FC Grzegorzewo

Ponieważ zajmuję się tutaj głównie pisaniem o rodzimym futbolu, zestawię jedenastkę z ulubionych polskich zawodników…

Przy zagranicznej dużo więcej musiałbym kombinować. Jedziemy:

Bramkarz

Andrzej Woźniak – „Książę Paryża” i wszystko w temacie. Jeśli z czymś kojarzy mi się ten golkiper to właśnie z występem na Parc de Princes oraz z trzecim mistrzostwem Polski Widzewa w 1996 roku. Inne kwestie (m.in. błąd na Wembley w 1996, korupcja w Koronie Kielce) niechaj pójdą w zapomnienie.

Obrońcy

Dariusz Adamczuk – wspomnienie z dzieciństwa, czyli piękny lob nad Chrisem Woodsem w maju 1993 roku. Niestety, wystarczył tylko do remisu z Anglikami, bo jak szalony doskonałe sytuacje marnował Marek „Leśniak, aj Jezus Maria”.

Tomasz Łapiński – bez symbolu Widzewa nie wyobrażam sobie żadnej ulubionej jedenastki. Jeden z najlepszych polskich obrońców ostatniej dekady XX wieku. Kiedyś wychodziło w Łodzi czasopismo „Hat-trick”, które przeprowadzało rozmaite ankiety z piłkarzami. „Łapa” w rubryce „ulubiona muzyka” rzucił: „Grunge”. Szacun.

Krzysztof Ratajczyk – jeden z nielicznych piłkarzy Legii, którego lubiłem. Nie tylko ze względu na fryzurę (ponoć swego czasu pół Warszawy strzygło się na „Rataja”, reszta kibicowała Polonii), ale także na atomowe uderzenie z daleka.

Pomocnicy

Marek Citko – gościa z takim pokrętłem w nodze nie mogło zabraknąć w tej jedenastce. Za to co robił w 1996 roku dla łódzkiego Widzewa należy mu się wielki szacunek i uznanie.

Zbigniew Wyciszkiewicz – człowiek od czarnej roboty, gość, który mógłby grać dwa mecze jeden po drugim, a po powrocie do domu mógłby jeszcze pokopać z dzieciakami pod blokiem. Jakoś nie zdziwiła mnie informacja, że po zakończeniu kariery zaczął biegać maratony.

Piotr Nowak – świetny technik, najlepszy jakiego wydała pabianicka ziemia. Długa i kręta była jego droga do pierwszej reprezentacji, ale gdy już dostał powołanie od Henryka Apostela, zadomowił się tam na dobre.

Leszek Iwanicki – gdy podchodził do rzutu wolnego w okolicach „szesnastki” kibice Widzewa już wznosili ręce w górę, a bramkarz rywali miał pełne spodenki. Kapitalny egzekutor rzutów wolnych.

Roman Kosecki – ten luz, pewność siebie i zawadiacki kolczyk w uchu. Gość związany głównie z Warszawą, ale moje uznanie zdobył za to, że w koszulce z orłem na piersi zawsze dawał z siebie wszystko. Wybitnym technikiem nigdy nie był, bazował głównie na szybkości. Szkoda, że zakończył reprezentacyjną karierę striptizem w Bratysławie. Zasłużył na dużo godniejsze pożegnanie.

Napastnicy

Marek Koniarek – człowiek niedoceniany. Gość z cienia. Najlepszy strzelec Widzewa w ekstraklasie. Egzekutor, co się zowie. Można by tak w nieskończoność wymieniać. Ale po co? „Koniar” to jeden z moich ulubionych piłkarzy.

Andrzej Juskowiak – to w końcu moja jedenastka i pal sześć, że przeszkadzaliby sobie z Koniarkiem na boisku. A może by się świetnie dogadali? Mój ulubiony napastnik z lat 90-tych, król strzelców z igrzysk olimpijskich. Jego potencjał w kadrze nie do końca został wykorzystany. Szkoda.

Grzegorz Ziarkowski