Wczorajszy mecz. UNS UWE

21 lipca zmarł Uwe Seeler. Najwybitniejszy HSVer w historii miał 85 lat. W Hamburgu kochany, szanowany wszędzie.

No, to może nie po kolei. Podczas sobotniego meczu, w którym Hamburger SV przegrał 0:1 z Hansą, zawodnik gości wykonał gest fair play w kierunku rywala. Niemiecki komentator zauważył, że Seeler przyklasnąłby temu zachowaniu.

Niby coś oczywistego, ale biorąc pod uwagę kontekst, był to moment wręcz wzruszający i od razu wzbudzający sympatię do faceta za mikrofonem, którym był Klaus Veltman. Wolę niemiecki komentarz od polskiego. W dziupli siedzi jeden gość, który nie ryczy mi do ucha. Tak, kiedyś jeden komentator to był standard.


– Nie było drugiego takiego, jak Uwe. Był moim najstarszym i najlepszym przyjacielem – Franz Beckenbauer

Uwe Seeler urodził się 5 listopada 1936 roku w Hamburgu. Zmarł w Norderstedt, niewielkim mieście należącym do hamburskiej aglomeracji. Zdrowie dla die Rothosen oddawał w latach 1953-1972, niemal przez całą karierę. W 1978 roku zagrał… jeden mecz dla irlandzkiego Cork Celtic. Miało być towarzysko, wyszło oficjalnie, dzięki czemu 72-krotny reprezentant Niemiec karierę w nieistniejącym dziś klubie skończył ze średnią dwóch goli na mecz. Ciekawa sprawa. Trzeba by się kiedyś jej przyjrzeć.

Dodajmy, że w latach 1995-1998 ta najwybitniejsza postać w historii HSV sprawowała zaszczytną funkcję prezesa klubu.

Nie ma wielkiego sensu pisać biografii w czasach internetu. Chciałem tylko pokazać, jak ważny w historii kiszącego się obecnie w drugiej lidze klubu – i w historii miasta – był Uwe Seeler. Nawet Jego „niewierność” barwom świadczy o wyjątkowej klasie głównego bohatera niedzielnego meczu na Volksparkstadion. Dodajmy może jeszcze jedną statystykę: mierzący 170 cm napastnik w 587 oficjalnych meczach HSV zdobył 507 bramek.

Drużyna Tima Waltera zaczęła piąty sezon z rzędu spędzany poza Bundesligą od wygranej 2:0 w Brunszwiku. Tamtejszy Eintracht grał lepiej, lecz HSV skuteczniej. Dwa gole Roberta Glatzela załatwiły sprawę. Swoją drogą, ten wysoki napastnik (193 cm) sprawia wrażenie, jakby w ogóle nie potrafił grać w piłkę, mimo to godnie zastępuje sprzedanego do Schalke Simona Terrode, który jednak wygrał w poprzednim sezonie walkę o koronę króla strzelców z Glatzelem: był lepszy aż o 8 goli (30 do 22).

Zmarła legenda klubu, więc wypadałoby pokłonić się jej, grając dobry mecz. I rzeczywiście, Sonny Kittel i jego koledzy nieźle zaczęli. Składne akcje (zwłaszcza lewym skrzydłem, na którym gra Niemiec polskiego pochodzenia), mecz u siebie, na trybunach mnóstwo – 54 476 – kibiców (Każdy z nich miał założyć czarną koszulkę, jednak mogliśmy zobaczyć, że wielu fanów świeciło gołymi klatami. I nie ma co się dziwić: temperatura w Hamburgu była wysoka, o czym świadczyły dwie przerwy dla piłkarzy na uzupełnienie płynów), którzy przygotowali oprawę poświęconą Seelerowi – wydawało się, że to musi być wieczór HSV. Wyszło jak wyszło.

Śledzę w miarę dokładnie poczynania hamburczyków, odkąd zlecieli z Bundesligi, i – szczerze mówiąc – widzę w tej drużynie coraz mniej pasji. Ich gra to zazwyczaj dość nudne rozgrywanie piłki (w liczbie celnych podań wygrali z Hansą – według kicker.de – 492 do 123) i liczenie na to, że Glatzel coś ustrzeli. Z Eintrachtem trafił, wczoraj nie. Miał świetną sytuację, ale raczej nie ma go co krytykować za nieskuteczność, trzeba chwalić Markusa Kolke za doskonałą interwencję.

Dobrze hamburczycy wystartowali, potem jednak goście też zaczęli dochodzić do głosu. I mimo że statystyki świadczyły o przewadze ekipy Waltera, można było odnieść wrażenie, że raczej to drużyna trenowana przez Jensa Härtela zdobędzie w tym meczu trzy punkty.

I tak się stało. W 94. minucie Kevin Schumacher precyzyjnym strzałem pokonał Daniela Heuera Fernandesa. Czy portugalski golkiper niemieckiego pochodzenia mógł zrobić więcej? Gdyby mógł, pewnie by zrobił – można odpowiedzieć. Tak czy siak, wychowanek VfL Bochum, lubiący – niczym Manuel Neuer – grać daleko od swojego pola karnego, w drugim meczu z rzędu jest najlepszym zawodnikiem HSV (wyróżnił się jeszcze rezerwowy Ogechika Heil, ale to jeździec bez głowy). Tak, mimo dwóch goli Glatzela, to Heuerowi Fernandesowi przyznałbym to miano po spotkaniu w Brunszwiku.

Jaki to był mecz? Pierwsza połowa, choć bezbramkowa, była ciekawa. Druga – mimo gola w doliczonym czasie gry i naporu (dość chaotycznego) HSV – bywała nudnawa i mogła komuś, kto nie był zaangażowany kibicowsko, się dłużyć, m.in. z powodu przerwy spowodowanej kontuzją dłoni uchodzącego za wielki talent Mario Vuškovicia. Nie znalazłem informacji o stanie zdrowia 20-letniego Chorwata. W każdym razie realizator mógł sobie darować zbliżenia na jego kontuzjowany kciuk i grymas bólu na twarzy. Inna sprawa, że po seansie „Zbrodni przyszłości” Davida Cronenberga nie ma się chyba nad czym rozczulać…

Podobała mi się praca głównego sędziego, Roberta Kampki – poza jedną akcją, w której powinien zastosować korzyść. Wiele sytuacji, w których – z punktu widzenia kibica w kapciach – należało pokazać kartkę, zostało przez Kampkę rozstrzygniętych bez napomnienia. I dopiero na powtórkach mogliśmy zobaczyć, że słusznie. W ogóle mam wrażenie, że arbitrzy w 2. Bundeslidze trzymają poziom. Nawet Deniz Ayetkin, który swego czasu w Lidze Mistrzów przekręcił PSG na korzyść Barcelony. A może po prostu mam szczęście trafiać na dobre dni drugoligowych rozjemców.

Używając najbardziej oczywistego przykładu, czyli Realu Madryt w ostatniej edycji Champions League, można stwierdzić, iż żeby wygrywać, trzeba mieć odpowiednią mentalność. Że hamburczycy jej nie mają, udowodnił drugi mecz barażowy o awans do Bundesligi (23 maja, 0:2 u siebie z Herthą). Pokazał też chyba mecz przeciwko Hansie, w którym nie udało się godnie pożegnać Uwe Seelera. Przynajmniej jeżeli chodzi o stronę piłkarską pożegnania.

Legendarny napastnik nie dożył powrotu HSV do Bundesligi. Kibice zgromadzeni na Volksparkstadion, bez względu na wiek, mogli zastanawiać się, czy również im uda się jeszcze zobaczyć swój klub walczący w najwyższej klasie rozgrywkowej.

Spoczywaj w pokoju, Uns Uwe.

2. kolejka 2. Bundesligi

24 lipca 2022, 13:30; Volksparkstadion w Hamburgu

Hamburger SV – FC Hansa 0:1 (0:0)
0:1 Kevin Schumacher 90+4′

HSV: Daniel Heuer Fernandes – Moritz Heyer (82. Filip Bilbija), Mario Vušković (72. Jonas David), Sebastian Schonlau, Miro Muheim – Jonas Meffert, Ludovit Reis, László Bénes (61. Maximilian Rohr) – Ransford Königsdörffer (72. Ogechika Heil), Robert Glatzel, Sonny Kittel Trener: Tim Walter.

Hansa: Markus Kolke – Damian Roßbach, Lukas Fröde (83. Benno Dietze), Ryan Malone – Nico Neidhardt (68. Morris Schröter), Frederic Ananou (72. Kevin Schumacher) – Svate Ingelsson (83. Thomas Meißner), Dennis Dressel, Simon Rhein – Kai Pröger, John Verhoek (68. Pascal Breier). Trener: Jens Härtel.

Sędziował: Robert Kampka.

Widzów: 54 476.

Marcin Wandzel