klimaty:

25

Po chwili znalazłem się na stadionie RNK Split:

26
27
28
29

I rzut beretem od RNK znajduje się Stadion Poljud – obiekt Hajduka. Pod stadionem pomnik Bernarda Vukasa, najlepszego piłkarza w historii chorwackiego futbolu (wg większości Chorwatów). Ten lewoskrzydłowy piłkarz grał w Hajduku dwukrotnie (1947-57 i 1959-63) i rozegrał dla tego klubu 267 meczów ligowych strzelając 94 gole:

30

Hajduk ma swoje piwo…

31

…Knajpę pod estadio…

32

…I graffiti klubu oraz ekipy kibicowskiej. Swoją drogą, warto nadmienić, że Torcida Hajduk powstała w 1950 r. i jest najstarszą zorganizowaną grupą kibiców w Europie.

33

Widok na obiekt z zewnątrz:

34

Wstęp na stadion jest oczywiście płatny. 40 kun, to nie jest oszałamiająca suma, ale nie wchodziłem bramką główną dla turystów z co najmniej trzech powodów – po pierwsze nie byłem sam, a taka wycieczka trochę trwa; po drugie takie spacery i wysłuchiwanie „stadionowego przewodnika” mnie zwyczajnie nudzą; po trzecie lubię dreszczyk adrenaliny, skoki przez płot, wyszukiwanie dziur w ogrodzeniach itp. Nie trzeba było jednak ani skakać przez płot (szybkie skojarzenie z Wałęsą), ani przeciskać się przez dziurę, gdyż (nie bez pomocy mojej córki) zauważyłem wjeżdżającą ciężarówkę do tunelu pod stadionem. Poszliśmy tamtędy i naszym oczom ukazały się sektory:

35
36

Potem jeszcze szybkie zakupy w sklepiku klubowym…

37

…i pożegnanie ze stadionem:

38

Po drodze na starówkę nieplanowana wizyta na stadionie Rugby Nada Split. To nie byle jaki klub; 16 razy był Mistrzem Chorwacji i 11-krotnie Mistrzem Jugosławii.

39
40

Gdyby komuś było za mało Hajduka, to kilka dodatkowych fotek ze spaceru po mieście:

41
42
43
44
45
46
47

Dinamo Zagrzeb, to nie jest zbyt lubiany klub w Dalmacji:

48

Po drodze mijałem ciekawą knajpkę. Skojarzenie ze slowfoot nieprzypadkowe jak mniemam:

49

Kilka ujęć starówki Splitu:

50
51
52
53

I podstawowy „mebel” Chorwatów – klima:

54

Szybki powrót na kemping. A tam wiewiórka obok naszego namiotu zajadająca figę:

55

Wieczorny spacer wzdłuż wybrzeża Adriatyku. World Press Photo raczej nie zdobędę tym zdjęciem, ale dla mnie bomba:

56

A po powrocie ze spaceru trafiliśmy na koncert kapeli z lat 70-tych. Naprawdę dobre granie było:

To jeszcze o graniu słów kilka. Jak już wcześniej wspomniałem, było boisko. Miałem ze sobą piłkę (zawsze mam w bagażniku), więc postanowiłem coś z tym zrobić. Dzięki uprzejmości dwóch Chorwatek pracujących w recepcji kempingu, zaprojektowałem (w Wordzie – też mi projekt) plakat w trzech językach (polski, chorwacki – tu pomogły wspomniane lalki, i angielski). Na nim stało, że zapraszamy chętnych dorosłych do grania w piłkę oraz data i godzina szpilu. Byłem niepewny tego ruchu. Spodziewałem się kilku osób. Pomyślałem nawet, że byłoby super, gdyby przyszło chociaż trzech, wtedy można byłoby trochę pokopać na bramę… Na piątek, 10 rano (45 stopni!) stawiło się 15 osób!! Co ciekawe, sami Polacy. Zrobiliśmy trzy drużyny i wio. Grałem w drużynie z Górnego Śląska i roznosiliśmy dwie pozostałe ekipy. Królem Strzelców I turnieju został Bartek z Gliwic.

Tak nam się te granie spodobało, że już dwa dni później graliśmy turniej nr II. Tym razem zebraliśmy się o 18-tej. Mam wrażenie, że też było 45 stopni. Przyszło 20 osób, w tym dwóch Włochów i pięciu Duńczyków. Podzieliliśmy ekipy i hulaj dusza. Tak wyszło, że grałem z Duńczykami i znów roznosiliśmy wszystkich. Potem nieco siedliśmy i dostaliśmy dwukrotnie łupnia.

57

Minęły dwie doby (i godzina) i zagraliśmy III turniej. Mimo, że była godz. 19-ta i tak było ponad 40. Co zrobić… Tym razem oprócz naszych rodaków zjawili się Słowacy. Bardzo wesoła ekipa z Nitry. Pomieszaliśmy składy i zagraliśmy prawie dwugodzinny meczyk ze zmianami. Emocji było sporo. Gra była twarda ale czysta, a okoliczności przyrody takie:

58
59

Mała dygresja, bo mi ta ich wojna spokoju nie dawała. Żeby sobie uświadomić, jakie to są antagonizmy, zerknijcie na metkę z jogurtu. Jest KS czyli Kosowo, a nie ma Serbii. Ostro…

61

Ostatnim obiektem pożądania na mojej liście był Stadion Šubićevac. To obiekt drugoligowego klubu HNK Šibenik. Piękny w swojej brzydocie; odrapany, brudny, po prostu oldskulowy. Czyste ‘Against Modern Football’.
Šibenik to ładne miasteczko, ale okolica w której leży stadion jest lekko patologiczna i nie najpiękniejsza. Od rana pod sklepami brzęczą butelki i stosunkowo łatwo dostać po głowie.
Mieszka tam się tak:

63
62

Jeździ tym:

60

A pamięć o wojnie trwa także na murach:

64

To jedziemy ze stadionem (zwróćcie uwagę na ślady po kulach w niektórych miejscach):

65
66

Po wejściu na obiekt wzbudziłem spore zainteresowanie pracowników klubu, trenera i piłkarzy (trwał akurat trening pierwszego zespołu). Wypytywali mnie co ja robię w takim miejscu i po co mi w ogóle te foty? Dostali wlepy i obiecali że zajrzą. Gdyby dotrzymali słowa i tu zajrzeli, to – Pozdravljam ekipu iz Šibenika!

67
68
69
70
71
72
73
74
75
76
77

***

I to by było na tyle zanudzania Was chorwacką Dalmacją. Kto dotrwał do końca, temu gratuluję. Oczywiście na zakończenie tradycyjne PiP:

Podziękowania – Tomek Wiereska & Magda, Aga & Wojtek.
Pozdrowienia – Magda Mola, Trevor, Dawid Kuźmiński, Pegazy, Bartek i ekipa z Gliwic, Piotrek & Justyna & Maja z okolic Szczecina oraz Krzysiek & Monika z Poznania (udało Wam się rozbić namiot?).

Dariusz Kimla