Nietypowi królowie strzelców

W bieżącym sezonie najsilniejszych lig świata nie ma większych zaskoczeń w klasyfikacji najskuteczniejszych piłkarzy.

W Niemczech Robert Lewandowski zdobędzie po raz siódmy (i piąty z rzędu) koronę króla strzelców, w Hiszpanii Karim Benzema ma ogromną przewagę nad Iago Aspasem i Viniciusem, zaś we włoskiej Serie A Ciro Immobile najprawdopodobniej po raz czwarty będzie najlepszym snajperem. Tylko w Anglii jest szansa na niespodziankę – Koreańczyk Son Heung-min ma jednego gola straty do Mohammeda Salaha. Poniższy ranking powstał z tęsknoty za nieoczywistymi królami strzelców – piłkarzami, którzy triumf odnosili w ligowych średniakach lub słabeuszach. Kandydatów do zestawienia, jak zawsze, było więcej niż miejsc – brani pod uwagę byli najlepsi strzelcy z czterech lig: angielskiej, hiszpańskiej, niemieckiej i włoskiej. Dla wszystkich miejsca nie starczyło, a poszczególne pozycje mogą być oczywiście dyskusyjne. O kolejności nie decydowała liczba zdobytych bramek w danym sezonie ani średnia gola na mecz, a subiektywne odczucia związane z siłą drużyny, w której występował kandydat, poziomem rywalizacji o tytuł najlepszego snajpera oraz jego wcześniejszym i późniejszym dorobkiem strzeleckim.

10. Alexander Meier (Eintracht Frankfurt, sezon 2014/15, 19 goli)
Niemiec seniorską karierę rozpoczął w FC St. Pauli. W Hamburgu w ciągu dwóch sezonów strzelił siedem bramek. Później trafił do derbowego rywala. W HSV spędził kolejna dwa lata, zaliczył tylko kilka występów w pierwszej i drugiej drużynie i ani razu nie pokonał bramkarza rywali. Po nieudanym pobycie w HSV Meier przeniósł się do Frankfurtu. Barw Eintrachtu bronił przez czternaście sezonów – niemiecki napastnik nie był maszynką do strzelania goli, chociaż w sezonie 2011/12 został królem strzelców 2. Bundesligi, zdobywając siedemnaście bramek. Tylko czterokrotnie mógł się poszczycić dwucyfrową liczbą goli na poziomie Bundesligi. Wreszcie, w sezonie 2014/15, rosły, mierzący 196 centymetrów wzrostu napastnik, zanotował sezon życia. W wieku 32 lat został królem strzelców Bundesligi. Pomimo że w ostatnich siedmiu spotkaniach sezonu nie grał z powodu kontuzji, zdołał utrzymać przewagę w klasyfikacji strzelców. Dziewiętnaście goli zapewniło Meierowi koronę króla strzelców. Dwie bramki mniej strzelili piłkarze Bayernu – Robert Lewandowski i Arjen Robben. Eintracht zajął dziewiąte miejsce w tabeli. Po odejściu z Frankfurtu Meier wrócił na chwilę do St. Pauli, a karierę zakończył w australijskim Western Sydney Wanderers. W 2018 roku zdobył z Eintrachtem Puchar Niemiec. Meier ani razu nie wystąpił w pierwszej reprezentacji Niemiec.

9. Teofanis Gekas (Vfl Bochum, sezon 2006/07, 20 goli)
Grek Gekas na początku XXI wieku był czołowym napastnikiem ligi greckiej. Zdobył koronę króla strzelców drugiej (Kallithea, 14 goli) oraz pierwszej (Panathinaikos, 15 goli) ligi. Pomimo regularnego zdobywania bramek, Panathinaikos nie był do końca zadowolony z jego postawy. Przy okazji transferu Dimirisa Salpingidisa z PAOK-u został zaoferowany klubowi z Salonik jako część transakcji. Gekas odmówił i trafił na roczne wypożyczenie do Vfl Bochum, które akurat awansowało do 1. Bundesligi (już wcześniej niemiecki klub był zainteresowany Grekiem, ale kwota odstępnego była zbyt wysoka). Triumf Gekasa w klasyfikacji najlepszych strzelców był niepodważalny. Strzelił 20 goli, wyprzedzając o cztery trafienia Roya Maakaya i Alexandra Freia. Daleko za Grekiem byli tacy napastnicy, jak Kevin Kurányi, Mario Gómez, Cacau i Miroslav Klose. Głównie dzięki świetnej formie strzeleckiej Gekasa Bochum zakończyło sezon na wysokim, ósmym miejscu. Już nigdy więcej w karierze klubowej Grek nie mógł popisać się tak udanym sezonem. W następnych dwóch grał dla Bayeru Leverkusen, ale tam furory nie zrobił – w pierwszym roku zdobył jedenaście goli, w drugim zaledwie dwa. Trafił do Portsmouth, później do Herthy BSC. Dopiero w Eintrachcie powrócił do strzelania. W sezonie 2010/11 aż szesnaście razy trafiał do bramki przeciwników, ale klub z Frankfurtu zajął przedostatnie miejsce w tabeli i spadł do 2. Bundesligi. Gekas zdobywał jeszcze później gole w lidze tureckiej (m.in. Samsunspor, Konyaspor) i szwajcarskiej (Sion), ale już nigdy nie powtórzył tak udanego sezonu, jak ten spędzony w Bochum. W reprezentacji kraju Gekas strzelił 24 gole w 78 występach (najlepszy ssnajper eliminacji do mundialu w 2010 roku w strefie europejskiej).

8. Cristiano Lucarelli (Livorno, sezon 2004/05, 24 gole)
Cristiano Lucarelli to kolejny napastnik, który pomimo gry w bardzo przeciętnej drużynie, zdobył koronę króla strzelców. W sezonie 2004/05 Włoch zdobył aż 24 gole i wyprzedził w klasyfikacji m.in. Alberto Gilardino, Vincenzo Montellę, Lukę Toniego, Andrija Szewczenkę, Adriano i Zlatana Ibrahimovicia. Zanim Lucarelli trafił do klubu z miasta, w którym się urodził, i został najlepszym napastnikiem Serie A, zwiedził wiele klubów. Występował m.in. w Padovie, Atalancie, Valencii, Lecce i Torino. Na poziomie Serie B i Serie A nie potrafił przełamać bariery 15 goli. Dopiero w Livorno, na drugoligowych boiskach, strzelił 29 bramek i przyczynił się do awansu do Serie A. Beniaminek i sam Lucarelli byli rewelacją ligi. Livorno zajęło dziewiąte miejsce w tabeli, a najlepszy snajper zdobył niemal połowę goli dla swojej drużyny (24 bramki z 49). W następnych dwóch sezonach Lucarelli utrzymywał wysoką dyspozycję (19 i 20 goli), ale w kolejnych klubach (Szachtar Donieck, Parma, ponownie Livorno, Napoli) było już znacznie gorzej – w najlepszym roku strzelił 12 goli dla drugoligowej Parmy. Lucarelli jest symbolem klubu z Livorno. Znany był ze swoich lewicowych przekonań – otwarcie przyznawał, że jest zwolennikiem komunizmu. Jako dzwonek w telefonie miał ustawioną pieśń ruchu robotniczego „Bandiera Rossa” („Czerwony sztandar”). Lucarelli przez lata nie był brany pod uwagę do gry w kadrze narodowej z uwagi na incydent, jaki miał miejsce w 1997 roku: w trakcie jednego z meczów reprezentacji młodzieżowej, kiedy po strzelonym golu, podciągnął koszulkę i odsłonił wizerunek Che Guevary. Dopiero Marcelo Lippi w 2005 roku dał szansę debiutu w kadrze Italii snajperowi Livorno. Ostatecznie w sześciu meczach Lucarelli strzelił trzy gole dla Squadra Azzurra.

7. Salva Ballesta (Racing Santander, sezon 1999/2000, 27 goli)
Z dzisiejszej perspektywy rozstrzygnięcia na koniec sezonu 1999/2000 w lidze hiszpańskiej były niezwykłe. Mistrzem kraju po raz pierwszy i jak do tej pory jedyny zostało Deportivo La Coruña. Z ligi spadły tak uznane firmy, jak Betis, Atlético i Sevilla, zaś królem strzelców został Salva Ballesta, z piętnastego w tabeli Racingu Santander. Hiszpan do Santander przeniósł się z Sevilli. W swoim najlepszym sezonie trafił 27 razy do bramki rywali – w klasyfikacji strzelców wyprzedził m.in. Jimmy’ego Floyda Hasselbainka, Catanhę, Roya Maakaya i Savo Miloševicia. Ani nigdy wcześniej ani już nigdy później nie strzelił tylu goli w jednym sezonie, chociaż po swoim rekordowym osiągnięciu odszedł do Atlético i został królem strzelców Segunda División (21 goli, ale Rojiblancos na najwyższy poziom rozgrywkowy nie powrócili). W kolejnym sezonie, już w barwach Valencii, pięciokrotnie wpisał się na listę strzelców i pomógł drużynie wywalczyć mistrzostwo Hiszpanii. Trafił na wypożyczenia do Boltonu, Málagi i Atlético. W końcu na kilka sezonów zakotwiczył w Maladze. W przeciwieństwie do Lucarellego Salva znany jest ze swoich prawicowych i militarystycznych (twierdził, że walczyłby w wojnie w Iraku, gdyby premier José María Aznar powołał go pod broń) poglądów, co doprowadzało do napięć, zwłaszcza podczas meczów z drużynami baskijskimi. Salva zadebiutował w reprezentacji w meczu z Polską (3:0 w Kartagenie). Łącznie zagrał w czterech spotkaniach, ale nie zdołał strzelić ani jednej bramki.

6. Marek Mintál (1. FC Nürnberg, sezon 2004/05, 24 gole)
Słowak Marek Mintál to wychowanek MŠK Žiliny. W 2001 i 2002 roku nie tylko świętował mistrzostwo kraju, ale także mógł się poszczycić koroną króla strzelców (kolejno: 20 i 21 goli) ligi słowackiej. Po odejściu do drugoligowej Norymbergi nie potrzebował czasu na aklimatyzację. Już w pierwszym sezonie został najlepszym strzelcem zaplecza Bundesligi (osiemnaście goli), a jego klub z pierwszego miejsca awansował do najwyższej klasy rozgrywkowej. Jednak nikt nie przypuszczał, że Mintál na tym nie poprzestanie. Słowacki napastnik czwarty sezon z rzędu został najlepszym strzelcem ligi, tym razem na szczeblu 1. Bundesligi. Słowak strzelił aż dwadzieścia cztery gole, w klasyfikacji o dwa trafienia wyprzedził Roya Maakaya i o cztery Dimitara Berbatowa. Wyczyn godny podziwu, tym bardziej że drużyna z Norymbergii nie dysponowała zbyt silną kadrą i zajęła dopiero czternaste miejsce w tabeli. Niestety, karierę Słowaka wyhamowały kontuzje – kilkakrotnie złamał nogę i musiał przechodzić operacje. W kolejnym sezonie rozegrał tylko cztery mecze, w następnym ledwie trzynaście (na osłodę może zapisać Puchar Niemiec w sezonie 2006/07). Dopiero w sezonie 2008/09, znów na szczeblu 2. Bundesligi, Mintál ponownie zaczął strzelać – Norymberga kolejny raz awansowała, a Słowak z szesnastoma golami na koncie został królem strzelców. Kolejne podejście do Bundesligi nie było już jednak szczęśliwe. W ciągu dwóch sezonów trafił zaledwie raz w trzydziestu siedmiu występach. W kadrze Słowacji zagrał 45 razy, strzelił 14 goli. Dwukrotnie, w 2004 i 2005 roku, był wybierany najlepszym piłkarzem Słowacji.

5. Thomas Christiansen (Vfl Bochum, sezon 2002/03, 21 goli)
Przypadek Thomasa Christiansena to idealny przykład zaskakującego króla strzelców. Christiansen, którego ojciec jest Duńczykiem, a matka Hiszpanką, dorastał w Kopenhadze i w młodzieżowych drużynach z tego miasta stawiał pierwsze kroki. Następnie wyjechał do Hiszpanii. Trafił do rezerw Barcelony, gdzie w 60 meczach strzelił 28 goli. Jednak w pierwszej drużynie nie zagrał żadnego meczu ligowego (pojawił się na siedem minut w pierwszym, remisowym 1:1 meczu o Superpuchar Europy z Werderem Brema; w rewanżu drużyna z Katalonii wygrała 2:1). Nie mając szans w rywalizacji o miejsce w składzie Barcelony z takimi piłkarzami, jak Christo Stoiczkow i Romário, Christiansen trafiał na wypożyczenia. Tułał się po takich klubach, jak Sporting Gijón, Osasuna, Racing Santander, Real Oviedo i Villarreal. W żadnym z nich nie strzelił więcej niż kilka goli w sezonie. Następnie Christiansen opuścił Półwysep Iberyjski, aby grać w Panioniosie oraz duńskim Herfølge. Efekt podobny – znikomy dorobek strzelecki. Dopiero latem 2001 roku, po transferze do Vfl Bochum, zaczął seryjnie zdobywać gole. W pierwszym sezonie na drugoligowym froncie strzelił 17 goli i wywalczył z kolegami promocję do 1. Bundesligi. Rok później, wspólnie z Brazylijczykiem Giovane Élberem, rzutem na taśmę został królem strzelców Bundesligi, strzelając 21 goli. Christiansen w ostatniej serii spotkań trafił do bramki TSV 1860, zaś Elberowi nie udało się podobna sztuka w spotkaniu przeciw Schalke 04. Dzięki znakomitej grze króla strzelców Bochum pewnie utrzymało się w lidze, zajmując dziewiąte miejsce. Christiansen po sezonie odszedł do Hannoveru 96, zastępując Frediego Bobicia. Trapiony kontuzjami, w ciągu trzech lat strzelił tylko 12 goli. W wieku 33 lat zakończył karierę. Został trenerem – prowadził m.in. APOEL, Leeds, Union Saint-Gilloise, a obecnie jest selekcjonerem Panamy. Pomimo gry zaledwie w rezerwach Barcelony, Christiansen zadebiutował w 1993 roku w reprezentacji Hiszpanii Javiera Clemente (1:1 z Meksykiem). W drugim meczu w drużynie narodowej zdobył gola w meczu eliminacji mistrzostw świata z Litwą. Na tym zakończyła się jego reprezentacyjna kariera.

4. Dario Hübner (Piacenza Calcio, sezon 2001/02, 24 gole)
Włoski piłkarz, w żyłach którego płynie również niemiecka krew (dziadek ze strony ojca), rozpoczął karierę w Pievigini, następnie grał w Pergocremie i Fano (król strzelców C1 z 14 golami). W sezonie 1992/93 przeniósł się do Ceseny, na poziom Serie B. W ciągu pięciu lat Bizon (przydomek Hübnera) regularnie trafiał do bramki rywali. W każdym z sezonów zdobywał dwucyfrową liczbę goli (22 gole w przedostatnim sezonie zapewniły mu koronę króla strzelców). W końcu trafił do Brescii, gdzie przeżywał z tym klubem wzloty i upadki – balansując między Serie A i Serie B. Trafił na ciekawe lata w Brescii, kiedy to grał w jednej drużynie m.in. z Roberto Baggio i Markiem Koźmińskim. Chociaż w Serie A Hübner potrafił strzelić 16 i 17 goli, to jednak nikt nie przypuszczał, że po transferze do Piacenzy już w pierwszym sezonie zostanie najlepszym strzelcem ligi. W sezonie 2001/02 Włoch wspólnie z Davidem Trezeguetem strzelił 24 gole. Tym większy podziw dla Hübnera, że dokonał tego w wieku 35 lat! Przeciętna Piacenza zajęła dwunaste miejsce w tabeli. Walka o koronę króla strzelców była zacięta. W ostatniej kolejce Trezeguet strzelił gola już w drugiej minucie przeciw Udinese. W korespondencyjnym pojedynku miał już dwa przewagi nad Włochem, ale Hübner dwukrotnie trafił do siatki Hellasu Verona i na mecie zrównał się liczbą bramek z Francuzem. W kolejnym sezonie Bizon strzelił 14 goli, ale Piacenza spadła z ligi. Włoch odszedł do Ancony, a później Perugii i Mantovy, gdzie zakończył karierę. We wszystkich tych klubach zbliżający się do czterdziestki Bizon strzelał niewiele. Hübner słynął z niezbyt sportowego stylu życia. Jeszcze w trakcie kariery sportowej otwarcie przyznawał, że palił 20-25 papierosów marlboro dziennie, a trenerzy nawet nie próbowali go przed tym powstrzymywać. Nie stronił też od alkoholu (grappy). Włoch podczas pobytu w Perugii, grając w jednej drużynie z As-Sa’adim al-Kaddafim, próbował do tego trunku przekonać syna ówczesnego libijskiego dyktatora. Efekt? Spóźnienie Libijczyka na treningu. Bizon ani razu nie zagrał w reprezentacji Włoch.

3. Igor Protti (AS Bari, sezon 1995/96, 24 gole)
Igor Protti zaczynał piłkarską karierę w rodzinnym Rimini. Następnie trafił do Livorno oraz Messiny, grając na poziomie Serie B i C1. Tylko w barwach Messiny, dwukrotnie zdołał osiągnąć dwucyfrowy wynik strzelecki w sezonie (10 i 12 goli). Po transferze do Bari w 1992 roku jego kariera nabrała rozpędu. Co prawda w dwóch sezonach w Serie B trafiał do bramki łącznie piętnaście razy, to jednak udało mu się wraz z kolegami awansować na najwyższy poziom rozgrywkowy w Italii. Wreszcie w połowie lat 90. Protti zadebiutował w Serie A, lidze, która uchodziła w tamtym okresie za najsilniejszą na świecie. W debiutanckim sezonie trafił siedmiokrotnie do bramki rywali, ale kolejny był już niezwykły. Protti, ku zaskoczeniu wszystkich, strzelił 24 gole, zostając wspólnie z kapitanem Lazio Giuseppe Signorim królem strzelców Serie A. Walka o zwycięstwo w klasyfikacji strzelców była niezwykle zacięta. Signori miał jednego gola przewagi i w ostatniej kolejce już na początku meczu trafił do siatki Torino. Jednak Protti zdołał strzelić dwa gole Juventusowi (drugiego na cztery minuty przed końcem meczu). Włosi zdołali wyprzedzić w klasyfikacji strzelców tak znakomitych napastników, jak Enrico Chiesa, Gabriel Batistuta, Marco Branca i Oliver Bierhoff. Wynik Prottiego jest niezwykły nie tylko dlatego, że jego dorobek strzelecki stanowił niemal połowę goli Bari (24 z 49), ale przede wszystkim z powodu bardzo słabej drużyny, dla której zdobywał bramki. Protti jest jedynym królem strzelców Serie A, który swój wynik osiągnął w barwach klubu, który spadł z ligi. Mimo świetnej dyspozycji Prottiego Bari zajęło piętnaste (pierwsze spadkowe) miejsce w tabeli. Protti po sezonie trafił do Lazio (przeciwko tej drużynie zanotował swój pierwszy w karierze hat-trick) i o miejsce w składzie miał niezwykle trudno, bo rywalami byli Giuseppe Signori i Pierluigi Casiraghi. W jedynym pełnym sezonie dla Lazio zdobył siedem goli w 27 spotkaniach. Później trafił na wypożyczenie do Napoli (tylko cztery ligowe trafienia), na chwilę wrócił do Lazio (Superpuchar Włoch) i na wiele sezonów przeniósł się do niższych lig – grając dla Reggiany i Livorno. W drugim z tych klubów został królem strzelców Serie C1 (dwukrotnie) i Serie B. Tylko Protti i Dario Hübner mogą się poszczycić koroną króla strzelców w trzech najwyższych ligach Włoch. Livorno, z Prottim w składzie, rok po roku notowało awanse. W sezonie 2004/05 włoski napastnik po raz ostatni zagrał w Serie A – strzelił sześć goli i zakończył karierę. Stał się jednym z symboli Livorno, a koszulka z numerem „10” została zastrzeżona. Na krótko, gdyż w 2007 roku sam Protti podczas ceremonii wręczenia mu honorowego obywatelstwa miasta Livorno prosił, aby numer, z którym grał, znów był aktywny, co też wkrótce nastąpiło. Protti ani razu nie zagrał w reprezentacji Włoch.

2. Daniel Güiza (RCD Mallorca, sezon 2007/08, 27 goli)
Wychowanek Xerez CD przez pierwsze lata swojej kariery w miarę regularnie strzelał gole tylko dla rezerw Mallorki, występującej na trzecim poziomie rozgrywkowym. Nie potrafił się przebić do pierwszej drużyny ani do składu Recreativo Huelva, również występującego w Primera División. Przełomem w jego karierze był pobyt w Murcii, gdzie w dwóch sezonach zanotował 16 oraz 21 goli na poziomie Segunda División. Dobra gra została dostrzeżona przez Bernda Schustera, ówczesnego trenera Getafe. Na pierwszoligowych boiskach Güiza zaprezentował się całkiem nieźle, strzelając dziewięć i 11 goli dla Getafe. W sezonie 2007/08 wrócił do Mallorki i podobnie jak w przypadku choćby Christiansena i Gekasa, zanotował sezon życia. 28-letni wówczas Hiszpan zdobył aż 27 bramek i wyprzedził w klasyfikacji strzelców tak znakomitych napastników, jak Luis Fabiano, Sergio Agüero, Raúl, David Villa, Nihat Kahveci, Ruud van Nistelrooy, Diego Forlán i Samuel Eto’o. Mallorca zajęła wysokie siódme miejsce. Po tym fantastycznym sezonie niestety była już tylko równia pochyła. Hiszpan odszedł do Fenerbahçe i już tak znakomitego wyniku strzeleckiego nie potrafił powtórzyć (dwukrotnie po jedenaście goli). Próbował odbudować się w Getafe, ale strzelił zaledwie trzy bramki. Pod koniec kariery ZDOBYWAŁ gole dla paragwajskiego Cerro Porteño, a jego ostatnim klubem był Cádiz. W reprezentacji Hiszpanii Güiza strzelił sześć goli w 21 występach. W 2008 roku zdobył mistrzostwo Europy (bramki strzelone w meczu grupowym z Grecją i w półfinale z Rosją).

1. Kevin Phillips (Sunderland AFC, sezon 1999/2000, 30 goli)
Sezon 1999/2000 był niezwykły dla Kevina Phillipsa. Anglik strzelił aż 30 goli w Premier League (ogółem jego Sunderland miał 57 bramek na koncie), zdobył koronę króla strzelców, wygrał (jako pierwszy i jak do tej pory jedyny Anglik) klasyfikację Złotego Buta, został wybrany na najlepszego piłkarza ligi oraz poprowadził swoją drużynę do wysokiego siódmego miejsca w tabeli. Triumf napastnika Sunderlandu był zaskoczeniem dla ekspertów i fanów angielskiej piłki. Anglik zaczynał karierę w młodzieżowych drużynach Southampton, później grał w półamatorskim Baldock Town, skąd trafił do Watfordu. Początkowo mierzący 170 centymetrów piłkarz grał jako prawy obrońca, dopiero na skutek plagi kontuzji w Baldock menadżer Ian Allinson przesunął Phillipsa do ataku. W nowej roli już w debiucie strzelił dwie bramki. W 1997 roku trafił do Sunderlandu i pierwsze trzy sezony to był prawdziwy złoty okres jego kariery. W Championship strzelił kolejno: 29 i 23 gole, a jego klub w końcu awansował do Premier League. Eksperci, oceniając przed sezonem Sunderland i Phillipsa, nie byli optymistami. Rodney Marsh, były piłkarz i ekspert Sky Sports, prognozował, że Anglik będzie miał kłopoty, aby strzelić więcej niż sześć goli. Jak bardzo się mylił! Phillips już w połowie października miał na koncie sześć trafień (m.in. hat-trick z Derby County). Wraz z Niallem Quinnem, partnerem z ataku, był postrachem obrońców Premier League. Na mecie Anglik wyprzedził aż o siedem goli Alana Shearera, jeszcze większe straty w klasyfikacji mieli m.in. Dwight Yorke, Andy Cole, Thierry Henry i Paolo Di Canio. To był pierwszy i ostatni tak udany sezon Phillipsa w Premier League. W kolejnych sezonach, w barwach Sunderlandu, Southampton, Aston Villi, Birmingham City (wywalczył Puchar Ligi Angielskiej z tym klubem) i Crystal Palace, nie potrafił nawet zbliżyć się do bariery 20 goli (najlepszy wynik to 14 goli dla Sunderlandu). Lepiej wiodło mu się w Championship, gdzie dla West Bromwich strzelił 38 goli w ciągu dwóch lat, a w Blackpool zanotował 16 trafień w sezonie 2011/12. Phillips wystąpił w ośmiu meczach reprezentacji Anglii, ale nie strzelił żadnej bramki. Znalazł się w kadrze Kevina Keegana na Euro 2000, ale na turnieju nie zagrał ani minuty.

Łukasz Wierzbowski