Znane przyjemności George’a Besta

„Nie radzę poznawać swych bohaterów. Serio”.

Czytam książkę „Unknown Pleasures: Inside Joy Division” (wydana u nas pt. „Joy Division od środka. Nieznane przyjemności”). Autorem jest Peter Hook, basista tego jednego z najważniejszych zespołów w historii rocka, później znany z New Order.

Oczywiście nie o muzyce chciałem napisać, choć Joy Division to jeden z moich ulubionych zespołów, a Ian Curtis, ich wokalista, to być może nawet mój ulubiony artysta. Jednak profil Slow Foot jest, jaki jest.

Czemu więc parę słów o książce Hooka pojawia się u nas? Autor jest kibicem Manchester United (niemal wszyscy piszą i mówią „Manchesteru United”, ale to ponoć – tak twierdził śp. Roman Hurkowski – jakby mówić albo pisać „Legii Warszawy”), a jedną z postaci, jakie pojawiają się w „Uknown Pleasures” (to również tytuł debiutanckiego LP Joy Division), jest George Best. Wiadomo, legenda MU, ale też bon vivant, facet, który nie spał chyba tylko z twoją i moją matką.

Co do kibicowania, to ponoć z całego zespołu jedynie Curtis był za City. Dałbym sobie rękę uciąć, że tak gdzieś trzy sezony temu na Etihad Stadium, zamiast „Blue Moon”, leciała „Love Will Tear Us Apart”.

Urodzony w Belfaście skrzydłowy był nie tylko gwiazdą futbolu, ale i popkultury (nazywano go „piątym Beatlesem”). Ta do dziś ma dla niego miejsce. Trzy przykłady, które przyszły mi do głowy:

a) bardzo dobry zespół z Leeds, The Wedding Present, wydał płytę zatytułowaną „George Best”;

WEDDING-PRESENT-GEORGE-BEST

b) nasz Myslovitz nagrał piosenkę „Książę życia umiera sam” („Odurzony Piotruś Pan / Książę życia umiera sam / Spadając z krzesła, mówił mi tak: / «Nie umierajcie tak, jak ja»);

c) „Best”: nie najlepszy film Mary McGuckian, w roli głównej John Lynch.

Wracajmy do książki. Hook znalazł pracę w Manchester Ship Canal Company, gdzie praktyki odbywał Best. Okazało się, że muzyk i jednocześnie kibic Czerwonych Diabłów dostał biurko, przy którym siedział jego idol. W związku z tym, że Hooky operuje w swych wspomnieniach brutalną wręcz szczerością, nie oszczędza Besta. Poczytajmy:

„(…) któregoś roku pojechaliśmy z Caroline (żoną – dop. red.) na wakacje do Hiszpanii. Po chwili zauważyliśmy, że naprzeciwko siedzi George Best we własnej osobie. Towarzyszyła mu banda kolesiów i dziewczyna, kompletnie pijana, ledwo trzymająca się na nogach. Best i jego kumple korzystali z okazji i obmacywali ją na całego.

Patrzyliśmy na to wszystko z Mrs Merton (Caroline Aherne wcieliła się w tę postać w „The Mrs Merton Show” – dop. red.) z obrzydzeniem i naprawdę się wkurzyliśmy. Mrs Merton nie wytrzymała:

– Znasz go. Podejdź tam i powiedz, żeby przestali.

Zespół New Order nagrał muzykę do programu (…) poświęconemu George’owi Bestowi oraz Rodneyowi Marshowi. (…) To chyba tyle, jeśli chodzi o moją znajomość z Bestem.

– Nie przesadzałbym z tym znaniem. Owszem, nagraliśmy muzykę do programu o nim, ale na tym koniec.

– Podejdź do niego i się przywitaj. Na pewno zrobi mu się głupio i przestaną męczyć tę dziewczynę (…).

– Cześć, George – powiedziałem

Best odwrócił się do nas. Był tak pijany, że nie mógł utrzymać pionu.

– Tak? – wybełkotał, walcząc z grawitacją.

– Nazywam się Peter Hook. Gram w zespole New Order. Ostatnio skomponowaliśmy muzykę do programu „Best & Marsh” (…) – zagaiłem.

– Tak, wiem – odpowiedział i się odwrócił.

Kompletnie mnie olał! Zrobiło mi się strasznie głupio, czułem się jak ostatni dupek. Wtedy do akcji wkroczyła Mrs Merton i zaczęła się tak rzucać, że musiałem odciągnąć ją na bok. Po chwili towarzysze Besta znów dobrali się do pijanej dziewczyny. Skończyło się więc na tym, że ją uratowaliśmy – podeszliśmy i wyrwaliśmy z łap tych gnojków, co oczywiście się im nie spodobało.

– Co, do kurwy nędzy, wyprawiasz?! – krzyczeli.

– Odpierdolcie się od niej. Jest kompletnie zalana, już dawno powinna pójść do domu – powiedziałem.

A George Best udawał, że nie ma o niczym pojęcia. Nie radzę poznawać swych bohaterów. Serio.”

No tak. Jeżeli kogoś podziwiam, bo nagrywa genialną muzykę, maluje świetne obrazy, reżyseruje doskonałe filmy albo umie kopnąć prosto piłkę, to też wolę nie wiedzieć, że jest łachudrą.

No i to właściwie tyle. Nie miałem zamiaru opisywać życia Besta, wstawiać jego słynnych bon motów. Znalazłem ciekawą rzecz na temat piłki i się nią dzielę. Polski dziennikarz raczej tego nie zrobi, bo słucha Lady Pank (no chyba, że Rafał Stec).

Krytykujący niemal wszystkich George Best, powiedział o innej legendzie MU, Cristiano Ronaldo, tak: „Było paru zawodników, których nazwano «nowym George’em Bestem», ale to pierwszy raz, gdy takie porównanie uznaję za komplement”.

No cóż, spuentujmy banalnym: oby dzieciaki naśladowały Portugalczyka, nie Irlandczyka z północy.

„Unknown Pleasures” to kapitalna lektura, nawet jeśli ktoś nie zna bądź nie lubi Joy Division. Hook to ironiczny Angol, który się nie certoli, i pisze, co myśli. Takie czasy: mało kto wstydzi się dzielić intymnymi sprawami. No i chociażby z tego powodu, że wiele można się dowiedzieć o klimacie Anglii lat 70. i 80., warto sięgnąć po „Nieznane przyjemności”.

Marcin Wandzel

***

joy_division_od_srodka-okl-800

Peter Hook: „Joy Division od środka. Nieznane przyjemności” („Uknown Pleasures: Inside Joy Division; przełożyła Agata Wyszogrodzka); wydawnictwo Bukowy Las, Wrocław 2014; oprawa: twarda; s. 396.