Seans piłkarski (89). Przekręt: Piłkarska drużyna widmo

Dokument, który powstał z niezależnych środków, przybliża ustawianie wyników na przykładzie meczu Bahrajn – Togo.

FIFA tego materiału pewnie nie sfinansowałaby nigdy, ponieważ punktuje on słabe strony tej komórki.

We wrześniu 2010 doszło do spotkania (towarzyskiego), które z uwagi na okoliczności i przebieg akcji okazało się niecodzienne. Chodzi tutaj przede wszystkim o postawę reprezentacji gości, a także sędziego głównego z Nigru.

Odbyło się w oficjalnym terminie, przy zgodzie i braku podejrzeń ze strony światowych władz piłkarskich. A było zwyczajnie wyreżyserowane. Do dzisiaj zresztą rzetelnie nie wyjaśniono szczegółów tej sprawy.

Na miejscu okazało się, że wydarzenie nie wzbudziło prawie żadnego zainteresowania. To może jeszcze nic wielkiego, zważywszy na renomę obu drużyn, ale nie odegrano też hymnów.

Po dziesięciu minutach gry było już 1:0. Wiele osób zabierało głos w filmie, w tym ówczesny selekcjoner gospodarzy – Austriak Jozef Hickersberger. Wspominał on, że w tamtym momencie był przekonany, iż końcowy wynik na korzyść jego drużyny może być nawet dwucyfrowy. Dodał też, że gracze z Afryki długo celebrowali każde wznowienie gry i wyglądali jednocześnie na kompletnie nieprzygotowanych do meczu.

Hickersbergera wielokrotnie uspokajał w trakcie gry jego asystent. Nic dziwnego, że musiał, skoro arbiter nie uznał podobno prawidłowo zdobytych pięciu bramek przez Bahrajn.

Do tej pory nikt nie potrafił lub nie chciał ustalić, co to za konkretnie grupa piłkarzy przybyła z Togo. Wiadomo, że zebrał ich na mecz selekcjoner Bana Tchanilé. Nie byli to w każdym razie ci, którzy występowali w klubach z Europy.

Skończyło się 3:0. Po powrocie do kraju, na wniosek działacza FIFA z Togo, aresztowano właśnie Tchanilé. Można powiedzieć, że Bana dostał bana.

On zresztą otrzymał następnie karę ośmiu miesięcy więzienia.

W 2016 r. został z kolei dożywotnio przez władze FIFA odsunięty od piłki. Nadal za to stara się walczyć o swoje dobre imię, a w filmie nie ukrywał twarzy przed kamerą.

W obronę biorą go sami piłkarze, którzy brali udział w tym feralnym meczu. Uważają, że zna się na rzeczy i w pewien sposób pomógł graczom z Togo, których – oczywiście tych mniej znanych, przeciętnych – na ogół nie stać choćby na zakup roweru. Brzmi to co najmniej niedorzecznie, ale staram się jak najwierniej zrelacjonować obejrzany „Przekręt…”.

Z zaprezentowanej treści wynika, że za tym marnym spektaklem stał – przywołany kiedyś przez Maćka Słomińskiego na naszej stronie – Wilson Raj Perumal z Singapuru.

Z właściwym sobie cynizmem opowiedział autorom filmu o niektórych wątkach tej sprawy. Co znamienne, zgodził się wyłącznie wziąć udział za opłatą.

Okazało się, że doprowadził do takiego meczu za pomocą telefonu komórkowego (w uproszczeniu). Nawiązał stosowne kontakty. Pokrył przelot reprezentacji Togo. Dogadał się z sędzią.

Utworzył, w porozumieniu z Chińczykiem znanym jako Dan Tan, stosowny zakład bukmacherski związany z tym wydarzeniem. Kluczem miała być liczba bramek, która nie mogła przekroczyć trzech. Powzięli więc odpowiednie środki, żeby uzyskać wielokrotność. Wszystko kosztem piłki nożnej.

Ten pozbawiony skrupułów człowiek mimo wszystko powiedział coś prawdziwego. Mianowicie to, że na piłce od lat każdy chce wyłącznie zarobić. Nie zauważa przy tym szkodliwości tego typu skorumpowania, komentując własne (liczne…) sprawy.

Po wysłuchaniu Perumala odniosłem wrażenie, że domaga się wręcz wdzięczności za wskazanie na nieprawidłowości systemu. Kiedy powstawał dokument, a jest z 2019 r., był objęty programem ochrony świadka i przebywał na Węgrzech. Napisał książkę, która rzuca światło na sprawy związane z korupcją.

Sędzia z Nigru, o którym wspomniałem na wstępie, dopiero po ośmioletnim dochodzeniu przez władze piłkarskie FIFA otrzymał dożywotni zakaz.

Australijczyk Chris Eaton, który kiedyś odpowiadał za kwestię bezpieczeństwa organizowanych meczów, przyznał, że do tej pory sprawa meczu Bahrajn – Togo stanowi dla wielu służb modelowy przykład w trakcie szkoleń na temat przestępczości zorganizowanej.

„Przekręt: Piłkarska drużyna widmo” to jeden z nielicznie prezentowanych w obiegu filmów odzierających piłkę z mitu o uczciwej sportowej rywalizacji. Przygotowali go Holendrzy, u których dyscyplina ta jeszcze do późnych lat 50. XX wieku miała charakter czysto amatorski (pierwszym Holendrem, który podpisał zawodowy kontrakt, był Faas Wilkes). Może warto byłoby wrócić do co najwyżej symbolicznego nagradzania za piłkarskie wyczyny…

Film obejrzałem w stacji Canal+ Sport. Można go znaleźć również tutaj.

Paweł Król