Seans filmowy (119). Byłem królem. Włodzimierz Lubański i Grzegorz Lato

W Canal+ Sport można oglądać nowy serial dokumentalny „Byłem królem”. Za nami dwa odcinki, których bohaterami byli Włodzimierz Lubański i Grzegorz Lato.

Przyszła mi niedawno ochota na to, by posłuchać pierwszej płyty Elektrycznych Gitar. Jest na „Wielkiej radości” (1992) kilka piosenek, do których lubię wracać, inne płyty zespołu Kuby Sienkiewicza niespecjalnie mnie interesują. Lubię wracać tylko do „jedynki” pewnie dlatego, że kolosalny wpływ na jej kształt miał enfant terrible polskiego rocka Rafał Kwaśniewski, uznawany chociażby przez Kazika Staszewskiego za grajka wybitnego, z którym jednakowoż nie da się pracować, na co wpływ miały i trudny charakter lidera zespołu PRL, i jego pociąg do hermana.

Przyszła mi ochota, więc sprawdziłem w pewnym serwisie muzycznym, czy można posłuchać Elektrycznych Gitar. Można, tyle że nie „Wielkiej radości” (pewnie idzie o jakieś sprawy licencyjne). Jest za to płyta „Stare jak nowe”, zawierająca takie hity jak „Jestem z miasta”, „Żądze”, „Włosy”, „Wszystko ch.” (czasem ze zmienionymi tytułami). Słucham i coś mi się nie klei. Okazuje się, że Kuba Sienkiewicz wraz z kolegami nagrał stare kawałki na nowo (w sumie mogłem się zorientować po tytule). Są one atrakcją na miarę stania w korku albo gry Realu Madryt w Pucharze Króla.

Czemu wspominam o Elektrycznych Gitarach w recenzji piłkarskiego serialu wyprodukowanego przez Canal+ Sport? Dlatego, że jego pierwszy odcinek, podobnie jak „Stare jak nowe”, wydał mi się gorszą wersją czegoś, co dobrze znam.

Jego bohaterem jest wspaniały Włodzimierz Lubański, który – pełen werwy – opowiada o swojej karierze. A składają się na nią m.in. Górnik Zabrze, z którym zdobywał mistrzostwo i koronę króla strzelców naszej ligi, a także osiągał wspaniałe wyniki w Europie; reprezentacja Polski, a w niej złoty medal olimpijski, kontuzja po faulu Roya McFarlanda, za którą poszedł brak wyjazdu na mundial 1974; niedoszły wyjazd do Madrytu, by grać w barwach Realu; itd., itd. Jest o czym gadać do rana.

Obok pana Włodka pojawiają się jego koledzy z boiska. Bardzo sympatycznie wypada Lesław Ćmikiewicz, dziwnie krytycznie (choć może to za duże słowo) wobec Lubańskiego nastawiony jest Jerzy Gorgoń. A archiwalia wywołują wzruszenie.

Niby fajnie, tylko czemu mam wrażenie, że ktoś mi tu gra stare piosenki w nowych, gorszych wersjach?

Pewnie dlatego, że to, co stworzył Rafał Nahorny (scenariusz i realizacja), przypomina mi inny dokument o byłym graczu Lokeren – „Lubański… legenda futbolu”, który obejrzałem kiedyś na którymś z kanałów TVP, jest słabszą wersją tego, co zrobił Zbigniew Lenkiewicz. Tak więc jeśli ktoś ma ochotę poznać czy też przypomnieć sobie losy wielkiego piłkarskiego dżentelmena, jednej z najwybitniejszych postaci w historii naszej piłki, polecam mu „Lubańskiego… legendę futbolu” i „O krok od pucharu. Górnik Zabrze 1969/1970”, którego współtwórcą wraz z Marcinem Rosłoniem był nie kto inny jak Nahorny.

Oczywiście ktoś może powiedzieć: „Chłopie, ale co ten Nahorny miał zrobić? Wymyślić biografię Lubańskiego na nowo”. No i może ten ktoś miałby rację. A ta metafora z zespołem grającym na nowo swoje piosenki chyba nie do końca trafiona. Lepiej było napisać o cover bandzie.

Rozczarowałem się, ale oglądania pierwszego odcinka „Byłem królem” nie odradzam. Zawsze warto obejrzeć film o piłkarzu, który zamiast wjechać w bramkarza korkami i potem z miną niewiniątka mówić do sędziego: „Nic nie było”, po prostu nad golkiperem przeskakiwał.

No to co, lecimy z drugim odcinkiem? Czemu nie.

A jego bohaterem jest ktoś, kogo wielu pewnie uznaje za przeciwieństwo Lubańskiego, człowieka z klasą. Tym kimś jest król strzelców nie tylko naszej ekstraklasy, ale mistrzostw świata – Grzegorz Lato.

Obejrzałem dokument (wpleciono w niego reportaż o Stali Mielec „Złote lata siedemdziesiąte”) o nim z dużą przyjemnością i bez poczucia, że wszystko to już słyszałem (choć wiele słyszałem). Muszę przyznać, że zeszła już ze mnie niechęć do Laty, którą czułem po jego pracy w roli prezesa PZPN-u.


Co tam jakieś BBC (Benzema – Bale – Cristiano) czy MSN (Messi – Suárez – Neymar). W KSC Lokeren grało prawdziwie zabójcze trio 3 x L: Lubański – Lato – Larsen

„Bolek” to człowiek wiecznie uśmiechnięty, zadowolony z życia, z radością wracający do starych czasów. Bo ma przecież do czego wracać najwybitniejszy piłkarz w historii Stali Mielec. Dobrze się też słucha jego byłego trenera Zenona Książka oraz kolegów z boiska (dobrze widzieć Jana Domarskiego). Kilka razy pojawia się też w opowieściach Laty legendarny komentator Jan Ciszewski, który urodzonemu w Malborku zawodnikowi potrafił wytykać nieskuteczność. „Bolek” rewanżował się zarzutem, że Ciszewski myli zawodników. I faktycznie, podczas jednego z meczów reprezentacji dziennikarz „okradł” jej gwiazdę z asysty, przypisując ją bodaj Robertowi Gadosze.

Wpisując w Google „Grzegorz Lato”, zobaczyłem coś takiego:

Żyje i ma się dobrze. Podobnie jak Włodzimierz Lubański. I szkoda, że w „Byłem królem” jeden nie opowiada o drugim.

***

Emisja trzeciego odcinka – 9 stycznia. W roli głównej Grzegorz Piechna.